Lewicki: Koniec wieńczy dzieło. Prigożyn

Obserwując meandry działań Jewgienija Prigożyna zauważyłem, jeszcze na trzy tygodnie przed jego  tzw. „marszem sprawiedliwości” w stronę Moskwy, że jego dalszy los może być powtórzeniem losu Albrechta Wallensteina, znanego właściciela prywatnej armii podczas wojny trzydziestoletniej w XVII wieku, który tym samym był, w jakiś sposób, podobny do Prigożyna gdyż także miał prywatną armię w postaci „Grupy Wagnera”.
Jednocześnie wyraziłem przypuszczenie, że Prigożyn, kierując się instynktem samozachowawczym, nie wejdzie na drogę Wallensteina,  którego bunt wobec cesarza doprowadził do miasta Cheb, gdzie dopadli do zabójcy nasłani przez tegoż cesarza.

Wygląda jednak na to, że Prigożyn nie okazał dostatecznej przezorności i próbował, poprzez bunt lub zbrojną demonstrację, wymusić na Putinie zmiany w kierownictwie resortu obrony, co oznaczałoby, w praktyce, rezygnację Putina z realnej władzy.
Wydawało się początkowo, że wskazywana przez mnie analogia historyczna nie jest w pełni adekwatna, gdyż od próby buntu upłynęło już prawie dwa miesiące, a Prigożyn nadal był aktywny i zachowywał się swobodnie, także w Rosji, a nawet będąc blisko Putina podczas szczytu z przywódcami państw afrykańskich w Sankt Petersburgu.
Dziś jednak sytuacja wygląda inaczej i Prigożyna, oraz jego najbliższych współpracowników, szczególnie Dmitrija Utkina ps. „Wagner”,  ma nie być już wśród żywych.
Sprawa wygląda na zakończoną zgodnie ze schematem powtarzającym się wielokrotnie w historii Rosji: przywódca buntu i zamachu stanu albo obejmuje tam władzę, albo nie ma szans na zachowanie życia.

Obecnie Putin dokonuje powolnej i zdecydowanej konsolidacji władzy, usuwając wszystkich, w jakiś sposób, związanych z Prigożynem. Na dzień przed tym jak rozbił się samolot, którym leciał Prigożyn, został odwołany bliski mu generał Surowikin, dowódca Sił Powietrzno-Kosmicznych Federacji Rosyjskiej. Dnia następnego Putin wizytował dowództwo armii w Rostowie, to samo miejsce, które oddziały Prigożyna opanowały występując przeciwko władzy Szojgu i Gierasimowa.
Tym samym Putin symbolicznie pokazał, że jest głównodowodzącym sił zbrojnych i nikt nie będzie mu dyktował warunków – ani teraz ani kiedykolwiek. A kto spróbuje, to czeka go los Prigożyna i jego ludzi.

Winą niektórych, usuwanych obecnie z armii, wojskowych ma być to, że  w porę nie zadenuncjowali organizatorów buntu, skoro o nim wiedzieli.
W Rosji, choć nie tylko, tego rodzaju domyślny  obowiązek złożenia donosu, ma długą historyczną tradycję sięgającą wielu wieków.
Przez długi czas miało to nawet charakter obowiązującego prawa, a nie tylko zwyczaju. Wyrażało się to, na przykład, przez instytucję prawną o nazwie „słowo i dieło gosudariewo”, na podstawie której każdy, to powziął wiadomość o działaniach zmierzających do buntu przeciwko władzy cara, miał obowiązek złożyć donos, także na członków własnej rodziny.
W ten sposób dochodziło często do wyścigu miedzy członkami rodziny, gdyż ten, kto zwlekał ze złożeniem donosu, mógł sam stać się oskarżonym w przypadku, gdy ktoś bliski złożył donos na niego, jako pierwszy.
Takie działanie było wymagane  prawem od połowy XVII wieku, aż do czasów Katarzyny II, która je złagodziła, ale faktycznie zmieniło się to w zwyczaj, który funkcjonował cały czas.
Ponownie  obowiązek donosu przywrócił Stalin, gdy artykuł 58 sowieckiego kodeksu karnego znowu uczynił przestępstwo z niezłożenia donosu w sprawach dotyczących „działalności kontrrewolucyjnej” czy „antysowieckiej agitacji”, co praktycznie mogło oznaczać wszystko.
Mamy tu do czynienia z ciągłością tradycji czasów moskiewskiego cara, rosyjskiego imperium oraz ZSRR.
Tak długa tradycja oddziałuje także dziś i dlatego trudno się dziwić, gdy Sołowjow, w swoich propagandowych wypadach po buncie Prigożyna, rzuca gromy także na tych, którzy nie złożyli donosu a wiedzieli o przygotowaniu do buntu.
Nic lepiej nie wyjaśnia różnic odnośnie pojmowania wolności obywatelskich u nas i w Rosji.

Co do samej katastrofy samolotu Prigożyna, to jej przebieg i pojawiające się informacje wskazują, że była ona dobrze przygotowana.
Jedną z bieżących hipotez jest eksplozja materiału wybuchowego w luku podwozia samolotu, lub w przedziale służbowym, co spowodować miało dekompresję, uszkodzenia skrzydła i usterzenia, a w następstwie szybką utratę wysokości i uderzenie maszyny w ziemię.
Przypomina to nieco katastrofę polskiego samolotu pod Smoleńskiem. I zwracają na to uwagę nie tylko źródła polskie, ale także i obce. Dla przykładu, tekst w takim tonie, zwracającym uwagę podobieństwa katastrofy obecnej i tej w Smoleńsku, zamieścił niemiecki Die Welt.

Pojawiły się także teorie spiskowe wskazujące na to, że Prigożyn, a być może także Utkin, nie zginęli w tej katastrofie i nadal żyją. Przyznać trzeba, że mogą istnieć niejakie podstawy do takich twierdzeń. Pierwsze komunikaty po katastrofie mówiły o odnalezieniu ośmiu ciał, a zatem brakowałoby właśnie dwóch, a ponadto, w sieci istnieją nagrania z niedawnymi wypowiedziami Prigożyna i Utkina, gdzie mówią, nie całkiem poważnie, o swojej bliskiej śmierci.
Dla przykładu: w rozmowie z korespondentem wojennym, o pseudonimie WarGonzo, Utkin stwierdza, że „śmierć nie jest końcem, jest początkiem czegoś innego”, zaś Prigożyn dodaje: „Wszyscy pójdziemy do piekła, ale w piekle będziemy najlepsi. Absolutnie!”.
Być może dostali oni wybór, polegający na tym, że mogą zachować życie, ale tylko wyłącznie po upozorowanej śmierci i dalszej egzystencji w izolacji oraz pod zmienioną tożsamością.
Dla nich osobiście taka alternatywa byłaby dosłownie na wagę życia, zaś dla władzy Putina jest to rzecz bez jakiegokolwiek znaczenia, gdyż politycznie i cywilnie te osoby znikają, zupełnie tak samo jakby straciły życie.

Jakby nie było, w ten oto sposób dokonało się zamknięcie tematu buntu Prigożyna i nastąpiło ono zgodnie z tradycyjnym schematem praktykowanym od wieków w Rosji.
Zwykły mieszkaniec Rosji, patrząc na taki finał, musi odczuwać odprężenie, które jest skutkiem świadomości, że wszystko przebiegło w sposób do jakiego jest przyzwyczajony i uważa, że tak właśnie być powinno.
Putin ucisza po kolei grupki, które ośmielały się krytykować sposób prowadzenia wojny na Ukrainie. Do takich, najbardziej głośnych, należał Klub Rozsierdzonych Patriotów, który założył Igor Girkin, emerytowany pułkownik FSB, swego czasu zaangażowany w działania zbrojne na Donbasie. Został on aresztowany i medialna działalność jego klubu wygasła.
Z kolei Aleksiejowi Nawalnemu doliczono nowy wyrok, w postaci 19 lat kolonii karnej.
Inni, widząc co się dzieje, mocno spuścili z tonu.
Putin dokonał konsolidacji władzy, co jest mu niezbędne przed wyborami w przyszłym roku. Pewnie ogłosi, że uratował Rosję przed nieszczęściem kolejnej smuty, zaś większość mieszkańców tego kraju mu uwierzy.

Stanisław Lewicki

Click to rate this post!
[Total: 25 Average: 3]
Facebook

6 thoughts on “Lewicki: Koniec wieńczy dzieło. Prigożyn”

  1. Słaby ten komentarz(jak zwykle u p. Lewickiego). „Putin zły, wpisuje się w wielowiekową tradycję’ i inne bzdety których nie chce mi się powtarzać. Wprawdzie w Polsce Pisowcy wsadzają do więzień niewinnych ludzi krytykujących ich działania „za szpiegostwo”, przegłosowali ustawę o więzieniu i pozbawianiu majątku za inne niż dozwolone poglądy, ucisza się niewygodnych świadków (Cygan, Lepper itp), ale to jest w porządku bo my jesteśmy „cywilizowanym krajem”, nie to co zła Rosja.

    1. Czyli ze względu na to, że w kraju X dzieje się źle to nie można jako redaktor działający w kraju X skrytykować kraju Y, w którym też dzieje się źle? Ciekawe.

      1. Tu chodzi o generalizację w stylu… kiedyś mieliśmy zatarg z jakimś Murgrabią i z tego powodu Merkel czy inny Kanclerz musi być wrogiem Polski.

        1. Ja tu nie widzę generalizacji tylko zestawienie prostych faktów. W Rosji zawsze tego typu sprawy tak załatwiano. I dla ludzi z cywilizacji łacińskiej są to standardy zwyczajnego Bantustanu.

    2. Jakoś nie widziałem protestów przeciwko przywróceniu psychuszek… Bo jakiś tam Trynkiewicz.

      Swoją stroną ostatnio jest zabawne kręcenie małysza z powodu księżowskiego walenia konia na oczach dziecka…

      1. A czemu miałyby być protesty przeciwko szpitalom zamkniętym dla takich jak Trynkiewicz? Protesty to powinny być, że trzymano takiego zwyrola 25 lat a później chce się go wypuścić do społeczeństwa zamiast trzymać go dożywotnio w zamknięciu albo wykonać karę śmierci.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *