Wielomski: W co gra Emmanuel Macron?

W zaciszu gabinetów polityków europejskich i nie tylko głowią się teraz nad wypowiedziami prezydenta Francji Emmanuela Macrona, że bezpieczeństwo Europy nie powinno więcej opierać się tylko na USA. Macron jest zdania, że we współpracy z europejskimi partnerami należy dokonać przeglądu obronnej polityki naszego kontynentu i współpraca w tym zakresie powinna obejmować również Rosję. Na ten temat z korespondentem Sputnika Leonidem Siganem rozmawiał publicysta, prof. Adam Wielomski.

— Czy według Pana profesora Macron zostanie usłyszany?

— Tak, oczywiście Macron zostanie usłyszany, choćby z tego powodu, że Francja jest jednym z najważniejszych krajów w konstrukcji europejskiej, szczególnie pod względem militarnym, więc trudno, żeby to zignorować. Ja zresztą uważam, że wypowiedzi Macrona, dotyczące stosunków europejsko-rosyjskich i europejsko-amerykańskich wpisują się w dwie tendencje. To znaczy pierwszą tendencją jest ogólna polityka zagraniczna powojennej Francji, rozpoczęta już w epoce de Gaulle’a. To koncepcja zdecydowanie nieuznająca amerykańskiej hegemonii nad światem. Francja od kilkudziesięciu lat pracuje nad stworzeniem świata wielobiegunowego, jest to kierunek, który łączy właściwie wszystkie tamtejsze partie polityczne, zaczynając od Marine Le Pen, a kończąc na Macronie czy socjalistach. Z drugiej strony jest to element szerszej europejskiej refleksji dotyczącej obronności, wiążącej się z napięciami, które powstały na linii UE — USA wraz z początkiem prezydentury Donalda Trumpa. Także jakby te dwa elementy się układają w jedną całość. Prezydent Francji zaczyna coraz głośniej artykułować chęć wybrnięcia z tego zwarcia rosyjsko-amerykańskiego wobec Europy.

— Na konferencji prasowej w Helsinkach Macron uściślił swoje poglądy: Nie forsujmy w Europie projektów, niezgodnych z NATO. I podkreślił, że Sojusz Północnoatlantycki pozostaje ważnym sojusznikiem, ale tuż po tym dodał, iż we współczesnej polityce obronnej potrzebna jest współpraca z sąsiadami, zarówno z Rosją, jak i Turcją. Jak to się da pogodzić, Panie profesorze?

— Można tę wypowiedź zinterpretować po pierwsze tak, że jest to kontynuacja tej wielobiegunowej polityki, prowadzonej przez Francję od czasów de Gaulle’a. I oczywiście wielobiegunowość wymaga niepodporządkowywania się Waszyngtonowi i znalezienia własnych relacji z Moskwą, jak również z Turcją. Tę wypowiedź możemy też potraktować jako pewnego rodzaju chęć skłonienia Donalda Trumpa do ustępstw w negocjacjach z państwami europejskimi, poprzez pokazanie alternatyw, jakie dla Francji, jak również Niemiec, czyli tego „jądra” Starej Europy, rysują się na świecie. Myślę, że należy te wypowiedzi Macrona traktować raczej w kategoriach tej polityki wielobiegunowości, łączą się one również z wypowiedziami płynącymi z Niemiec i widać wyraźnie, że stare jądro Unii Europejskiej zaczyna przechylać się do decyzji o budowaniu własnej geopolityki, własnej polityki obronnej, która będzie powoli emancypować się od Stanów Zjednoczonych.

— Prezydent Macron wybrał sobie północ Europy na miejsce ważnych wypowiedzi. W wywiadzie dla szwedzkiej telewizji podkreślił, że dyskusje z Federacją Rosyjską są konieczne, że jest pełen szacunku dla rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, który według niego marzy jednak o rozpadzie UE. Czy nie jest to pewien brak konsekwencji w wypowiedziach prezydenta Francji?

— Ja nie odbieram tego jako brak konsekwencji, myślę, że te wypowiedzi mają na pewno na celu przygotowanie gruntu pod różne rozwiązania, po to, żeby zobaczyć jakie będą reakcje. Ja się przychylam do zdania, że polityka niemiecka i polityka francuska są w tej chwili na rozdrożu pomiędzy tradycyjnymi sojuszami, a wyborem nowych rozwiązań. Jedyne, co mnie zastanawia to, czy takie decyzje zostały tam podjęte, czy dalej są rozważane? Można powiedzieć, że te decyzje dalej dojrzewają i w związku z tym będziemy mieli przez dłuższy czas, myślę, że nawet przez rok czy dwa, różnego rodzaju wypowiedzi, które będą raz bardziej radykalne, a potem wycofujące się z tego. Jest to wzajemne badanie się dyplomatów i pewna gra dyplomatyczna, którą trzeba śledzić w szczegółach, żeby zobaczyć, jaka jest tendencja dominująca, i w którym kierunku te wypowiedzi będą się powoli, powoli zmieniać. Bo jest to kwestia reakcji zarówno partnerów na ten ewentualny zwrot dyplomatyczny, jak i oczywiście reakcji Stanów Zjednoczonych, Rosji, jak i innych krajów — trzeba zobaczyć, kto jest zainteresowany nowym rozdaniem na scenie politycznej w Europie, a kto nie jest? Nie ma tutaj centralnego ośrodka kierowniczego, dlatego moim zdaniem nastąpi pewien okres wzajemnego sondowania pozycji i różnego rodzaju wypowiedzi, które mogą sobie nawet wzajemnie przeczyć.

za: https://pl.sputniknews.com/opinie/201809058724373-sputnik-francja-rosja-emmanuel-macron/

Click to rate this post!
[Total: 16 Average: 4.3]
Facebook

4 thoughts on “Wielomski: W co gra Emmanuel Macron?”

  1. Macron jest zainteresowany współpracą z Rosją w związku z woltą Trumpa i potrzebą utrzymania francuskich wektorów polityki zagranicznej: Bliskiego Wschodu i Płn. i Środkowej Afryki. Paryż czuje się trochę osamotniony po deklaracji Niemiec przystąpienia do Trójmorza, tego nieokreślonego tworu politycznego pod amerykańskim przywództwem, z ostrzem anty-rosyjskim. Jadnak umizgi Francji wobec Rosji to przejaw słabości, nie siły.

  2. Czyli co – Polska wpuszczając Niemcy pomieszała szyki Trumpowi, który wolałby, aby trójmorze wymierzone było w Rosję?

  3. Tak na marginesie, czy ktokolwiek teraz ma wątpliwości jak bardzo rosyjska polityka rozszerza swoje światowe wpływy na polach, z których Trump wycofał Stany Zjednoczone hołdując polityce „transakcyjnej” ? Ciekawe kiedy Trump zrozumie, że o transakcjach decyduje właściciel lub posiadacz obszaru, na którym dokonuje się tych „transakcji”. Czyż premier Netanjahu nie bywa ostatnio częściej w Moskwie niż w Waszyngtonie ?

  4. A tak się podniecali Trumpem na tym portalu, że nie z „partii wojny”, że taki z niego prawicowiec. Teraz okazuje się, że jak co do czego, to i PiS, i PO miały rację – lepsza byłaby baronessa Clintonova. Oczywiście rację mieli ci, którzy twierdzili, że Trump to ruski agent. Co prawda, jego agenturalność nie polega na jakiejś jawnej współpracy z Rosją, tylko na nieudolnym prowadzeniu polityki amerykańskiej, co otwiera nowe możliwości przed Rosją. Najlepsze jest to, że USA naciskając na Niemców, aby wydawali 2% PKB na zbrojenia, mogą nieopatrznie uczynić zeń największe mocarstwo Europy. Niemcy będą miały większy budżet na zbrojenia niż Francja, czy Wielka Brytania. Z czasem sięgną po broń jądrową, a przy zdrowej gospodarce i słabnącej Rosji, staną się mocarstwem równorzędnym z Rosją – pomimo mniejszej liczby ludności. Silne Niemcy mogą doprowadzić do zmiany sojuszy – będzie tak, jak w czasach I i II wojny światowej. Rosja stanie po stronie USA i UK. Niemcy za to utworzą oś – tym razem nie z Japonią, tylko z wchodzącymi Chinami, które zaczną się panoszyć na Pacyfiku i blokować amerykańskie szlaki morskie. Może będzie jakieś nowe Perl Harbour, walki o Midway, i takiem tam. Przy dobrych wiatrach Chińczycy dotrą do Australii. A co z Rosją? Skofliktuje się z Chinami. Może do „aliantów” (USA+UK+Rosja) dołączą Indie? Pakistan stanie po stronie Chin. Japonia? Chyba po stronie USA. Wietnam i Korea Południowa też. Iran? Obstawiam, że po stronie Chin, choć Amerykanie będą się starali Iran przekabacić, żeby odciąć Chiny od dostaw ropy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *