Czymże jest Polak i czymże jest Polskość? Analiz i rozważań było wiele, jednak najczęściej ocena idzie wzdłuż prywatnej linii ideologicznej (celują tu sami Polacy, chcąc przedstawić siebie jako tych dobrych) lub wykorzystaniu nastrojów do własnych celów (np. naziści pochwalający Polaków). Popełniane są też liczne błędy metodologiczne. Z tego powodu należy uznać je wszystkie za potencjalnie wątpliwe. By móc mówić o naturach czy własnościach jakiegoś narodu lub ludu wpierw trzeba uznać, że ludzie są nie tylko zbiorem indywiduów. Całkowite odrzucenie jakichkolwiek znamion gromadności w społeczeństwie uniemożliwia takie rozmyślenia, ponieważ wszystko zostaje sprowadzone do prywatnych przeżyć, szkoleń, wychowania itd. Z tego też powodu różnej maści liberałowie, anarchiści i inni kultyści indywidualności z góry uznają me rozważania jako nieprawdziwe. Część osób także to odrzuci, z powodów napisanych na początku akapitu (oglądanie świata przez ideologiczne okulary). Należy także zaznaczyć, iż zaistnienie tutaj pewnej cechy nie jest jednoznaczne z tym, że każdy Polak ma ową cechę. Akceptacja zasady gromadności nie jest tożsame z tym, że członkowie grupy są jednolitymi jednostkami – w sytuacji kiedy grupa się formułuje to jednostka porzuca swe cechy, przytłoczona za pomocą szantażu moralnego czy też masą oddziaływań innych lub będzie obiektem ostracyzmu. Instynkt, który nakłania ludzi do życia w jakiś formacjach społecznych, często wówczas nakazuje uległość.
Na sam początek trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie „kogo należy uznać za Polaków”? Najprościej powiedzieć, że są będą to ludzie którzy mają obywatelstwo polskie, polskie pochodzenie lub polską samoświadomość. Który z tych czynników jaki ma wpływ na charakter Polaków? Tak naprawdę to ten ostatni wpływa bezpośrednio a pozostałe jedynie pośrednio. Obywatelstwo (jako-takie) nie ma takiej mocy wpływania na osobowość jak w czasach rzymskich lub wczesnego liberalizmu. Wtedy to było dość powszechne, że po uzyskaniu „papierku” człowiek potrafił znacząco zmienić swoje postępowanie – nagle dostawał „wiatru w żagle”, zwiększało się zainteresowanie tegoż człowieka sprawami publicznymi, jego instynkt ekonomiczny stawał się bardziej prawidłowy itd. Współcześnie jednak „papierek” nie ma większej mocy, aniżeli furtka do samodefinicji polskiej. W przypadku bazowaniu się na pochodzeniu to sprawa ma się jeszcze gorzej. Wystarczy spojrzeć w przeszłość na Niemcy i Żydzi – na początku XX wieku Żydzi niemieccy byli prawdopodobnie najbardziej zasymilowaną grupą Żydów i nie było możliwości rozróżnienia „ten jest Żydem a ten nie”. Później wielu zwolenników nazistów dowiadywało się, że (zgodnie z nazistowskimi archiwistami i zasadami) są w większej części Żydami niż Niemcami. Informacja ta powodowała znaczną zmianę myślenia tych osób, chociaż samo pochodzenie się nie zmieniło. Czyli współcześnie dwa potencjalne czynniki nie mają już realnego wpływu na „bycie Polakiem”. Pozostaje jedynie samoświadomość.
Kolejną kwestią, którą trzeba na początku poruszyć, jest tymczasowość/wieczność natury grup ludzkich. Czy można mówić, że np. Polskość zawsze i wszędzie była (jest i będzie) tym samym? Moim zdaniem nie można tego powiedzieć ani o Polakach, ani o Francuzach ani o żadnym innym ludzie. Dobrym przykładem są wspomniani Francuzi – będąc niegdyś najbardziej katolickim narodem w Europie, natchnieni do działań heroicznych itd. stali się teraz narodem najbardziej zsekularyzowanym, antyreligijnym (zwłaszcza antykatolicki), znajdujący się właściwie w zastoju dekadenckim. Innym przykładem zaprzeczającym idei o wieczności natury są Chińczycy, którzy na przestrzeni całej swej historii przechodzili różne okresy i czasem byli narodem o instynktach ekspansjonistycznych a czasem o instynktach izolacjonistycznych. Polacy czy przedstawiciele innych grup bądź nacji nie będą tutaj żadnymi wyjątkami. Ergo nie ma podstaw by patrzenie na to, co siedziało w głowach ludzi żyjących nad Wisłą kilka czy kilkanaście pokoleń wstecz, było podstawą do analiz współczesnego Polaka. Tak jak jednostkowy człowiek, bardzo często, nie jest tą samą jednostką po np. latach 15 tak też i naród nie jest tym samym po wymianie pokoleń. Oczywiście, tak jak jednostkowy człowiek po tych 15 latach potrafi zachować pewne cechy, tak i naród po wymianie pokoleń potrafi. Jednakże z powodu różnicy skali (tak masowej jak i czasowej) zmiany mogą być większe i głębsze a naród X z jednego okresu może być uznawany przez ten sam naród z innego okresu, jako ludzie bardziej pasujący do narodu Y. Z mojej strony jest to pstryk do wszelkich „analizatorów” (brak lepszego słowa) którzy próbują tworzyć „obraz Polaka” na podstawie Lubomirskiego, Kościuszki, Bema, Piłsudskiego i innych, dawno nieżywych postaci. Pstryk potrzebny, ponieważ platoński idealizm (mniej czy bardziej świadomie przez ww. przyjmowany) jest koncepcją błędną a my nie jesteśmy kolejnymi cieniami tej samej idei (a co de facto próbują nam wmówić tamci „analizatorzy”).
Ostatnim problemem, który chciałbym poruszyć przed głównym tematem, jest bardzo popularna w Polsce idea zajmująca się kolektywami. Chodzi o konecznyjanizm. Po prostu nie można (w pewnych polskich przestrzeniach ideowych) poruszyć tematu ludzkich mas bez odniesienia do Feliksa Konecznego (nawet zakamuflowanego). Wtedy można dostać krytyką za rzekomą niewiedzę, ignorowanie jakiś prawideł bądź mechanizmów lub po prostu nazwany propagandystą antyłacińskich (a zatem tych „złych, mrocznych i korumpujących”) idei. Trzeba powiedzieć w końcu: Teoria o cywilizacjach wg Konecznego jest nieprawdziwa. Jest interesująca, ciekawa, ma elementy które da się wykorzystać, ale no po prostu nie jest prawdziwa. Tak samo jak nieprawdziwe jest Śródziemie czy Ziemiomorze. Punktów, które zaprzeczają tej teorii, jest wiele a część podaje ona sama. „Z mieszanki cywilizacyjnej wychodzi zwycięsko cywilizacja niższa”, głosi konecznyjanizm. Z tego powodu cywilizacja łacińska powinna być już dawno martwa. Koneczny podaje, że Rzym mieszał się z cywilizacją bizantyjską i to jeszcze w czasach przed Chrystusem. Zatem łacińskość już winna umierać. Potem był okres państw barbarzyńskich, gdzie elementem mieszającym się była cywilizacja germańska (wprawdzie nie ma takiego określenia u Konecznego, ale sam autor wspomina że analizie i opisowi poddaje jedynie te kilka cywilizacji, które miały znaczny wpływ na historię). Po setkach lat, kiedy zachodnia Europa została zbizantynizowała (a elementy łacińskości albo wymarły albo kryły się w mroku), powinna zostać później zgermanizowana. Tak powinno się zdarzyć, gdyby koneczyanizm był prawdziwy… chyba że prawdę mówili volkiści, naziści i inni niemieckofoniczni wariaci głoszący cywilizacyjną wyższość m.in. germańskich wiedźm nad łacińskimi biskupami. Reszta z tego pozostawię milczeniem, bo im głębsza refleksja tym gorzej dla tej teorii.
Przejdźmy zatem do tematu właściwego. Jaka jest cecha łącząca polski kolektyw? Jest to pewna forma nihilizmu, podobny do tego który funkcjonował w Rosji XIX wieku od lat 60. Za Nowikowem – nihilizm to amoralizm, odrzucenie dorobku kulturowego pokoleń oraz negacja ogólnych zasad współżycia społecznego. Rosyjscy nihiliści określali pokolenie po postnapoleońskie jako „zbędnych ludzi” – podobne określenia padają wśród współczesnych Polaków wobec ludzi z okresu PRL. Różnicą zasadniczą jest to, że tamten nihilizm był permanentny podczas gdy ten jest selektywny. Z tego, co robiło pokolenie PRL-u, Polacy mogą sobie dowolnie wybierać elementy pod własną ideologię. Ateiści i antyklerykałowie będą mogli odrzucać, z powodu albo nadmiernej współpracy władzy z Kościołem, za małych wysiłków na polu walki z „zabobonami religijnymi”, że ludzie w walce z „komuną” umacniali klerykalizm itd. Strona religijna także źle patrzy na PRL, jednakże z innych perspektyw. A to jest tylko jeden przykład. Wrogie wobec siebie obozy są zjednoczone negatywnym stosunkiem do praktyki i teorii Polski Ludowej. Podobnie też cały XIX-wieczny ruch nihilistyczny nastawiony był przeciwko caratowi, chociaż presocjaliści, preanarchiści, zapadnicy i inne grupy wzajemnie się nienawidziły. Fakt, że nihilistyczna doktryna jest żywa w duszy współczesnego Polaka, przejawia się w reakcji Polaków na informacje podane przez wiadomości, wydarzenia, fakty i inne tego typu źródła. Dawni zwolennicy opozycji cieszyli się na wszelkie doniesienia o wpadkach czy problemach rządu i państwa, chętnie też składane były zawiadomienia do zewnętrznych ośrodków, że w Polsce jest źle i prosimy o interwencję. Tak samo reagują współcześni zwolennicy opozycji. W duszy Polaków zagnieździła się zasada Czernyszewskiego, że „im gorzej tym lepiej”. Od rosyjskich nihilistów Polak współczesny różni się na razie brakiem poparcia i/lub przeprowadzenia akcji terrorystycznych (lecz ewolucja w stronę Narodowolców wydaje się być wielce prawdopodobna).
Na nihilizmie współczesna Polskość jednak się nie kończy. Inną cechą, która otacza polski kolektyw, jest cwaniactwo. Ktoś kiedyś napisał, że Polakom obca jest biurokracja oraz nadmierne prawo. Nie jest to prawda. Polacy są rozkochani w niejasnościach, dwuznacznościach, biurokracji i korupcji. Taka sytuacja daje im możliwość do uników, krętactw, spychologii stosowanej oraz innych działań, które można wrzucić do worka pod nazwą „cwaniactwo”. Cecha ta występuje wśród wszystkich grup społecznych i to, co powiadają zwolennicy np. liberalizmu jakoby przedsiębiorcy mieli być przeciwnikami praw prostych, jest nieprawdą. W tym przypadku ta grupa, dzięki posiadania pola do machlojek i kombinacji, może dokonywać „optymalizacji podatkowej”, „racjonalizacji kosztów”, zdobywanie niezasłużonych certyfikatów itd. Podobnie mają też inni, z tego też mamy całą rzeszę ludzi (nawet niebiednych), którzy np. wyrzucają śmieci do lasu, ponieważ wyrzucenie śmieci do kontenera albo wezwanie samochodu by odebrał śmieci (np. gruz) to dla nich jakaś forma wstydu a dociążanie kosza na śmieci jawi się jako dodatkowy, niepotrzebny koszt. W kombinatorstwie kryje się także fałszywa solidarność i dwoiste podejście do prawa. Dobrze znaną sytuacją jest informowanie kierowcy z przeciwnego pasa za pomocą „mrugnięcia”, że przed nim czekać będzie kontrola prędkości. I to uważane jest za dobre, chociaż nie ma to ani elementu podniesienia bezpieczeństwa, waloru edukacyjnego czy też innego, ogólnego. Podobnie też było z aplikacjami, które informowały o zbliżaniu się do fotoradaru. Wszystko to służyło tylko „solidarności kierowców” by wzajemnie móc uniknąć punktów karnych i mandatów a jednocześnie móc jeździć w taki sposób jak się zawsze jeździło (na wskazanym odcinku zachowywać się poprawnie a potem już po swojemu). Podobnie rzecz ma się z innymi przypadkami. I wszystkie one są powodem do dumy i radości, którym można się chwalić zaś postępowanie przeciwne – to jest frajerstwo.
Do tych powyższych dopisać należy także niska bezwładność własna. Znajoma wielu osobom sytuacja, kiedy ktoś kogo znamy wyjeżdża za granicę i w krótkim czasie tracą część polskiego słownika oraz zanika akcent polski. Jest to przypadek najbardziej jednoznaczny, lecz jest owa skrajnym efektem właśnie niskiej bezwładności. Co to oznacza? W mechanice bezwładność to zdolność ciała do utrzymania aktualnie posiadanego stanu. W przypadku ludzi oznaczać to będzie odporność na podatność tzw. Zeitgeistu. Wspomnijmy sobie czasy tuż po transformacjach, po śmierci Jana Pawła II i innych tego typu sytuacjach. Do masowego odbiorcy przedstawiany został obraz, że Polacy będą w stanie przenieść kaganek światłości chrześcijańskiej na Zachód a dzięki funkcjonowaniu w „socrealistycznej zamrażarce” zachowane zostały pozytywne cechy ludzi zachodnich. „Pokolenie JP2” – tak określano młodych Polaków, którzy mieli tego dokonać. W rzeczywistości to „Pokolenie”, jako gromada, momentalnie zmieniło swego duchowego mentora z Jana Pawła II na Bachusa i Mammona. Nie jest to jednak zjawisko typowo polskie, albowiem Bachus i Mammon przejmują rząd dusz nie tylko w Polsce czy na Zachodzie, ale roztaczają swe panowania na wszelkich innych regionach świata (np. w Korei funkcjonuje kościół, który na wzór wczesnego kalwinizmu głosi, że bogactwo jest świadectwem błogosławieństwa oraz gwarancją zbawienia a wiara w „puste piekło” szybko zdobywa zwolenników wśród wszystkich denominacji). Polskie jest tutaj tempo, jakie to nastąpiło. Nie doszło nawet do wymiany pokoleniowej a już mentalność Polaków została totalnie przerobiona, adaptując bez większych oporów „zasady Zachodu”! Polak z PRL-u, w porównaniu do Polaka IIIRP, prezentuje się jako przedstawiciel z zupełnie innego kontynentu a wielokrotnie to są ci sami ludzie, lub ludzie z okresu transformacji. Jeden z najbardziej maryjnych narodów przeistoczył się błyskawicznie w naród gdzie bluźnierstwa przeciwko Matce Boskiej są powszechne wśród wszystkich klas i grup społecznych. Przeistoczył się, bo taka jest tendencja światowa a polska gromada temu się praktycznie nie opiera. Nie opiera, bo ma niską bezwładność i gdyby zwrotnica dziejów zmieniła swe położenie to i Polacy się dość szybko się przeorientowali. Nie jest to jednak ani konformizm ani oportunizm – nie ma tutaj ani wartości „wygodnictwa” ani „korzyści”. Jest to jakaś forma nieświadomej, zbiorowej wiary „że tak trzeba”. Dlatego też tak łatwo się współczesnymi Polakami manipuluje za pomocą ładnych słów, skojarzeń czy też emocji.
Jaki jest zatem obraz Polaków? Jest smutny. Nihilistyczni cwaniacy, którzy działają niczym chorągiewka. Te atrybuty nie pozwalają nie tylko na dojście Polaków do wielkości czy spokojnego życia – są one surowcem na którym nie da się zbudować niczego! Doprowadzić to może w różne strony. Ataki i parcie do rewolucji w stylu XIX-wiecznych nihilistów rosyjskich, dekonstrukcja więzi społecznych i zatomizowanie w stylu liberalistycznym, prędka i masowa asymilacja na rzecz globalizmu niczym Bizantyjczycy w Imperium Osmańskim? Opcji, w których może podążyć naród polski z tymi cechami jest mnogo, lecz żadna nie napawa optymizmem. Nie widać też żadnych oznak na masową zmianę. Czy należy zatem uznać Polaków za naród stracony? Możliwe, że tak – kiedy Bizantyjczycy utracili Całun z Edessy (najważniejsza relikwia w Cesarstwie, która jednoczyła Bizantyjczyków) to dopadła ich zbiorowa depresja. Mówiono między innymi że Grecy są narodem pozbawionym zdolności do radowania się. Nie mieli potrzebnej woli do wspólnego opierania się. Wielu spośród tych, którzy znaleźli się pod panowaniem Turków, szybko przyjęli tak zwyczaje tureckie jak i islam, znajdując tam nową energię i iskrę. Nawet ci co nie zmienili kultury i religii zdobywców, zaakceptowało nowy ład, porzuciło dawną tożsamość a na większe reakcje antytureckie trzeba było czekać stulecia. Próby zebrania Bizantyjczyków pod jednym, drugim czy trzecim hasłem/sztandarem się nie powiodły, chociaż potencjał, wiedzę i możliwości istniały. Zabrakło woli, która była złamana. Polska gromada w depresji nie jest, ale ma cechy których oddziaływanie na kraj, świat i społeczeństwo w podobny sposób jak tamta depresja.
Michał Łuba
„Całkowite odrzucenie jakichkolwiek znamion gromadności w społeczeństwie uniemożliwia takie rozmyślenia, ponieważ wszystko zostaje sprowadzone do prywatnych przeżyć, szkoleń, wychowania itd.”
Niezupełnie. Cechy człowieka możemy podzielić na wrodzone (natalne) i nabyte (kulturalne). To drugie bynajmniej nie skazuje nas na socjologiczny nominalizm, gdyż jednostki żyjące w danym społeczeństwie podlegają procedurom wychowawczym tego społeczeństwa, socjalizują się i przyjmują pojęcia i wartości z najbliższej kultury. Pewna ciągłość postaw i zachowań, którą obserwujemy u narodu polskiego (i innych narodów) daje się spokojnie wytłumaczyć tym, że kolejne pokolenia czerpały z tych samych lub podobnych wzorców (wypracowanych przez „Sarmatów”, romantyków, powstańców etc.) Teoria, iż są to cechy dziedziczne w sensie biologicznym, natrafia na problem podobieństwa (albo jego braku) między Polakami a Prusakami. Etniczny rdzeń Polski jest słowiański. Wchłonęliśmy w siebie liczny element germański (osadnictwo niemieckie) oraz odrobinę krwi Bałtów (polonizujący się Litwini). Państwo Hohenzollernów składało się z dwóch krain: Prus (rdzennych mieszkańców, Jaćwingów, bezlitośnie tępiono) oraz Brandenburgii (tamtejsza ludność ma korzenie słowiańskie, czego pamiątką są różne nazwy i nazwiska), pokrytych przez Niemców. (Pierwszy zwrócił na to uwagę Dmowski.) Prusacy stworzyli nowoczesne i drapieżne państwo, oparte na sprawnej biurokracji, i pod swoim przywództwem zjednoczyli Niemcy. Polacy mają notoryczny problem z państwem, tęsknią do niego, kiedy go nie mają, demolują je, kiedy je mają.
„Po prostu nie można (w pewnych polskich przestrzeniach ideowych) poruszyć tematu ludzkich mas bez odniesienia do Feliksa Konecznego (nawet zakamuflowanego).”
Był on niewątpliwie autorem wybitnym i płodnym. Jego teoria jest jednym z największych osiągnięć polskiej humanistyki, ale nauka i filozofia tym różnią się od religii, że nie opierają się na wierze, lecz na wątpieniu (krytyce). Wielu adherentów konecznizmu traktuje go dogmatycznie, tymczasem myśl trzeba rozwijać i poprawiać.
Wydaje mi się jednak, że szacowny Autor czytał Konecznego nie dość uważnie, stąd błędnie interpretuje pewne elementy (nie mamy czasu i miejsca na wytłuszczenia szczegółowe).
„Jest to pewna forma nihilizmu, podobny do tego który funkcjonował w Rosji XIX wieku od lat 60. Za Nowikowem – nihilizm to amoralizm, odrzucenie dorobku kulturowego pokoleń oraz negacja ogólnych zasad współżycia społecznego.”
To bardzo dobrze, iż ktoś zwraca uwagę na ten problem. Osobiście uważam, że im kto bardziej nienawidzi Rosji, tym bardziej jest zruszczony. To problem starej daty. Trzeba być ślepym, aby nie dostrzegać podobieństw między powstańczymi sztyletnikami a narodnikami albo między polskimi a rosyjskimi radykałami. Miłosz (jeśli dobrze pamiętam, w „Rodzinnej Europie”) zwrócił uwagę, że Piłsudski i Dzierżyński zaczynali karierę w podobny sposób. Wszyscy wiemy, kto dziś odwołuje się do etosu powstańczo-sanacyjnego. „Od rosyjskich nihilistów Polak współczesny różni się na razie brakiem poparcia i/lub przeprowadzenia akcji terrorystycznych (lecz ewolucja w stronę Narodowolców wydaje się być wielce prawdopodobna).”
A „cwaniactwo” i „pokolenie JP2” to niemal cała prawda. Dałoby się to zanalizować głębiej i dokładniej, lecz nie nie mamy na to czasu.
Do pierwszego – tutaj to Pan całkowicie niejasno napisał. Niby jest Pan przeciwnikiem traktowania grup jako grup (słowo „Niezupełnie”) a potem odnosi się do do grup jako grup. Jeżeli ktoś uważa, że liczą się wyłącznie prywatne doświadczenia, wychowanie itd. itp. to nie ma wtedy narodu. Jest wtedy przypadkowa grupa jednostek co mówi tym samym językiem. Reszta to wówczas marność. Zatem dokładnie – czy dla Pana istnieje jakaś gromadność czy tylko kompletna jednostkowość?
Do drugiego – wybitność i płodność tak naprawdę nic nie mają do rzeczywistości. Liczy się tylko to, czy przetaczane tezy mają pokrycie z rzeczywistością a u Konecznego tego nie ma. Humanistykę zaś nie należy traktować jako naukę. Bo w nauce przedstawione mechanizmy są powszechne, powtarzalne i uniwersalne. Zależności, które przedstawia metalurgia, będą funkcjonować tak w Polsce, w USA lub w Kongu; będą prawdziwe tak 100 lat temu jak i za 100 lat. Na wykresie żelazo-węgiel korelacje się utrzymywać będą zawsze i wszędzie. W przypadku zaś Konecznego tak nie ma i fakt, że przedstawione mechanizmy nie zadziałały, są czarowane w taki sposób by udowodnić z góry obraną tezę. Nie mówiąc o tym, że Feliks Koneczny nie był ani bizantologiem, ani romanistą, ani orientalistą, ani żadnym innym konkretnym specjalistą. Dlatego też nie znam żadnego wybitnego orientalisty, romanisty, bizantologa czy innego specjalisty, który akceptowałby tą koncepcję.
Ale bzdury i pomieszanie z poplątaniem. PRL jest odrzucany właśnie za nihilizm i z naturalnego poczucia sprawiedliwości. Jak się komuś tak komuna podoba to niech stan Polaków porówna sobie z Czechami albo Rumunami
Chciałbym poprosić o ponowne przeczytanie. W tekście tym napisałem, że tematem są Polacy współcześni. Napisałem też, że rdzeń charakteru się zmienia powoli. Dlatego też współcześni Polacy są nihilistyczni, ponieważ i Polacy z okresu PRLu też tacy byli. To się utrzymuje przez pokolenia. No i prosiłbym o wskazanie tych bzdur. Czy bzdurą jest to, że w Niemczech zniemczeni Żydzi nie wiedzieli że są Żydami? Czy polska opozycja się nie cieszy kiedy państwo polskie doznaje porażek i kompromitacji („Im gorzej tym lepiej”)? Wspomnij sobie, proszę Pana, chociażby przegłosowywanie programu 500+, gdzie Schetyna chciał poszerzenia programu tylko po to, by szybciej wykazać nierealność koncepcji PiSu. Prosiłbym o wykazanie też tego „pomieszania z poplątaniem”. Każde zdanie ma tutaj jakiś cel, każda teza ma konkretną funkcję. Część słów służy kompletności przedstawienia problemu (analogia z Bizantyńczykami czy zajęcie się problemem konecznyjanizmu). Ja rozumiem, że źle się czyta negatywne rzeczy o swoich, ale jednak – obraz współczesny Polaka jest tragiczny i prawdopodobnie beznadziejny.
O Czechach czy Rumunach nic pisać nie będę, bo nie mam z nimi takiego kontaktu. Nie widzę też sensu by to pisać, ponieważ przedstawiciele ludu polskiego winni być zainteresowani podniesieniem swego poziomu. Nie zaś siedzieć na kanapie i się cieszyć ze swojego stanu, bo „somsiad ma gorzej” (odnosząc się do popularnego ostatnio archetypu Polaka-Nosacza).