W filozofii politycznej od stuleci trwa dyskusja o genezie państwa. Jedni twierdzą, jak np. Thomas Hobbes, John Locke czy Jean-Jacques Rousseau, że państwo powstało z umowy. Arystoteles i św. Tomasz z Akwinu twierdzą, że powstało ze społecznej natury człowieka. Inni jeszcze twierdzą, że powstało z podboju, a Marks ogłosił, że państwo jest formą panowania klas posiadających. A co Pan Prezes sądzi na ten temat?
Jestem absolwentem wydziału filozofii i wyniosłem stamtąd absolutną pogardę do tego typu rozważań. Nie widzę najmniejszego sensu rozważać czy jajko było wcześniej czy kura, gdy wiadomo, że to kogut był pierwszy. Wszelkie tego typu dywagacje mnie nie interesują. Zajmuję się takim państwem jakie jest, a pytanie za co je uważam jest jak dyskusja między fizykami czy światło jest falą, czy światło to promienie? Można dyskutować. Jest to pożyteczne dla rozwoju umysłu. Natomiast nie ma żadnego znaczenia dla praktycznego działania człowieka.
Pytam dlatego, że zawsze się Pan deklarował jako monarchista. Jakie Pana argumenty przeważają na rzecz monarchii?
Można ich wymienić ze dwadzieścia. Pierwszy argument jest taki, że decyzje podejmowane przez jednostkę są o wiele szybsze niż przez jakikolwiek kolektyw. Drugi jest taki, że monarcha ma interes, żeby bogate państwo dziedziczył jego syn, wnuk, prawnuk itd. Natomiast prezydent ma interes, żeby tak się nakraść, żeby jego syn, wnuk i prawnuk itd. mieli z czego żyć. Po trzecie, przywódca w kraju demokratycznym myśli o tym jak wygrać następne wybory i pod tym kątem planuje swoje działania. Natomiast król nie musi, bowiem może planować swoje działania pod kątem tego, co zrobić, żeby działo się dobrze w jego państwie. Po czwarte, w monarchii następuje wymiana pokoleń. Po śmierci króla na tron wstępuje jego następca, a razem z nim jego towarzysze zabaw. Natomiast w demokracji zanim człowiek do czegokolwiek dojdzie, to ma już dziewięćdziesiąt lat, a to jest wiek ludzi starych. Za monarchią przemawia także taki argument, że przez 99% historii ludzkości dominowały monarchie. Gdyby korzystniejsze były republiki lub demokracje, to wygrywałyby republiki lub demokracje. Rzeczypospolita Polska Obojga Narodów wygrałaby z Rosją, Prusami, Austrią, a jak wiadomo tak się nie stało, choć było to całkiem potężne, bogate państwo. Takich argumentów za monarchią jest mnóstwo, ale ten historyczny jest chyba najlepszy. I jeszcze jedno, przywódca partii, czy w ogóle jakikolwiek polityk, broni się przed ludźmi inteligentnymi, ponieważ oni mogą go zastąpić. Król jest dziedziczny, dlatego może się otaczać ludźmi najwybitniejszymi, najbardziej inteligentnymi, najmądrzejszymi, gdyż nie musi się ich obawiać. To jest niesłychanie ważny element, który daje przewagę monarchii nad idiotycznymi demokracjami.
Nieprzypadkowo zadałem pytanie o pochodzenie państwa w filozofii politycznej, a potem spytałem o Pański monarchizm. Zastanawia mnie bowiem to, jak Pan widzi taki problem: czy obywatele/poddani mają prawo uznać, że interesy ich i króla stoją ze sobą w sprzeczności, a tym samym, czy mają oni prawo do obalenia monarchii za pomocą rewolucji? Czy istnieje uzasadnione prawo do oporu w formie opisanej przez Johna Locke’a?
Oczywiście nie, gdyż prowadzić to musi do obalenia monarchii ze szkodą dla narodu. Społeczeństwo, jak dzieci, chce „cukierków” i nie ma sensu mu ich zabraniać. Jeśli jednak chce za dużo, nie ma prawa tego się domagać. Naturalna selekcja jest taka, że jeżeli monarcha rządzi źle, a sąsiedni monarcha rządzi dobrze, to poddani będą chcieli, żeby ten lepszy obalił złego władcę. W ten sposób następuje zmiana panującego. Poddani na ogół płacą dalej te same podatki – przypominam, że w monarchiach, gdy ktoś zajmował jakieś ziemie, to przywileje były zachowywane. Rewolucja natomiast jest naruszeniem tego porządku i kończy się tragicznie dla narodu. Dzięki rewolucji społeczeństwo może w krótkiej perspektywie żyć całkiem dobrze, ale na koszt przyszłych pokoleń tego samego narodu. Zdecydowanie się sprzeciwiam tego typu pomysłom jak rewolucja. Natomiast oczywiście, jeśli dojdzie do sytuacji skrajnej, to rozwiązaniem może być to, że ktoś z jakiejś rady królewskiej podsunie truciznę czy coś takiego, a potem wszyscy wyrażą żal jakiego to nieodżałowanego monarchę straciliśmy. To są oczywiście przypadki ostateczne, drastyczne. Przypomnę, że Ludwik Bawarski, który był lekko narwany, któregoś dnia został znaleziony utopiony w jeziorze. Jak było naprawdę, nie wiemy. Są zatem sposoby zmiany monarchy, ale nie mogą to być rewolucyjne metody, które kończą się tragicznie.
Dalsza część wywiadu znajduje się TUTAJ
„Można dyskutować. Jest to pożyteczne dla rozwoju umysłu. Natomiast nie ma żadnego znaczenia dla praktycznego działania człowieka”.
To bardzo słuszna konkluzja.
Możemy sobie potrenować umysły czyatjąc i słuchając p. Janusza.
W praktyce natomiast Jego poczynania niszczą każdą próbę przebicja politycznej prawicy do politycznych wpływów. Tym razem zanosi się na zniszczenie szans Ruchu Narodowego.
To jedyny rozsądny polityk i niezwykle wszechstronny człowiek ktorego mozna pytac o wszystko a on nie ucieka jak umilowani przywodcy. Nie podzielam Panskich obiekcji AKis, jesli RN chce startowac sam niech startuje, dzis juz sie dzieja tam niepokojace rzeczy gdyz caly zarzad „plajtuje”. To ze nikt go nie wybiera (JKM) świadczy o ubóstwie społeczeństwa i postępującym jego prymitywizmie. Przypominam ze wielu zarzucalo JKM niszczenie prawicy, ale to wlasnie oni zakładali nowe partie i następnie znikali ze sceny politycznej jak np Stronnictwo Polityki Realnej.
Szanowny Panie „korwinisto”!
Będąc również korwinistą muszę sprostować Pański błąd. Racją ma Korwin w tym co głosi i tu się pewnie zgadzamy. W swojej aktywności politycznej natomiast to właśnie on zakładał nowe partie, kiedy tylko dotychczasowe uzyskiwały jakieś sukcesy. Kongres Nowej Prawicy zaczął Korwin zwalczać na rok przed wyborami do eurokołchozu. Mimo to poparcie dla KNP osiągnęło ponad 7% i rosło. Dało to w wyborach do PE 4 mandaty. A mogło tych mandatów być 6 (do piątego brakło kilkuset głosów). Korwin wówczas, przy wybitnym zaangażowaniu Przemysława Wiplera, wyciągał z KNP wszystkich ludzi do swojej nowej partii, którą potem nazwał KORWiN. Kontynuując sukces KNP mógł Korwin osiągnąć kilkunastoprocentowe poparcie w wyborach prezydenckich co dałoby szansę na 15 – 20% popracia w wyborach parlamentarnych (zamiast zjawiska „Kukiz” byłoby zjawisko „Korwin”) i konserwatywno-liberalna prawica byłaby drugą lub trzecia siłą w polskim parlamencie.
Podobny los czeka teraz narodowców. Wymęczą się trudnej i kosztownej kampanii wyborczej, a sukces zostanie… PRAWIE osiągnięty.
Wszak Korwinowi chodzi o to wiecze „PRAWIE”.
Rozsądny polityk nie strzela sobie w stopę przy każdych wyborach od blisko 30 lat rzucając jakieś bezsensowne i tak naprawdę zupełnie niepotrzebne stwierdzenie dając się tym samym wciągać w dyskusję na tematy bardzo delikatne – tak się nie wygrywa wyborów. A na takie tematy Korwin nie potrafi dyskutować i powinien to zauważyć już dawno temu (w ogóle sposób wyrażania nawet dobrych myśli to bardzo słaby punkt JKM). Od dłuższego czasu można odnieść wrażenie, że Korwin-Mikke jest albo odpowiednio sterowany albo szalony albo jest po prostu tragicznym politykiem – nie widzę innego wyjaśnienia jego fatalnych w skutkach ruchów politycznych gdy zaczyna odrobinę zyskiwać w sondażach. We wszystkich przypadkach nie ma co na niego liczyć jako polityka i nadzieję dla ruchu wolnorynkowego (bo konserwatystą to Korwin jest żadnym).
No ostatnio to Korwin zaczął nawet popierać ruchy antyszczepionkowe. Jak zawsze u niego – w imię wolności wyboru jednostki. Jednak Czarna Ospa została pokonana nie dzięki szanowaniu wolności wyboru jednostek, ale dzięki przymusowym szczepieniom. Skoro jednak JKM akceptuje antyszczepionkowców, to bardziej stawiałbym na to, że mu odbija szajba. Liberalna doktryna przesłania mu widok na rzeczywistość. Szkoda, bo kiedyś go nawet popierałem 🙁
Mogę nieco uszczypliwie stwierdzić, że akurat wierność zasadzie wolności jednostki jest całkiem godna pochwały – rzadko spotyka się polityka, który trzyma się swoich poglądów dłużej niż kilka lat 😉 Szkopuł jednak w tym, że Korwin pokracznie rozumie wolność jednostki (to m.in. jest kolejnym argumentem, że JKM nie jest konserwatystą), bo robi to na modłę liberalizmu czyli w myśl „róbta co chceta” po czym dodaje formułkę, która chyba według JKM załatwiać ma wszystko – „o ile to nie szkodzi drugiej osobie”. Pal licho, że nawet w takim ujęciu popieranie „antyszczepionkowców” jest bezmyślne, bo tutaj należy się zdać raczej na publikacje naukowe i doświadczenia historyczne (w tym to, które Pan podał) niż na część wyznawanej przez siebie zasady. Sęk jednak w tym, że nie można uważać siebie za konserwatystę i twierdzić, że można robić wszystko, jeśli nie szkodzi to drugiej osobie. Rozgraniczenie na możność i powinność jest typowo liberalne, a przecież wolność musi być sprzężona z jej rozumnym użyciem. W innym razie nie jest wolnością a jedynie bezmyślną swawolą.
Szanowny Panie Marcinie!
Spór o to gdzie Korwin ma rację, a gdzie się myli jest sporem nie na temat. W polityce nie jest tak, że wygrywa ta sprawa, która jest najsłuszniejsza. W polityce wygrywa ta sprawa, o którą najlepiej walczono. A w tej materii Korwin jest wybitnie destrukcyjny. Nową Prawicę, którą przecież sam zakładał (współzakładał) zaczął niszczyć długo przed wyborami do eurokołchozu. Mimo to udało się uzyskać z tych list cztery mandaty. Do czasu wyborów parlamentarnych zniszczył Nową Prawicę już tak, że samodzielnie nie była w stanie wystawić list wyborczych. Dlaczego więc nie niszczył innych prawicowych partii? Bo inne nie miały szans (Kukiz to przecież nie żadna prawica)!
Dlaczego więc teraz zajął się Ruchem Narodowym? Bo Ruch Narodowy ma (jeszcze!) szansę na zdobycie mandatów.
Nie można też zakładać, że Korwin nie wie co robi. Jest na to zbyt inteligentny.
I tyle.
Pozdrawiam serdecznie.
AKis
Kwestia tego, gdzie Korwin się myli była z mojej strony li tylko luźną dygresją. Mam w zwyczaju zwracać uwagę na bałagan semantyczny, a że jestem również przeciwnikiem wycierania sobie buzi pojęciem konserwatyzmu, co wg mnie robi JKM to stąd taki a nie inny kształt owej dygresji. Niemniej zgadzam się co do meritum, co jak się zdaje zawarłem w pierwszym komentarzu. Czy jednak nie można zakładać, że Korwin nie wie co robi? Raczej nie można, ale wolę mieć nadzieję (choć jest ona dość słaba), że JKM jest szaleńcem niż osobą sterowaną – w takim przypadku po prostu lepiej to wygląda od strony moralnej.
JKM jest politykiem sterowanym już od końca lat 80. XX wieku problem w tym, że nie tylko przez polskie środowiska (potrójne krycie), stąd ma swoistą „większa swobodę działania”, która zaciemnia jedynie ocenę jego działań. Może prawie wszystko ( z największymi wygłupami włącznie) byle tylko skutecznie rozbijał organizujący się polski ruch prawicowo – patriotyczny. Należy podkreślić, iż takich polityków jest więcej (vide: pierwsza połowa lat 90 XX wieku). Pusty śmiech mnie ogarnął, kiedy zobaczyłem JKM na wspólnej konferencji z narodowcami. W szczególności zwróciłem uwagę na jego drwiąco – szyderczą postawę (oparty o barierkę kompletnie niesłuchający tego co mówią koalicjanci). Przecież on już wie jak ma skompromitować narodowców i ich pogrążyć. Proszę zapamiętać co w tej chwili piszę: po tej koalicji zostaną tylko piach i zgliszcza. Tak „dzięki Bogu i partii” skutecznie rozbija pod szczytnymi hasłami radykalnego liberalizmu i „wolności” chyba już trzecie pokolenie polskiej młodzieży prawicowo – patriotycznej. I na koniec: zastanawiam się zawsze, jak ludzie w miarę inteligentni z powagą Platona analizuję jego wypowiedzi, które są zazwyczaj mieszanką knajackiego języka, braku elementarnej wiedzy o gramatyce języka polskiego i klasycznego bełkotu myślowego. Niech JKM modli się by nie wróciła monarchia, gdyż wtedy bardzo szybko wylądowałby tam gdzie jego miejsce: w izbie stajennej.
JKM jest politykiem sterowanym już od końca lat 80. XX wieku problem w tym, że nie tylko przez polskie środowiska (potrójne krycie), stąd ma swoistą „większa swobodę działania”, która zaciemnia jedynie ocenę jego działań. Może prawie wszystko ( z największymi wygłupami włącznie) byle tylko skutecznie rozbijał organizujący się polski ruch prawicowo – patriotyczny. Należy podkreślić, iż takich polityków jest więcej (vide: pierwsza połowa lat 90 XX wieku). Pusty śmiech mnie ogarnął, kiedy zobaczyłem JKM na wspólnej konferencji z narodowcami. W szczególności zwróciłem uwagę na jego drwiąco – szyderczą postawę (oparty o barierkę kompletnie niesłuchający tego co mówią koalicjanci). Przecież on już wie jak ma skompromitować narodowców i ich pogrążyć. Proszę zapamiętać co w tej chwili piszę: po tej koalicji zostaną tylko piach i zgliszcza. Tak „dzięki Bogu i partii” skutecznie rozbija pod szczytnymi hasłami radykalnego liberalizmu i „wolności” chyba już trzecie pokolenie polskiej młodzieży prawicowo – patriotycznej. I na koniec: zastanawiam się zawsze, jak ludzie w miarę inteligentni z powagą Platona analizuję jego wypowiedzi, które są zazwyczaj mieszanką knajackiego języka i klasycznego bełkotu myślowego. Niech JKM modli się by nie wróciła monarchia, gdyż wtedy bardzo szybko wylądowałby tam gdzie jego miejsce: w izbie stajennej.