Rękas: To my jesteśmy ci źli?

Uczestniczymy obecnie w przemianach porządku światowego, objawionego ludzkości wraz z zakończeniem istnienia ZSSR. Już sama legenda „upadku komunizmu” jest jednak na tyle fałszywa, że nakazuje zastanowić się nad prawdziwą genezą obecnych procesów, bez zrozumienia której nie sposób pokusić się o najogólniejsze choćby prognozy przyszłości.

Naturalna ewolucja kapitalizmu

Przede wszystkim więc Związek Sowiecki bynajmniej nie upadł, lecz został zdradzony i sprzedany przez swoje kierownictwo, zainteresowane rozkradzeniem gigantycznego majątku wytworzonego przez państwo sowieckie i dołączeniem do już wówczas realizowanego neoliberalnego projektu globalistycznego, dla którego ZSSR był istotną przeszkodą. Procesy, o których mówimy są jednak znacznie starsze od zimnej wojny i należy je analizować w perspektywie naturalnej ewolucji systemu kapitalistycznego w kierunku unitarnego Systemu-Świata (wg terminologii Immanuela Wallersteina). W jego ramach rolą hegemona jest nie tyle przywództwo polityczne, co raczej zabezpieczanie interesów kapitału jako siły niezależnej i w istocie nadrzędnej nad interesami poszczególnych państw. Na skalę globalną pozycję taką udało się uzyskać dopiero Stanom Zjednoczonym, jednak w poszczególnych cyklach hegemonicznych podobną rolę odgrywały Imperium Brytyjskie, Niderlandy czy Republika Genueńska (w rywalizacji z wenecką). Wszystkie one realizowały interesy elit finansowych o charakterze transnarodowym (także w okresie przed nowożytną etnogenezą, tj. XIX-XX wiekiem). To w ten scenariusz wpisywało się zarówno wymyślenie współcześnie rozumianych narodów, jak i dążenie do dekompozycji tradycyjnych, wspólnotowych monarchii, na czele z Imperium Rosyjskim. Pamiętajmy, że równorzędnymi celami anglosaskimi w dążeniu do wybuchu Wielkiej Wojny światowej było nie tylko powstrzymanie i osłabienie Niemiec oraz rozbicie i opanowanie Turcji, wraz z należącym do niej Bliskim Wschodem, ale także przejęcie kontroli nad Rosją, a więc państwem formalnie sojuszniczym. Ten ostatni proces i tak się zresztą dokonywał wskutek postępów kapitalizmu w Imperium carskim, jednak zachodni kapitaliści było niecierpliwi. Stąd właśnie doprowadzenie do rewolucji lutowej, jednego z największych nieszczęść w historii Rosji, które jednak ostatecznie obróciło się przeciw swoim sprawcom, wraz z ludową reakcją w postaci rewolucji październikowej i walki narodów Rosji przeciw zachodniej interwencji.

Niespodziewane przeszkody

 

ZSSR znalazł się czasowo poza rodzącym się Systemem-Światem, niemal jak w czasach Iwana Groźnego, powoli nawiązując kontakty, jednak nie wyrzekając się (do czasu) własnej, odrębnej pozycji poza schematem Rdzeń – Pół-peryferie – Peryferie. Poza Sowietami jednak globalna transformacja nabierała tempa. Tak zwany system wersalski, który kłamliwie opisywano jako ukierunkowany na utrwalenie pokoju, służył w istocie celom dokładnie przeciwnym. Stworzone w Europie słabe i skłócone państwa narodowe miały być tylko etapem pośrednim do fazy kolejnej: regionalnej i z czasem globalnej integracji i unifikacji. I znów, procesy te miały zostać przyspieszone w wyniku wojny światowej, dzięki której, jak liczono, uda się też rozwiązać problem państwa sowieckiego, które zniszczone w wojnie mogłoby zostać bezpośrednio włączone do projektu. I znowu jednak, narody sowieckie zaskoczyły globalnych planistów dokonując niemożliwego i wygrywając wojnę światową. W tej sytuacji, w ramach osiągniętej bezpośrednio po niej strategicznej równowagi jądrowej, zdecydowano się atak bezpośredni zastąpić rywalizacją dyskursu ideologicznego i dążeniem do osłabienia i z czasem przejęcia bloku wschodniego dzięki ekspansji liberalnej hegemonii kulturowej. Słabły również bariery i faktycznie, już w latach 60-tych, a zwłaszcza 70-tych ZSSR i jego satelici zostali wciągnięci w cały szereg powiązań z Systemem-Światem, mimo formalnej, ideologicznej wrogości stając się jeśli nie wprost jego częścią, to na pewno współzależnym kontrahentem. W tamtym okresie takiego uwikłania udało się natomiast unikać komunistycznym Chinom.

Pokusa

Równocześnie uwikłanie sowieckie tylko rosło, a dominacja ideologiczna Zachodu nad blokiem wschodnim stawała się coraz wyraźniejsza i to pomimo ewidentnych sukcesów geopolitycznych tego drugiego, skutecznie przeciwstawiającego się neokolonialnemu imperializmowi w Azji, Afryce, a nawet na kontynencie amerykańskim. Wciąż jednak rosła atrakcyjność zachodniego stylu życia nie tylko wśród mieszkańców demoludów, łudzonych amerykańskimi serialami, ale przede wszystkim w oczach przywódców i aparatu partyjnego ZSSR i demoludów. Obserwowali oni, jak w USA i UK kapitał, działając przez swych wynajętych aktorów, Ronalda Reagan i Margaret Thatcher, dokonuje gigantycznego zaboru własności publicznej komercjalizując, prywatyzując i kapitalizując nie tylko całe sektory gospodarki, ale wręcz całe dotąd nieekonomiczne sfery ludzkiego życia. Program ten był skrajnie wręcz niekorzystny zwłaszcza dla zachodniej klasy robotniczej, ale docelowo także do skazanej na dezintegrację klasy średniej, okazał się jednak szalenie kuszący dla liderów sowieckich i (post)komunistycznych. W efekcie postanowiły one nie tylko zdradzić własny kraj i społeczeństwo, ale także sprzedać swoich sojuszników, w tym i Polskę. To sowieccy sprzedali Zachodowi Polaków, nie odwrotnie, za rzadko się o tym pamięta nie tylko w Warszawie, ale zwłaszcza w Moskwie! W dalszej kolejności, w ramach takich samych złodziejskich transakcji wyprzedano także poszczególne republiki sowieckie (i zdewastowano Jugosławię), stąd również obecny konflikt na Ukrainie należy widzieć jako prostą konsekwencję tamtych diabelskich targów.

Rozwidlenie

Obecny etap globalnej transformacji to jednak oczywiście coś więcej niż dojadanie resztek po Sojuzie. Jeśli zrozumiemy, że jedną z możliwych dróg ewolucji Systemu-Świata jest wyeliminowanie pośrednictwa państw w ogóle, nawet tych najpotężniejszych – wówczas próby odzyskiwania kontroli i budowy ładu wielobiegunowego na poziomie geopolitycznym mają charakter reakcji antyglobalistycznej. Rzecz jasna możliwe są także inne scenariusze i interpretacje. Działania Stanów Zjednoczonych mają charakter obrony uprzywilejowanej pozycji w obrębie systemu nie tyle przeciw jego przeciwnikom, co przed konkurentami w jego obrębie, czyli obecnie Chinami. To Chiny mają bowiem wszelkie dane, by stać się następnym centrum Systemu-Świata, ich gospodarka i społeczeństwo są znacznie lepiej sprofilowane by efektywnie uczestniczyć w procesach globalistycznych, a w takim razie agresja Zachodu na Rosję to zarówno prewencja przed bliższą współpracą chińsko-rosyjską, jak i rodzaj kary za odrzucenie przez Moskwę uczestnictwa w zachodnim sojuszu antychińskim. Rosja jest zatem eliminowana jako słabsza przed ostatecznym starciem z Chinami, podobnie jak Cesarstwo Niemieckie w Wielkiej Wojnie będąc nie głównym, ale  jednym z równorzędnych celów wojennych Anglosasów działających w interesie części globalnej finansjery. Tej, która okazałaby się przegrana, gdyby Pekin i Szanghaj trwale zajęły miejsca Wall Street i City.

Nie tylko wojna

Jedno należy podkreślić – nie mówimy tylko o wojnie, ale o globalnej transformacji, która obejmuje wszystkie sfery ludzkiego życia. Rosjanie znów opierają się dłużej i skuteczniej niż się spodziewano, ale zauważmy, że tak jak poprzednio nie powstrzymuje to przeobrażeń w innych częściach Systemu-Świata. Przeciwnie, dzięki wojnie na Ukrainie udało się uzyskać wręcz przyspieszenie tak istotnego elementu agendy globalistycznej, jak transformacja energetyczna. To z kolei nie tylko zmiana gospodarcza, ale i cywilizacyjna, znacznie ułatwiająca takie mechanizmy jak funkcjonalna immobilizacja, unieruchomienie części ludzkości na poziomie przekraczającym ten przećwiczony podczas lockdownów COVIDowych. Udaje się także uzyskać coraz większy zakres kontroli bezpośredniej i inwigilacji, nie mówiąc o cenzurze i wzroście represyjności równającym się ostatecznemu zwinięciu pozorów demokracji liberalnej.

Zgubią Polskę

W I wojnie światowej żołnierz rosyjski nie zdawał sobie sprawy, że jego głównym wrogiem nie są Niemcy i Austriacy w okopach naprzeciwko. Podczas rewolucji i wojny domowej krasnoarmiejec nie miał świadomości, że będąc rewolucjonistą broni zarazem elementów tradycji pierwotnej. W Wojnie Ojczyźnianej żołnierz sowiecki bił się z  nazizmem, nie kojarząc pojęcia Systemu-Świata. A jednak wszystkie te płaszczyzny nakładały się na siebie, wspólnie prowadząc nas do obecnego momentu historycznego. Nieszczęście polega zaś na tym, że w następnej kolejności w tym samym schemacie strzelać do siebie będą żołnierze rosyjscy i m.in. polscy. Co ciekawe, ci sami ludzie, którzy oburzali się na stwierdzenie, że Ukraina chciała zaatakować Rosję – dziś chcą, by Polska zrobiła to samo, bo przecież wprowadzenie polskich wojsk na Ukrainę zostanie odebrane w Rosji jako atak. I niestety, spora grupa odbiorców znów to łyknie, wystarczy im jakiś idiotyczny slogan, w rodzaju „Przecież lepiej wojować nad Dnieprem niż nad Wisłą!”, by nawet nie pomyśleli, że najlepiej byłoby nie walczyć w ogóle. Tyle lat słyszymy w Polsce, że Rosjanie chcą nas napaść, że aż sami na nich napadniemy. Ci ludzie zgubią Polskę, a potem powiedzą, że to nasza wina, bo ostrzegaliśmy…

Po złej stronie

Co gorsza, Polacy będą walczyć wbrew polskim najbardziej fundamentalnym interesom i potrzebom. Pozycja Polski najpierw w ramach wczesnokapitalistycznych łańcuchów kapitałowo-towarowych/rozwojowych, a obecnie w obrębie Systemu-Świata oznaczała i oznacza dla nas zawsze stałą peryferyzację, z okresowymi awansami do sfery pół-peryferiów Jeśli spośród wielu dostępnych scenariuszy przemian globalnego kapitalizmu wybrany zostanie Zero-Growth, wówczas ostatecznie skończy się polski mit „doganiania rozwiniętego Zachodu”, bowiem czeka nas w założeniu wieczna staza. Być może niewielki progres byłby możliwy przy utrzymaniu modelu kapitalizmu zbliżonego do obecnego post-konsumpcjonizmu, ten wariant utrzymania Systemu-Świata wymagałby zastąpienia Stanów Zjednoczonych przez Chiny, które musiałyby przejąć funkcję państwa przewodzącego. Dokonanie tego typu podmiany również jednak może okazać się niemożliwe bez wojny, jeśli nie pełnowymiarowej, to gospodarczej, znowu – z Polakami walczącymi przeciw własnym perspektywom awansu w hierarchii świata czy choćby poprawy poziomu życia.

Reasumując, jednym z najpoważniejszych wyzwań stojących przed Polakami w obliczu globalnych przemian i regionalnych konfliktów, jest zrozumienie, że w obecnej konfiguracji geopolitycznej, w obecnym stanie hegemonii kulturowej i przy obecnym poziomie dominującego dyskursu ideologicznego – jesteśmy po złej, niekorzystnej dla nas samych stronie. I chcemy zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 52 Average: 4.2]
Facebook

13 thoughts on “Rękas: To my jesteśmy ci źli?”

  1. „Pamiętajmy, że równorzędnymi celami anglosaskimi w dążeniu do wybuchu Wielkiej Wojny światowej było nie tylko powstrzymanie i osłabienie Niemiec”

    Więc to nie Niemcy dążyły do wybuchu wojny?

  2. Świetne, podpisuję się pod tymi tezami
    . Chciałbym poznać więcej tekstów (książek, artykułów) pana Rękasa na ten lub zbliżony temat. Pozdrawiam serdecznie, Mirosław

  3. Jak zwykle ciekawa interpretacja. Mam jedną uwagę stylistyczną: słowo sowiecki jest rusycyzmem, po polsku mowimy radziecki, podobnie jak nie powiemy greatyci o Brytyjczykach, czy uniteci o Amerykanach. W polskiej politologii ten fatalny bład pokutuje.

  4. „jesteśmy po złej, niekorzystnej dla nas samych stronie. I chcemy zrobić sobie jeszcze większą krzywdę”

    Nie całkiem „my” sami; jesteśmy na tę stronę wpychani przez agenturę rządzącą Polską nieprzerwanie od 1939 r. — i to ta właśnie agentura chce nam zrobić krzywdę, dążąc zresztą do depolonizacji Polski oraz marginalizacji etnicznych Polaków.

  5. … „Jesteśmy po złej, niekorzystnej dla nas samych stronie. I chcemy zrobić sobie jeszcze większą krzywdę.” A byliśmy, kiedykolwiek po tej dobrej? Powtórzę co już kiedyś tu pisałem. Polska jest mieszanką megalomaniakalnej idei narodowej wyjątkowości, gdzie patriotyzm i śmieszność „krzyżami się mierzy.” I będzie to aktualne do samego końca mojego lub jej, jak mawiał Franz Linda. Niezatapialna, mówią jej Małgośka, śpiewa słowami Agnieszki Osieckiej „… życie to bal jest nad bale! Niech żyje bal! Drugi raz nie zaproszą nas wcale!…” i widzę tych naszych pomazańców bożych, sól tej ziemi. Właśnie polecieli dwoma samolotami na wezwanie warzywa na sterydach made in USA, po wytyczne. Zakłamane, plugawe karły moralne, jesteście solą z piachem, do posypywania dróg może tylko tej zimy. Wy tępe korkociągi, popychadła wiecznie knującej padliny zza oceanu, nas też drugi raz nie zaproszą. A wy chcecie zaserwować nam i naszym dzieciom bal, ale powalonego drzewa, jak robią to obecnie na oszukanej, naiwnej Ukrainie, podobni wam krwawi klauni. Papież ciągle mówi by wybaczać, tyle że to kompetencje Boga. Zamiast klepać pacierze powinien, wykorzystując swoje koneksje załatwić wam i innym zbrodniczym szumowinom, z nim spotkanie. My to mamy szczęście żyć w kraju nad Wisłą, tylko w tym momencie kurwa zezowate. Chyba skończę z tym, jak to poetycko mówią, przelewaniem frustracji politycznych na papier. Brakuje słów, a mięsem i kamieniami przyzwoitość z dobrym obyczajem nie pozwalają rzucać. A samo puszczanie tej samej płyty w pętli niczego nie zmieni tylko w końcu wkur… słuchaczy , samego mnie i et cetera.

    1. Akurat Ukraińcy zostali oszukani na własne życzenie — po raz kolejny dając się nabrać na ideologię doncowsko-banderowską.
      Jak w ogóle można poważnie brać takie zbrodnicze brednie? Przecież już to samo dla każdego w miarę normalnego człowieka winno być odstręczające.

  6. Dominująca pozycja krajów Zachodu w dzisiejszym świecie nie wynika, jak to się w Moskwie wydaje, z żadnych makiawelicznych knowań, tylko z dużo od rosyjskiego i chińskiego (ChRL) lepszego sposobu organizacji i ustroju społeczno-gospodarczego. Dobrym miernikiem takiego poziomu jest skorygowany wskaźnik IEF (index of economic freedom), wbrew swojej nazwie nie mierzący właściwie wolności gospodarczej, tylko właśnie jakość rządów, chociaż to pierwsze wynika wprost z tego drugiego. Oryginalny IEF składa sie z 12 części składowych, z których trzy jednak nie mają realnego wpływu na sukces ekonomiczny danego kraju, liczy się więc pozostałe dziewięć – tzw IEF 9D.

    Mierzona tym wskaźnikiem przepaść pomiędzy krajami cywilizowanymi, wolnorynkowymi i praworządnymi (nazywanymi w powyższym tekście „Systemem Światem”), a krajami dzikimi, zacofanymi, skorumpowanymi i zamordystycznymi, które dzisiaj się próbują organizować w BRICS, jest gigantyczna i wynosi kilkadziesiąt punktów (na sto możliwych). Dopóki te kraje nie zmienią swojego ustroju w kierunku wysokiego IEF (praworządnego, wolnorynkowego, chroniącego własność prywatną), dopóty nie będą miały żadnych szans na osiągniecie choćby tylko porównywalnego z Systemem-Światem poziomu rozwoju i dobrobytu. Nie będą też miały żadnych szans na stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia dla jego pozycji, czy zbudowanie jakiegoś „alternatywnego bieguna”, co daremnie stara się uczynić BRICS.

    Kiedy jednak jakiś kraj spoza systemu-świata, osiąga podobny poziom rozwoju cywilizacyjnego (wysoki IEF 9D), wcale nie stara się o zastąpienie dotychczasowych liderów, tylko przeciwnie, dołącza do ich grona, tak jak zrobiły to kraje ewidentnie niezachodnie, jak Izrael, Tajwan, Japonia, Singapur, czy Korea płd

    Jak wynika z powyższego artykułu, w Moskwie bowiem kompletnie nie rozumieją, skąd bogactwo krajów wysokorozwiniętych się bierze. A bierze się z wysokiego stopnia komplikacji gospodarki, złożonego podziału pracy, optymalizacji procesów gospodarczych i szerokiego poziomu współpracy pomiędzy podmiotami gospodarczymi – czyli właśnie globalizacji i wzajemnej wymiany handlowej. I chociaż USA czasami zawodzą jako lider systemu-świata, to i tak nie widać na horyzoncie nikogo, kto mógłby je w tym zastąpić, bo na pewno tym kimś nie jest ChRL z IEF 9D niższym od amerykańskiego o 31 punktów. Tym bardziej naturalnie nie zrobi tego rozpadająca się Rosja.

    Przynależność do systemu-świata jest tak korzystna, że społeczeństwa, zarówno na poziomie zbiorowym jako państwa, czy indywidualnym, jako migranci, nieustannie usiłują do systemu-świata dołączyć, czemu sprzeciwiają się skorumpowane i nieudolne rządzące w krajach zacofanych (Rosja, ChRL), elity, opierające swoja pozycję nie na pracy i innowacjach, tylko na kontrolowaniu aparatu przymusu. Produktywność gospodarki (PKB per capita, PKB na godzinę pracy) w krajach zacofanych ani się umywa do tej w krajach systemu-świata, ale elity w Rosji czy ChRL, mogą, wykorzystując swoją pozycję, zagarnąć dla siebie znacznie większy odsetek tej produkcji, niż elity systemu-świata, dlatego aktywnie bronią się przed dołączeniem do strefy cywilizowanej, czego jednym z wyrazów jest rosyjska napaść na Ukrainę, któa ośmieliął się wyrazić wolę wyrwania się z prymitywizmu „ruskiego mira” i dołączenia do krajów cywilizowanych (systemu-świata)

  7. Skoro Moskwa uzna ewentualną obecność polskich i w ogóle natowskich żołnierzy na Ukrainie za „napaść”, to równie dobrze może za napaść uznać obecność natowskich żołnierzy w Polsce. Dla Rosji tylko te kraje nie stanowią dla niej zagrożenia, i nie knują, aby na nią napaść, które Moskwa bezpośrednio kontroluje, jak np. Białoruś. Tak właśnie Moskwa sobie wyobraża „przyjazne stosunki” 🙁

  8. Fakt, że w pewnym momencie projekt radziecki został przejęty przez agentów i jakiś nieciekawych ludzi którzy ten projekt sprzedali właśnie jest miarą upadku Związku Sowieckiego. To trochę jakby powiedzieć postmajdanowa Ukraina nie upada i wszystko byłoby w porządku tylko, że to kierownictwo jest takie zdradzieckie.

    Zaryzykuje stwierdzenie, że ZSRR od zarania było powiązane z systemem światem. Kto im te okręgi przemysłowe w tajdze projektował? ZSRR, szczególnie za śp. Stalina nie było zaprzeczeniem globalnej transformacji tylko jej esencją. Wielka korposzczurownia w której masy pozbawionych własności mrówek doskonaliły proces produkcji, wykorzystywały efekt skali itp.

    Jakich „elementów tradycji pierwotnej” bronił w trakcie wojny domowej krasnoarmiejec? Chodzi o sytuację w której jakieś plemię wykonuje ciężką i niebezpieczną pracę, na przykład wydobywa surowce z kopalni i dostaje co jakiś czas bęcki od drugiego plemienia gdy źle pracuje?

  9. Reasumując: Karl Jaspers miał napisać: zrozumienie jest zarazem WARTOŚCIOWANIEM i autora 'reasumpcja’ jest dokładnie tym procesem
    ale mój protest budzi że wg autora ZROZUMIENIE (że jesteśmy w ciemnej dupie) to wezwanie do PASYWNOŚCI !!!!
    NIE-NIE-NIE-NIE !!!!!
    Musimy w każdej chwili swojego życia 'tu i teraz’ piętnować 'ciemnodupstwo’ Ukroplin i sprawców tego status quo>>US – NATO- EU etc i lokalnych szabesgojów w jakim się znaleźliśmy
    oczywiście ryzykując utratą wolności (bo paragraf zawsze się znajdzie).

  10. Warto zwrócić jeszcze uwagę, że to co w Moskwie nazywają „systemem-światem” jest właśnie ośrodkiem cywilizacji, praworządności i dobrobytu. Do tego „systemu” usiłują się dostać, czy to zbiorowo, wprowadzając odpowiednie reformy, czy to indywidualnie, jako migranci, wszystkie społeczności znajdujące się na zewnątrz „systemu-świata” Dzisiaj również wielu Chińczyków z ChRL i Rosjan, usiłuje się osiedlić w USA i w Europie, a Arabowie, wszelkimi, legalnymi i nielegalnymi, sposobami, próbują zamieszkać w Izraelu, natomiast ruchu w drugą stronę, jakoś się nie obserwuje. 🙂 Ludzie głosują nogami.

    Poza cywilizacją znajdują się bowiem tylko kraje dzikie, zacofane, skorumpowane i socjalistyczne, gdzie jest tylko mrok, płacz i zgrzytanie zębów.

  11. Poza Zachodem istnieją przecież pewne niebiedne, a czasem nawet i bogate państwa, choć jest ich mało, a to w dużej mierze z racji zbudowanego przez tenże bankierski Zachód opresyjnego systemu-monopolu. Zachód jest zasobniejszy kosztem reszty świata. I rzeczą arcytrudną jest zmiana tego stanu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *