Wielomski: Kompleks rewolucjonisty. Rosja a polska samoświadomość narodowa (cz. I)

 

W stosunkach międzynarodowych państwo powinno kierować się własnym interesem narodowym i racją stanu[1], a nie kompleksami, fobiami i innymi czynnikami irracjonalnymi, zaburzającymi oglądanie stosunków międzynarodowych jako racjonalnie rozgrywanej partii szachów, tyle, że z udziałem nie 2, lecz wielu rozgrywających (poliarchia). Terapia lecząca kompleksy ma w tym przypadku istotne skutki dla polityki, stanowiąc także przedmiot badania politologa.

Jednakże na początku tego tekstu musimy poczynić jedną istotną uwagę. Jakkolwiek artykuł ten dotyczy polskich kompleksów wobec Rosji, to jego autor nie jest z wykształcenia psychologiem, więc tekst ten nie rości sobie pretensji, aby być pracą z dziedziny nauk o ludzkiej psyche. Autor niniejszego tekstu jest politologiem i sam tekst także będzie miał charakter analizy stricte politologicznej. Dlatego pod pojęciem kompleksu i kompleksów będziemy tutaj rozumieli zawsze potoczne znaczenie tego terminu. Jako kompleks rozumieć będziemy głęboko utajone poczucie niższości, które jest maskowane przez publiczne wyrażanie uczucia odwrotnego, a więc przez manifestowanie poczucia wyższości i pogardy w stosunku do osoby, której w rzeczywistości osoba zakompleksiona bardzo się obawia. Wyrazem tak rozumianego kompleksu jest system prowokacyjnych zachowań w stosunku do tego, przed kim w rzeczywistości odczuwamy paniczny strach, ale swój rzeczywisty stan ducha maskujemy w postaci manifestacji buty i pogardy. W ten właśnie sposób postrzegamy stosunek Polaków do Rosji i Rosjan przez ostatnich 250 lat naszej wspólnej historii. Kompleks ten politycznie jest szkodliwy i zaburza polską percepcję Rosji jako jednego z głównych aktorów światowej sceny politycznej.

Istnienie polskiego kompleksu w stosunku do Rosji i Rosjan uważamy za fakt, który nie budzi wątpliwości. Nie uważamy go także za wstydliwy, ani za specyficznie polski. Prawie każdy naród ma lub miał jakieś kompleksy w stosunku do innych narodów i państw. Wielu badaczy idei dostrzega, że poczucie kompleksu niższości, upokorzenia lub klęski jest jednym ze źródeł współczesnej idei i tożsamości narodowej. Możemy to zilustrować kilkoma przykładami:

1/ Niemieckość narodziła się na samym początku XIX wieku jako odpowiedź na poniżenie ze strony Francji, gdy armie napoleońskie gromiły raz za razem wojska pruskie i austriackie, a Bonaparte samowolnie zmieniał granice państw Rzeszy, zniósł cesarstwo (1806), komasował księstwa w większe jednostki terytorialne, wywracał do góry tradycyjne germańskie prawa, aby zastąpić je własnym Code Civile, grabił, wybierał rekruta, obciążał kraj podatkami[2].

2/ Francuska duma z Rewolucji Francuskiej i zwycięstw epoki napoleońskiej przemieniła się w narodową frustrację i ciężki kompleks, a w końcu zaowocowała powstaniem nowoczesnego nacjonalizmu, po sromotnej klęsce Francuzów pod Sedanem i utratą Alzacji i Lotaryngii na rzecz zjednoczonych Niemiec (1870). Tak zwycięzca stał się zwyciężonym[3].

Podobne przykłady można mnożyć, a tłumaczą one dlaczego w literaturze naukowej dotyczącej nacjonalizmu panuje przekonanie, że nowoczesne poczucie narodowe jest ściśle powiązane z poczuciem porażki, poniżenia i występowaniem kompleksu wobec hegemona lub zwycięzcy[4]. Poczucie narodowe, dowodzi francuski socjolog badający zjawisko nacjonalizmu Raoul Girardet, może posiadać dwa dialektycznie sprzeczne źródła: wielkie poczucie porażki i upokorzenia, albo poczucie wygranej, zwycięstwa i sukcesu. To dwie strony tego samego medalu i obydwa stany duchowe mogą być przyczyną nacjonalizmu: wynikłego z klęski lub ze zwycięstwa[5].

Przywołaliśmy przed chwilą autorytet Raoula Girardeta nie przypadkowo. Polskie i rosyjskie poczucie narodowe mają bowiem te dwa odmienne źródła, sprzeczne w stosunku do siebie.

W literaturze światowej panuje pogląd, że rosyjska imperialna duma narodowa w XIX wieku pojawiła się jako kulturowa reakcja na poczucie sukcesu i zwycięstwa, z powodu udanej budowy euroazjatyckiego imperium, sięgającego od Warszawy po Władywostok. Niebagatelne znaczenie miały także znaczące wpływy na Bałkanach, osiągnięte dzięki sympatii ludów słowiańskich widzących w Rosji wyzwolicielkę od wielowiekowego panowania tureckiego (Serbia, Bułgaria). Oficjalnymi doktrynami tego wielkorosyjskiego nacjonalizmu były prawosławie, panslawizm i carskie samodzierżawie[6].

Polskie poczucie narodowe i nacjonalizm narodziły się w XIX wieku w opozycji do rosyjskiego panowania nad terenami Królestwa Kongresowego i wielkimi połaciami kresów byłej Rzeczypospolitej Szlacheckiej. Polski nacjonalizm wyrósł nie tylko z powodu tendencji niepodległościowych i irredentystycznych, lecz także – o czym rzadko się dziś pamięta – z ideologicznej opozycji pomiędzy polską ideą wolności, a rosyjską ideą samodzierżawia. W sposób charakterystyczny dla wczesnego dziewiętnastowiecznego europejskiego nacjonalizmu, polski romantyzm polityczny skierowany był przeciwko despotyzmowi, którego symbolem była carska Rosja. Ujął to znakomicie Adam Mickiewicz w Reducie Ordona, pisząc:

Gdzież jest król, co na rzezie tłumy te wyprawia?

Czy dzieli ich odwagę, czy pierś sam nadstawia?

Nie, on siedzi o pięćset mil na swej stolicy,

Król wielki, samowładnik świata połowicy;

Zmarszczył brwi, – i tysiące kibitek wnet leci;

Podpisał, – tysiąc matek opłakuje dzieci;

Skinął, – padają knuty od Niemna do Chiwy.

Mocarzu, jak Bóg silny, jak szatan złośliwy,

Gdy Turków za Bałkanem twoje straszą spiże,

Gdy poselstwo paryskie twoje stopy liże, –

Warszawa jedna twojej mocy się urąga,

Podnosi na cię rękę i koronę ściąga,

Koronę Kazimierzów, Chrobrych z twojej głowy,

Boś ją ukradł i skrwawił, synu Wasilowy![7]

Problem opozycji pomiędzy polską ideą demokratyczną, odziedziczoną po tradycji szlacheckich wolności i parlamentaryzmu, a rosyjską ideą autorytarną był analizowany między innymi przez polskich konserwatystów. Ponad 100 lat temu Wincenty Kosiakiewicz poświęcił temu problemowi książeczkę Co demokracja dała Polsce (1913), dowodząc w niej, że rzeczywisty spór polsko-rosyjski w okresie rozbiorów nie dotyczył wcale sprawy narodowościowej, lecz demokratycznej. W XIX wieku Polacy konsekwentnie odrzucali wszystkie oferty rosyjskie dające nam mniejsze lub większe formuły do narodowego samostanowienia (Królestwo Kongresowe połączone unią z Rosją w 1815 roku i autonomię w okresie reform margrabiego Wielopolskiego), gdyż zaprzątnięci byli wielką idée fixe demokratyzacji ziem polskich, Europy, a nawet samej Rosji. Dlatego Powstanie Kościuszkowskie wybuchło, aby ratować Wielką Rewolucję we Francji (1794)[8], a Listopadowe, aby ratować rewolucję we Francji i w Belgii (1830)[9]. Powstanie Styczniowe (1863) Kosiakiewicz ocenia bardziej jako demokratyczną rewoltę przeciwko absolutyzmowi, w imię egalitaryzmu, niż jako sprawę narodową[10]. Powstania polskie były częścią ogólnoeuropejskiej rewolucji demokratycznej przeciwko światu Ancien Régime’u, wpisując się w dążenia egalitarne, określane przez polskich konserwatystów mianem dziewiętnastowiecznej „choroby wieku”[11].

Spór polsko-rosyjski był zdeterminowany nie tylko z powodu odmiennych idei, lecz także z przyczyn geopolitycznych. Przez ostatnie 250 lat Polacy i Rosjanie toczyli zawzięty pojedynek geopolityczny o panowanie nad słowiańszyzną rozciągającą się między Terespolem a Moskwą, czyli o terytoria dzisiejszej Białorusi, Ukrainy, krajów nadbałtyckich i zachodnie rubieże Rosji (Smoleńsk z okolicami). Ta ciężka walka miała swoje źródło w uniach polsko-litewskich, w wyniku których obszerne etniczne i cywilizacyjne ziemie ruskie znalazły się w granicach Rzeczypospolitej Obojga Narodów, gdzie stały się terenem eksploatacji dla polskich lub spolonizowanych magnatów kresowych. Z kolei Moskwa zawsze uważała się za Trzeci Rzym[12], czyli za stolicę pan-ruskiego prawosławia, obierając sobie za cel zjednoczenie wszystkich ziem ruskich i prawosławnych. Skazywało to Polaków i Rosjan na wielosetletni śmiertelny konflikt o geopolityczną przestrzeń Europy środkowo-wschodniej, przy czym w sporze tym ze strony polskiej chodziło jedynie o interes wąskiej grupy wielkich posiadaczy ziemskich, gdy po stronie moskiewskiej o wielki projekt cywilizacyjny.

Do połowy XVII wieku Rzeczpospolita była stroną mocniejszą w tym geopolitycznym konflikcie, ponieważ posiadała większe zasoby, lepszą organizację polityczną i militarną, mimo słabości organizacyjnej państwa polsko-litewskiego, któremu chronicznie brakowało silnej władzy monarszej i stałych podatków. Tę przewagę symbolizują wyprawy łupieżcze na Moskwę pod pretekstem osadzania na Kremlu kolejnych Dymitrów-samozwańców (1604-10) czy też bitwa pod Kłuszynem (1612). Ta ostatnia ukazała nieprawdopodobną przewagę polskiej techniki militarnej i umiejętności taktycznej nad armią rosyjską, przeważającą liczebnie kilkukrotnie (10 tys. przeciwko 35 tys.).

W połowie XVII wieku Rosja jednak przezwyciężyła wewnętrzne słabości i zaczęła coraz lepiej organizować swoje potencjalnie wielkie zasoby. W tym czasie demokracja szlachecka w Rzeczypospolitej przechodziła kryzys, a samo państwo poczynało zmierzchać z powodu nieładu wewnętrznego spowodowanego osłabieniem władzy monarszej i supremacją egoistycznie nastawionej szlachty, przedkładającej interesy stanowe nad ogólne. Od Wojny Północnej (1700-21) i epoki saskiej Rzeczypospolita faktycznie stałą się rosyjskim protektoratem. Role odwróciły się. Skutkiem wielkiej walki o panowanie nad Europą środkowo-wschodnią Polska stała się krajem zależnym od zwycięskiej potęgi ze wschodu.

Historia ostatnich 250 lat – co zrozumiałe i łatwo wytłumaczalne psychologicznie – wzmagała antyrosyjską fobię po polskiej stronie, po stronie przegrywającej konfrontację o panowanie nad wielkimi połaciami Europy wschodniej, której uwieńczeniem ostatecznie była utrata niepodległości i rozbiory Rzeczypospolitej. Upadek własnej państwowości stworzył nacjonalistyczne antyrosyjskie stereotypy, karmiące się widokiem kibitek, kajdaniarzy prowadzonych na Syberię, Katynia, Polaków wywożonych do łagrów w epoce stalinowskiej, Żołnierzy Wyklętych, a wreszcie obrazami poległych w wypadku lotniczym pod Smoleńskiem, w wyniku rzekomego spisku i sojuszu Donalda Tuska z Władimirem Putinem, scementowanego dwoma wybuchami w samolocie przed zderzeniem ze słynną brzozą w lesie obok lotniska.

Prawdziwość lub nieprawdziwość tych wyobrażeń nie jest tutaj istotna. Niektóre stereotypy mają ugruntowanie historyczne, które nie budzą wątpliwości i spory budzić może zakwalifikowanie ich jako zbrodni wojennych lub ludobójstwa (Katyń). Inne kwestie są już bardziej kontrowersyjne, a mamy tutaj na myśli na przykład zasadność wywożenia na Syberię polskich skazańców, w istocie będących – z perspektywy rosyjskiej – wywrotowcami i terrorystami (jakby to powiedziano w dzisiejszej propagandzie politycznej), działającymi na zachodnich rubieżach cesarstwa[13]. Niektóre z tych stereotypów nie mają zaś żadnego uzasadnienia racjonalnego, a mamy tutaj na myśli wysuwane w Polsce, jedne za drugimi, hipotezy dotyczące rzekomego zamachu nad lotniskiem w Smoleńsku[14].

Powtórzmy raz jeszcze, że dla kształtowania i sterowania poczuciem narodowym prawdziwość i fałsz takich stereotypów nie ma znaczenia. Niemiecka nauka zajmująca się nacjonalizmem i mitami narodowymi chętnie posługuje się terminem „teorii obrazów” (die Bildtheorie), czyli stereotypów (Vorstellung, Lebensart, Denkart) kształtowanych przez twórców poczucia narodowego i sterujących jego kształtem. Przy budowie obrazów nie chodzi o prawdę, lecz o artyzm z jakim się je tworzy i siłę ich wymowności, dzięki czemu odciskają się trwałym piętnem w umysłowości narodowej[15]. Świadomością narodową, poprzez tworzenie takich obrazów i tendencyjne pisanie historii narodowej, sterują zaś zręcznie intelektualiści, często o rewolucyjnym i wywrotowym światopoglądzie[16]. Polski patriotyzm i nacjonalizm nie wymykają się tej powszechnej zasadzie. Takie obrazy stworzone zostały także dla Polaków, a są to obrazy wiecznej wojny z Moskwą, kibitek, Katynia, ofiar gułagów, pomordowanych przez NKWD Żołnierzy Wyklętych, a ostatnimi czasu wizje zamachu w Smoleńsku. Wrogość do Rosji i Rosjan zdaje się być esencją tak rozumianej polskości i to od Adama Mickiewicza po Antoniego Macierewicza. Antyrosyjska tradycja partii politycznych wyrosłych z tradycji solidarnościowej nie wyskoczyła niczym Atena z głowy Zeusa, lecz jest celowym konstruktem doktrynalnym, który narodził się z tradycji politycznej liczącej już kilka stuleci.

Polska i Polacy od 350 lat przegrywają wojnę o panowanie nad Europą środkowo-wschodnią, jak również (militarnie) wszystkie wojny i konflikty zbrojne polsko-rosyjskie, wyjąwszy jedną jedyną wojnę polsko-sowiecką, uwieńczoną przez Bitwę Warszawską (1920), która na 20 lat uratowała naszą niepodległość i pozwoliła zachować resztki panowania na bliższych kresach, wokół Wilna i Lwowa. Przegrywaliśmy w tym czasie nie tylko walkę o przestrzeń pomiędzy Moskwą a Warszawą, ale i, przy okazji, samą niepodległość. Od wybuchu Wojny Północnej w 1700 roku do chwili obecnej (2016) minęło 316 lat w czasie których nie tylko nie udało się nam odzyskać dominacji nad bezkresnymi połaciami Ukrainy i Białorusi, ale przez 168 lat (123 lata zaborów i 45 lat PRL) większość lub całość polskich ziem była wcielona do Rosji lub znajdowała się pod jej faktyczną okupacją.

To poczucie kolejnych klęsk i upokorzeń przyczyniło się do powstania wielkiego antyrosyjskiego mitu kształtującego polską tożsamość narodową. Co ciekawe, zaborca nie mniej antypolski, a mamy tutaj na myśli Prusy (potem Niemcy), nie wywoływał właściwie nigdy aż tak negatywnych stereotypów, może poza krótką fazą Bismarckowskiego Kulturkampfu i latami II Wojny Światowej. Prusom/Niemcom zapomniano nawet to, że to one faktycznie stały za rozbiorami Polski. Ustaleń takich dokonali wprawdzie polscy historycy na podstawie dostępnych archiwaliów[17], ale opinia publiczna nigdy nie przyjęła tego faktu do wiadomości. Po 1989 roku zbrodnie niemieckie zaczęły znikać ze świadomości potocznej i zastąpiły je zbrodnie sowieckie, choć liczba ich ofiar była kilkakrotnie mniejsza, a celem Stalina nigdy nie była fizyczna eksterminacja całego narodu, a jedynie jego elit cywilizacyjnych. Doszło do sytuacji w której, aby przemówić do wyobraźni Polaków, także zbrodnie niemieckie zaczęto przyrównywać do Katynia[18]. Dla wielu młodych Polaków mit romantycznej walki z Rosją i komunizmem zaczęli ucieleśniać naziści z Waffen SS i zdrajcy pokroju Léona Degrelle’a[19].

Stało się tak dlatego, że wychowaliśmy się na narodowych obrazach zbudowanych przez intelektualistów polskiego Romantyzmu. Ten zaś w ogóle nie zauważał zagrożenia niemieckiego, koncentrując się wyłącznie na wrogości wobec Rosji. Ten błąd oceny miał 3 przyczyny:

1/ Rosją postrzegano jako głównego zaborcę, gdyż po Kongresie Wiedeńskim (1815) dzierżył w swoim ręku większość ziem etnicznie polskich. Z kolei główni twórcy polskiego Romantyzmu politycznego pochodzili z zaboru rosyjskiego, ze szlachty kresowej (A. Mickiewicz, J. Słowacki) i walkę o niepodległość utożsamiali z walką z Rosją[20]. W tym czasie polskie społeczeństwo karmiło się mitem powrotu do granic z 1772 roku i wielką przestrzenią na wschodzie, nie rozumiejąc, że dla nowoczesnego państwa port w Gdańsku i kopalnie oraz huty w Katowicach mają nieporównywalnie większe znaczenie niż setki wsi pod Kijowem pokrytych strzechami ze słomy i zamieszkałych przez ludność rusińską o zerowym związku z polskością. Obóz piłsudczykowski nie rozumiał tego jeszcze w okresie międzywojennym, na co słusznie wskazywali endecy, będący rzecznikami industrializacji i modernizacji społecznej, widzący w ziemiach wschodnich raczej hamulec rozwoju ekonomicznego[21].

2/ Rewolucyjny charakter polskiego nacjonalizmu w XIX wieku przesiąknięty był idealistyczną ideą walki o wolność naszą i waszą, na zasadzie współpracy wszystkich rewolucjonistów, także niemieckich i polskich. Zaślepienie to było jednostronne, gdyż nacjonaliści-rewolucjoniści niemieccy odrzucali prawa Polaków z zaboru pruskiego do samostanowienia, o czym świadczą postanowienia Parlamentu we Frankfurcie z l. 1848-49 w sprawie Poznańskiego[22].

3/ Istotna była także przyczyna ideologiczna. Aż do Kulturkampfu Prusy postrzegane były jako kraj nowoczesny i liberalny, pomimo panującego w nich ustroju absolutystycznego. Było to pokłosie reform Steina i Hardenberga dokonanych w czasie wojen napoleońskich, które stworzyły liberalne społeczeństwo połączone z autorytarnym państwem Hohenzollernów[23]. Dostrzegł to nie tylko Georg W.F. Hegel w swojej rozprawie o filozofii prawa (Zasady filozofii prawa)[24], ale głośno wyrażali także polscy liberałowie (kaliszanie), antyrosyjscy i zachwyceni niemczyzną równocześnie, często po niemieckich uniwersytetach[25]. Pamiętajmy, o czym już pisaliśmy, że polska niechęć do Rosji ma silne uwarunkowania ideologiczne, o charakterze rewolucyjnym i liberalnym. Tymczasem Prusy zaakceptowały liberalne społeczeństwo, wyrosłe z Rewolucji Francuskiej. Rosja zaś nie zaakceptowała, stając się symbolicznym żandarmem Europy wyrosłej z Kongresu Wiedeńskiego.

Mit antyrosyjski polskiego patriotyzmu został wzmocniony i ugruntowany w XX wieku, szczególnie w okresie PRL i, paradoksalnie, wskutek niezamierzonych skutków ubocznych propagandy politycznej komunistycznego państwa. W PRL ze szczególną zawziętością zwalczano Józefa Piłsudskiego i reżim sanacyjny[26]. Biorąc jednakże pod uwagę negatywny stosunek większości Polaków do państwa komunistycznego i jego ideologii – odbieranej jako narzucanej nam przez Związek Radziecki – nie może dziwić, że krytykę tę odczytywano odwrotnie do zamierzeń jej twórców. Ganienie Piłsudskiego i sanacji – przed 1939 rokiem nie cieszących się przecież szczególnie wielkim poparciem społecznym, na co wskazywały przeprowadzane wtenczas wybory, mimo cudów nad urną – odczytywano jako konieczność gloryfikacji osoby Marszałka i stworzonego przez niego systemu władzy, ponieważ taki rzekomo miałby być obowiązek prawdziwego Polaka i dobrego antykomunisty w czasie komunistyczno-sowieckiego panowania[27].

W okresie PRL sanacji zapomniano niepowodzenie w poradzeniu sobie z Wielkim Kryzysem Gospodarczym, który trwał w naszym kraju aż do 1935 roku, porażkę w modernizacji kraju, zaniechanie reformy rolnej, a nawet kompromitującą klęskę we IX 1939 roku, zakończoną haniebną ucieczką Naczelnego Wodza marszałka Rydza Śmigłego na Węgry, słynną i przysłowiową drogą na Zaleszczyki. Antykomunizm obozu piłsudczykowskiego przesłonił wszystkie słabości reżimu sanacyjnego, w sumie politycznie dość prymitywnego i pozbawionego pomysłów na rządzenie. Mit Piłsudskiego to kolejna odsłona obrazu antyrosyjskiego, teraz połączona dodatkowo z obrazem antykomunistycznym.

Po polityce historycznej PRL w potocznej świadomości – co autor niniejszego tekstu wyczuwa osobiście na przykład przy okazji polemik toczonych w Internecie i w tzw. mediach społecznościowych typu facebook – jedyną opozycją wobec sanacji mieli być komuniści, a nie endecja lub centrolew. Podobny fałszywy pogląd panuje odnośnie sanacyjnego (nazwijmy rzecz po imieniu) obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej, gdzie rzekomo mieliby być osadzeni sami członkowie KPP i ewentualnie ukraińscy terroryści, a nie endecy i członkowie centrolewu. Są to oczywiście, po raz kolejny, obrazy nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Przed 1939 rokiem KPP była partią absolutnie marginalną. W dodatku, ponieważ była partią nielegalną, to jej aktywistów nie trzymano w Berezie Kartuskiej na podstawie decyzji administracyjnej wychodzących z MSW (procedura typowa dla obozów koncentracyjnych), lecz w normalnych więzieniach na podstawie wyroków sądowych. Wbrew faktom zbudowano nam jednak obraz jakoby trzon antysanacyjnej opozycji stanowili komuniści. W rzeczywistości stanowili go przecież narodowcy, socjaliści i ludowcy, skupiający poparcie ok. 2/3 do 3/4 polskiego społeczeństwa, gremialnie opowiadającego się przecież przeciwko dyktaturze Piłsudskiego i skupionej wokół niego koterii oficerów.

Antysanacyjna propaganda okresu PRL wykreowała Józefa Piłsudskiego na jedynego bohatera walki o niepodległość, który pokonał bolszewików w 1920 roku (temat tabu w okresie komunistycznym, o czym jednak dosłownie wszyscy słyszeli), a następnie trzymał tę groźną grupkę sowieckich agentów i zdrajców w więzieniach, w Twierdzy Brzeskiej i w Berezie Kartuskiej. Mając do wyboru wyłącznie Piłsudskiego i KPP – gdyż taką świadomość historyczną budowała polityka historyczna w PRL, szczególnie skazując na zapomnienie tradycję endecką – Polacy gremialnie opowiedzieli się za Marszałkiem. Stał się on inkarnacją mitu antykomunistycznego i antyrosyjskiego w jednej osobie, a więc symbolem dobrego Polaka. Czym kto mniej wiedział o rzeczywistej historii, tym był bardziej gorliwym piłsudczykiem. Nie jest przypadkiem, że partia, która w Polsce uchodzi za post-solidarnościową prawicę (PiS) nie odwołuje się do tradycji Romana Dmowskiego, lecz do tradycji piłsudczykowskiej, pepeesowskiej, a więc ideologicznie lewicowej. Jest to formacja w sferze świadomościowej antykomunistyczna, lecz podświadomie jest produktem ubocznym polityki historycznej i propagandy PRL.

Na mitologicznych obrazach Józefa Piłsudskiego jako pogromcy Rosji Radzieckiej w 1920 roku ukonstytuowała się opozycja wobec Polski komunistycznej, która skupiła się w „Solidarności” i z której wyłoniły się główne partie polityczne rządzące w ostatnich latach Polską (UW, AWS, PiS, PO). Cechą charakterystyczną obozu post-solidarnościowego jest pełen fobii stosunek do aktualnej Rosji[28]. Stosunek, który określilibyśmy mianem instynktu byłego niewolnika lub instynktu byłego chłopa pańszczyźnianego. W największym skrócie polega on na głośno, hałaśliwie i publicznie manifestowanej nienawiści wobec byłego pana. Były niewolnik lub chłop pańszczyźniany na wszelkie sposoby manifestuje swoją wolność, uwielbia pompatyczne mowy deklarujące jak bardzo nie boi się swojego byłego pana, chętnie macha w jego kierunku jakimś ostrym narzędziem i miota przekleństwa. Problem tylko w tym, że zawsze czyni to będąc w bezpiecznej odległości od byłego pana lub znajdując się w grupie, która ochroni go przed gniewem byłego właściciela. Zostając z byłym panem sam na sam były niewolnik lub niewolny natychmiast traci swoją rezolutność, nie potrafi spojrzeć mu w oczy i kuli się mając w pamięci baty, które dostawał.

Psychologiczny stosunek byłego niewolnika do pana zdaje się nam wyglądać nieco inaczej niż opisywał go w słynnym obrazie Georg W.F. Hegel[29]. Nie jest to relacja dwóch równych sobie już teraz ludzi, lecz relacja wolnego z urodzenia z wyzwoleńcem. Rozumiał to dobrze Mojżesz każąc Żydom 40 lat wędrować po pustyni Synaj zanim będą zdolni założyć własne państwo i rządzić się nim bez kompleksów niższości wyniesionych po wielu wiekach niewoli.

Taki jest też skomplikowany stosunek polskich elit politycznych do Rosji, który jest upowszechniany w szerokich kręgach społecznych za pośrednictwem mediów – kanałów telewizyjnych i tytułów prasowych – zwykle zresztą znajdujących się w rękach niemieckich lub amerykańskich właścicieli. Po części wynika to z dostosowania się tych mediów do rusofobicznej mentalności odbiorcy, częściowo jednak z interesów państw z których kapitał ten pochodzi, żywo zainteresowanych podsycaniem wrogości w stosunkach polsko-rosyjskich.

Wystarczy rzucić okiem na obrazy Rosji prezentowane w mediach popierających solidarnościową wizję świata i partie polityczne pochodzące z tej tradycji, a rządzące obecnie Polską. Jest to kraj przedstawiany jako zacofany, wsteczny, stojący na skraju bankructwa, rządzony przez mafię, oligarchów, bandytów, służby specjalne, byłych enkawudzistów, w którym krytyczni wobec władzy ludzie masowo siedzą w więzieniach lub wprost znikają z ulic. Z kolei sami szeregowi przeciętni Rosjanie to notoryczni alkoholicy, niezdolni do ciężkiej i sumiennej pracy.

W szczegółach obrazy te mogą być wewnętrznie sprzeczne, zależnie od światopoglądu odbiorcy identyfikującego się z tradycją solidarnościową. Cechą Rosji Putina jest na przykład wsparcie udzielane cerkwi prawosławnej, postrzeganej jako element rosyjskiej tożsamości narodowej[30]. Dla post-solidarnościowej prawicy to kwestia wysoce niewygodna, gdyż sama broni chrześcijaństwa. W mediach katolicko-pisowskich element ten jest więc pomijany lub przeinaczany. Rosji zarzuca się tutaj komunistyczny i enkawudowski rodowód tutejszych elit politycznych, szczególnie samemu Władimirowi Putinowi; komunistyczny światopogląd rosyjskiego społeczeństwa („sowietyzacja”), przejawiający się milionami dokonywanych tam rocznie aborcji i podporządkowaniem kościoła prawosławnego służbom specjalnym, co ma sugerować nieprawdziwość otwarcia Władimira Putina na tradycyjne i prawosławne wartości. Z kolei w mediach lewicowych i liberalnych, bliskich PO i Nowoczesnej, ta sama Rosja przedstawiana jest jako przykład religijnego obskurantyzmu, polityczno-teologiczny skansen, gdzie przetrwał reakcyjny sojusz Tronu i Ołtarza, a państwo czynnie wspiera odrodzenie prawosławia, chrześcijańskiego fanatyzmu i zwalcza homoseksualistów oraz obrońców demokracji, tolerancji i open society.

Cz. II tutaj

[1] S. Bieleń: Polityka w stosunkach międzynarodowych. Warszawa 2010, s. 73-94.

[2] O. Dann: Formazione della nazione e nazionalismo in Germania nel XIX secolo. [w:] R. Lill, F. Valsecchi (red.): Il nazionalismo in Italia e in Germania fino alla Prima Guerra Mondiale. Bologna 1983, s. 58-60; idem: Nation und Nationalismus in Deutschland 1770-1990. München 1996, s. 68-84; H. Schulze: Der Weg zum Nationalstaat. Die deutsche Nationalbewegung von 18. Jahrhundert bis zur Reichsgründung. München 1994, s. 62-63; idem: Staat und Nation in der europäischen Geschichte. München 1999, s. 198-202.

[3] M.-M. Martin: Histoire de l’unité française. Paris 1957, s. 335-76; J. de Viguerie: Les deux patries. Essai historique sur l’idée patrie en France. Paris 2003, s. 132-212; A. Wielomski: Nacjonalizm francuski 1886-1940. Geneza, przemiany i istota filozofii politycznej. Warszawa 2007, s. 115-22.

[4] I. Berlin: Pokrzywione drzewo człowieczeństwa. Warszawa 2004, s. 216-21.

[5] R. Girardet: Nationalismes et Nation. Paris 1996, s. 17.

[6] M.-A. Rey: Russie. [w:] Ibidem, B. Michel, N. Pietri: L’Europe des nationalismes aux nations. Paris 1996, s. 93-127; F. Golczewski, G. Pickhan: Russischer Nationalismus. Die russische Idee im 19. und 20. Jahrhundert. Göttingen 1998, s. 24-60.

[7] A. Mickiewicz: Reduta Ordona, na stronie internetowej literat.ug.edu.pl [10.11.2016.]

[8] W. Kosiakiewicz: Co demokracja dała Polsce.  Warszawa 1913, s. 14-20.

[9] Ibidem, s. 23-31.

[10] Ibidem, s. 52-53.

[11] P. Popiel: Choroba wieku. Wybór pism. Kraków 2001, s. 152-70.

[12] K. Chojnicka: Cerkiew i car. Prawosławie rosyjskie w reformach Piotra Wielkiego. Kraków 2011, s. 51-56; P. Rojek: Przekleństwo imperium. Źródła rosyjskiego zachowania. Kraków 2014, s. 35-55

[13] Nauka rosyjska po dziś dzień zamienni używa na Powstanie Styczniowe pojęć „powstanie polskie” lub „powstanie w kraju zachodnim” – zob. np. artykuły zebrane przez prof. M. Kolierowa (nota bene współpracownika W. Putina) w piśmie „Russkij Zbornik”, 2013, nr 15 (tytuł numeru: Polskoje Wastanije 1863 goda).

[14] Krytyczną analizę zjawiska przedstawiają konserwatywni politolodzy i publicyści w tekstach zebranych w pracy A. Meller (red.): Antologia zbrodni smoleńskiej. Warszawa 2011.

[15] R. Simon: Herders Bildtheorie. [w:] S. Neuber, R. Veressov (red.): Das Bild als Denkfigur. Funktionen des Bildbegriffs in der Geschichte der Philosophie. München 2010, s. 139-51; S.G. Köhler: Nationale ‚Hirngemälde‘: Bildpoetik, Selbstgefühl und die Schatzkammern der Nation bei Johann Gottfried Herder. [w:] Idem, K. Grabbe, M. Wagner-Egelhaaf (red.): Das Imaginäre der Nation. Zu Persistenz einer politischen Kategorie in Literatur und Film. Bielefeld 2012, s. 25-50.

[16] H. James: Deutsche Identität, 1770-1990. Frankfurt 1991, s. 17; R. Girardet: Nationalismes et Nation, op.cit., s. 33-34; A. Lyttelton: Creating a National Past: History, Myth and Image in the Risorgimento. [w:] A.R. Ascoli (red.): Making and Remaking Italy: The Cultivation of National Identity around the Risorgimento. Oxford 2001, s. 147-68.

[17] Zob. klasyczna rozprawa W. Kalinka:  Sejm Czteroletni. T. I, cz. I. Kraków 1895, s. 192-96, 293-99. W literaturze bardziej współczesnej zob. A. Bocheński: Rozmyślania o polityce polskiej. Warszawa 1987, s. 144-56; idem: Dzieje głupoty w Polsce. Warszawa 1988, s. 143-54.

[18] I.T. Lisiak: Niemiecki Katyń 1939. Warszawa 2014.

[19] O problemie tym pisaliśmy w naszych tekstach publicystycznych na łamach portalu konserwatyzm.pl: O prawicowej fascynacji ustaszami, szaulisami, banderowcami i tym podobnymi, czyli o antykomunistycznym pro-hitleryzmie [09.09. 2016.]; Léon Degrelle i paranoja antykomunizmu [15.09.2016]. Modę tę zapoczątkował P. Zychowicz swoją książką Pakt Ribbentrop-Beck. Czyli jak Polacy mogli u boku Trzeciej Rzeszy pokonać Związek Sowiecki. Poznań 2012.

[20] S. Kozicki: Dziedzictwo polityczne trzech wieszczów. Warszawa 1949, s. 64-260.

[21] A. Nowaczyński: Z bojów Adolfa Nowaczyńskiego. Wybór źródeł. T. I. Warszawa 2012, s. 45.

[22] S. Kieniewicz: Historia Polski, 1795-1918. Warszawa 1987, s. 195; S. Kalembka: Wiosna Ludów w Europie. Warszawa 1991, s. 125; J. Breuilly: Nationalismus und moderner Staat. Deutschland und Europa. Köln 1999, s. 70-72.

[23] S. Salmonowicz: Prusy. Dzieje państwa i społeczeństwa. Warszawa 2004, s. 237-53.

[24] Zob. klasyczne prace: J. Ritter: Hegel et la Révolution Française. Paris 1970; E. Fleischmann: La philosophie politique de Hegel. Paris 1992; E. Weil: Hegel et l’Etat. Cinq conférences suivis de Marx et la philosophie du droit. Paris 2002; P. Cesaroni: Governo e costituzione in Hegel Le ‚Lezioni di filosofia del diritto‘. Milano 2006.

[25] W. Bortnowski: Kaliszanie. Kartki z dziejów Królestwa Polskiego. Warszawa 1976, s. 84-90.

[26] Np. zob. S. Migdał: Piłsudczyzna w latach pierwszej wojny światowej. Zarys działalności i ideologii. Katowice 1961; K. Lapter: Pakt Piłsudski-Hitler. Warszawa1962.

[27] P. Okulewicz: Józef Piłsudski. Między apologią a odrzuceniem. [w:] M. Kujawska, B. Jewsiewicki (red.): Historia – Pamięć – Tożsamość. Postaci upamiętniane przez współczesnych mieszkańców różnych części Europy. Poznań 2006, s. 249-62.

[28] A. Lewandowski: Rosja i jej znaczenie dla międzynarodowego bezpieczeństwa Polski w koncepcjach politycznych Prawa i Sprawiedliwości. [w:] Idem, W. Wojdyło, G. Radomski (red.): Rosja w polskiej myśli politycznej XX-XXI wieku. Toruń 2013, s. 253-68; A. Lew-Machniak: Wizja polskiej polityki zagranicznej wobec Rosji według ugrupowań liberalnych w latach 1989-2004. [w:] Ibidem, s. 269-84; D. Szczepański: Demokratyczna Rosja w Europie – utopia czy rzeczywistość? Obraz Rosji w myśli politycznej Unii Wolności. [w:] Ibidem, s. 285-96.

[29] H. Otmann: Herr und Knecht bei Hegel, „Zeitschrift für Philosophische Forschung“, 1981, nr 35, s. 365-84; J. Tischner: Spowiedź rewolucjonisty. Czytając „Fenomenologię ducha“ Hegla. Kraków 1993, s. 30-57.

[30] A. Curanović:  Rola cerkwi prawosławnej w kreowaniu tożsamości imperialnej współczesnej Rosji. [w:] S. Bieleń, A. Skrzypek (red.): Rosja. Rozważania imperiologiczne. Warszawa 2015, s. 137-58.

Click to rate this post!
[Total: 1 Average: 5]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *