„Postulaty współczesnych feministek są wprost zaprzeczeniem tego, o co walczyły pierwsze emancypantki” – mówi Anna Bryłka w rozmowie z A. Wielomskim

 

Ugrupowanie prawicowe i post-endeckie są postrzegane jako niechętne udziałowi kobiet w życiu publicznym, jako głoszące model kobiety-żony i kobiety-matki, która – jeśli istnieje taka możliwość finansowa – nie powinna pracować i zajmować się działalnością publiczną. Czy jest to tylko stereotyp, czy jest coś na rzeczy?

 

Jest to w pewnym sensie stereotyp, zwłaszcza, jak przyjrzymy się strukturom współczesnych organizacji narodowych. Pomimo, że zrzeszają wielu mężczyzn, to nie brakuje tam także kobiet, niektóre z nich pełnią  nawet najważniejsze funkcje. Patrząc wstecz, nie można także zapominać, że wśród przedwojennych narodowych organizacji istniała Narodowa Organizacja Kobiet – najliczniejsza wówczas organizacja kobieca, która wręcz zachęcała kobiety do czynnego zaangażowania się w życie społeczne. Część z kobiet, które działały w tej organizacji, pełniło funkcje publiczne, m. in. w Sejmie. Była to działalność społeczna, ale troska o naród była  domniemanym obowiązkiem ówczesnych Polek.

Współczesne środowisko narodowe bardzo ceni sobie model rodziny w którym matka i ojciec są obecni dla dziecka, w której zachowywane są więzi międzypokoleniowe i w którym mama może skorzystać z przywileju, jakim jest zostanie w domu, żeby wychowywać dzieci. Ale nie oznacza to, że jej rola ogranicza się tylko do tego, wszak wiele kobiet ma także potrzebę rozwoju osobistego oraz zawodowego, i jeśli tym Paniom udaje się połączyć pracę zawodową z wychowywaniem dzieci, to też jest to jak najbardziej godne podziwu. Niestety, obecnie jeden rodzic nie jest w stanie utrzymać rodziny i praca zawodowa kobiety to obowiązek, a nie wybór. Z mojego doświadczenia i obserwacji wynika, że coraz więcej kobiet angażuje się w działalność publiczną, ale nie zawsze polityczną. W ostatnim czasie odbył się w Sejmie Narodowy Kongres Kobiet, na którym mówiłam o kobietach w polityce i moim zdaniem nie każda kobieta odnajdzie się w polityce, co nie oznacza, że nie są one tam niepotrzebne. Wręcz odwrotnie, kobiety powinny pełnić różne funkcje publiczne, ale kryterium nie powinna być płeć, ale kompetencje.

Unia Europejska jest kojarzona min. z propagowaniem genderyzmu. Czy widzi Pani jakąś różnicę między kobietą społecznie samodzielną, wykształconą, zdolną do samodzielnego utrzymania się, a kobietą ideologicznie „zgenderyzowaną”, feministką?

 

Na początku trzeba powiedzieć to, że feminizm wywodzi się z ruchu emancypacyjnego, ruchu sufrażystek, nie oznacza, że w tej obecnej formie reprezentuje głos większości kobiet – jest wręcz przeciwnie. Współczesny feminizm jest skrajną formą „wyzwolenia kobiet”, która w efekcie w zasadzie prowadzi do ich zniewolenia. To, że kobieta może sama się utrzymać, zdobyć wykształcenie, nie jest niczym złym. Jednak niektóre postulaty współczesnych feministek są wprost zaprzeczeniem tego, o co walczyły pierwsze emancypantki. Dobrym przykładem jest tak często podnoszone „prawo do aborcji”. Pierwsze feministki uważały wręcz, że aborcja jest wyzyskiem kobiet. Styl życia, zachowania, który jest promowany przez współczesne feministki, bardzo często zaprzecza kobiecości, a walka z mężczyznami zamiast budowania z nimi harmonijnej więzi na zasadach komplementarności prowadzi do tego, że kobiety, działając niejako wbrew swojej naturze, stają się coraz bardziej samotne i nieszczęśliwe.

Także jest znacząca różnica między kobietami „społecznie samodzielnymi”, mającym na celu walkę o rzeczywiste prawa kobiet, rozwiązując ich prawdziwe problemy, a feminizmem czy genderyzmem, które wprowadzają dużo zamieszania, wulgarności i chaosu, jednocześnie nie pomagając tak naprawdę samym kobietom.

Ma Pani wszechstronne wykształcenie prawnicze, politologiczne i ekonomiczne, zajmuje się Pani handlem zagranicznym. Stąd moje pytanie: czy aby chronić polski rynek, stosować pewnego rodzaju protekcjonizm trzeba wyjść z Unii Europejskiej, czy też można wykorzystać istniejące rozwiązania prawne? Pytam także dlatego, że mieszka Pani niedaleko granicy niemieckiej. Tymczasem w Niemczech nie ma np. zagranicznych supermarketów, a niemieccy konsumenci zdecydowanie chętniej kupują „u Niemca”.

To bardzo złożone pytanie. Stosowanie jakichkolwiek narzędzi protekcjonistycznych w UE jest zabronione. Jesteśmy w unii celnej, we wspólnym jednolitym rynku i żadnych ograniczeń taryfowych i pozataryfowych stosować nie możemy. Natomiast inne unijne kraje stosują różnego rodzaju praktyki, głównie Niemcy i Francja. O pobłażliwości w egzekwowaniu prawa przez Komisję Europejską w tej materii możemy przeczytać w raporcie Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

W takim modelu integracji gospodarczej nie ochronimy swojego rynku, co więcej, utrwalamy tylko peryferyjny status polskiej gospodarki, jesteśmy podwykonawcą, montownią, eksportujemy towary o niskiej wartości dodanej i najczęściej pod zagranicznymi markami.

Niestety, w naszej kulturze konsumenckiej, również urzędniczej nie wypracowaliśmy „niemieckiego” modelu, czyli patriotyzmu gospodarczego. Coraz częściej polscy konsumenci wybierają polskie produkty, ale budowanie świadomości społecznej w tym aspekcie to praca na wiele kolejnych lat.

Czy Polaków da się oduczyć szkodliwych mitów, szkodzących polskiej produkcji, a wspierających produkcję z innych państw, typu „niemiecka jakość”? Czy państwo powinno się czynnie zaangażować w kampanię promocyjną polskich produktów?

Mam nadzieję, że uda się oduczyć, ale do tego potrzeba dużo pracy zarówno na szczeblu centralnym jak i samorządowym. Nie zrobimy tego w krótkim czasie. Moim zdaniem państwo nie tylko powinno, ale przede wszystkim ma obowiązek promować polskie produkty. Niestety, nie mamy rozbudowanej dyplomacji gospodarczej i co najgorsze państwo polski nie ma wizji, co do tego jak promować i wspierać polskich przedsiębiorców, producentów, rolników. Jeden z punktów Planu Morawieckiego dotyczył dyplomacji ekonomicznej, po trzech latach nadal brakuje wyspecjalizowanej kadry. Jako państwo powinniśmy szukać nowych rynków zbytu, dywersyfikować eksport przede wszystkim poza UE, pracować nad polską marką i tym samym zmniejszać naszą zależność od gospodarek Europy Zachodniej. To jeden z warunków poprawy naszej pozycji gospodarczej.

Czy zgodzi się Pani ze stwierdzeniem, że ekonomicznie Polska jest dziś częścią niemieckiej „Mitteleuropy”? I czy można coś z tym zrobić? Jakoś to powoli zmienić?

Tak, w pewnym stopniu można się zgodzić z takim określeniem. Polska gospodarka jest bardzo zależna od niemieckiej, wchodząc do UE staliśmy się rynkiem zbytu dla niemieckich towarów i rezerwuarem taniej siły roboczej. Zmiana takiej pozycji Polski wymaga czasu. Jak to zmieniać? Przede wszystkim potrzeba rządu, który będzie miał taką wolę polityczną, a drugi warunek to wola Polaków do zmiany sytuacji.

Obchodziliśmy 15. rocznicę wejścia Polski do UE, nie odbyła się przy tym żadna debata co do bilansu zysków i strat, a niewątpliwie taka była potrzebna. Jeśli dalej będziemy jako państwo i naród tacy naiwni i bezkrytyczni wobec Unii, to budowa świadomości społecznej będzie wyjątkowo trudna. Jedyne co mnie cieszy to wyraźny sprzeciw Polaków wobec wprowadzenia euro w Polsce.

Co trzeba zrobić żeby zmienić tę sytuację? Musimy wykształcić administrację zdolną do prowadzenia podmiotowej polityki, przede wszystkim w polityce handlowej – czyli tam gdzie UE ma kompetencje wyłączną. Zadaniem dla polskiego rządu jest zabezpieczenie strategicznych gałęzi polskiej gospodarki, rozwiniecie dyplomacji gospodarczej i  w tym również budowanie na nowo relacji handlowych. Promowanie patriotyzmu gospodarczego, potrzebujemy silnych polskich przedsiębiorstw. Rozbudowa siły militarnej. Według mnie to kluczowe elementy, które państwo polskie powinno realizować już dzisiaj, głownie z powodu niepewnej przyszłości UE i jej możliwej dezintegracji oraz zmiany integracji gospodarczej w Europie, do której wcześniej czy później dojdzie.

Jak daleko powinna posunąć się integracja prawna państw członkowskich UE? Niemieccy prawnicy napisali już nawet projekt wspólnego cywilnego…

Integracja postępuje zbyt szybko. Reprezentuję środowisko uniosceptyczne i dopóki jesteśmy w UE, powinna ona realizować politykę tylko w tych obszarach, w których ma kompetencje wyłączne. Nie można natomiast wykluczyć takiego scenariusza, że państwa „starej unii” będą coraz bardziej się integrować i Unia powróci do modelu sprzed 2004 roku. Z drugiej strony obserwując kolejne wybory w unijnych państwach gdzie coraz silniejsze poparcie zdobywają narodowe partie, być może nastąpi odwrót i cichy rozpad UE. Przyszłość Unii i relacji między  państwami w Europie jest dzisiaj trudna do przewidzenia.

A co zrobić z tą wielką biurokratyczną „czapą” instytucjonalną w UE? Mam na myśli Komisję Europejską i jej rozliczne agendy. Co należy zachować, co zreformować, a co zlikwidować?

Komisja Europejska jest najważniejszą instytucją w UE. Nie widzę wśród unijnej elity woli politycznej żeby coś reformować, likwidować. Unia potrzebuje radykalnej reformy, a przy jej podjęciu rozpadnie się.

Ruch Narodowy jest zwolennikiem budowania bilateralnych /multilateralnych relacji handlowych, które będą dla naszego państwa korzystniejsze i bezpieczniejsze, nie istnieje coś takiego jak unijna solidarność, czy wspólny „europejski” interes. Każde z państw członkowskich realizuje swój interes narodowy.

Gdy politycy Konfederacji dostaną się do Parlamentu Europejskiego, to zapewne przystąpią do którejś z eurofrakcji. Oczywiście, od wyniku wyborów zależy jakie będą opcje. Ale gdyby miała Pani wybrać z tych, które istnieją w obecnym europarlamencie, to którą by Pani osobiście preferowała i dlaczego?

Wszystko zależy od wyniku wyborów do Parlamentu Europejskiego i nie ma wątpliwości, że w tej kadencji będziemy mieć dużą reprezentację eurosceptyków. Najbliżej ideowo mi do frakcji Europa Narodów i Wolności, przynależność do frakcji zrzeszającej uniosceptyków jest platformą debaty, wymiany poglądów, a to może dać początek rozmontowywaniu unii od środka.

I wreszcie ostatnie pytanie, które tradycyjnie zadajemy wszystkim pytanym przez nas politykom Konfederacji: czy czyta Pani nasz portal konserwatyzm.pl i półrocznik „Pro Fide Rege et Lege”?

Tak. Nie zawsze zgadzam się z autorami, ale to ważny i potrzebny głos w debacie publicznej.

Dziękuję!

Rozmawiał Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 11 Average: 4.5]
Facebook

1 thoughts on “„Postulaty współczesnych feministek są wprost zaprzeczeniem tego, o co walczyły pierwsze emancypantki” – mówi Anna Bryłka w rozmowie z A. Wielomskim”

  1. Liroy i Jakubiak są zwolennikami powrotu do EWG. Gwiazdowski jest zwolennikiem powrotu do Strategii Lizbońskiej. W miarę upływu lat, Gwiazdowski będzie w coraz większym stopniu „dinozaurem”. Obecnie jest za członkostwem w EPP, choć jak sam mówi – z zaciśniętymi zębami, bo tam można najwięcej wywalczyć. Idąc tym tokiem rozumowania, to wszyscy powinni być w EPP.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *