Motas: Sąd nad sądami

„Sądownictwo polskie pozbawione zostało niezależności sędziowskiej przez kilkakrotne «reorganizacje», dowolne pensjonowanie, i przenoszenie sędziów, wstrzymywanie awansów i wykonywanie terroru przez przełożonych. Tylko wyjątkowe charaktery wytrwały przy niezależności sądu, większość poddała się wyższym rozkazom. Pomimo postanowień gwarancyjnych konstytucji, sądownictwo polskie zostało zepchnięte na poziom władzy administracyjnej”.

Czyje to słowa? Któregoś ze współczesnych opozycyjnych polityków, dziennikarzy nieprzychylnych obecnemu rządowi? Nie, powyższy cytat stanowi fragment pracy zatytułowanej „Wspomnienia polityczne”, autorstwa prof. Stanisława Głąbińskiego, lidera lwowskiej endecji. „Wspomnienia…” opisują okres rządów sanacji, gdy sam S. Głąbiński pełnił mandat senatora z ramienia Stronnictwa Narodowego.

Można by powiedzieć „nihil novi” w polityce polskiej. Rząd PiS-u konsekwentnie kroczy drogą wytyczoną przez antenatów z sanacji. Zastanawiająca jest jednak determinacja, z jaką dąży do przeprowadzenia rewolucji w polskim sądownictwie. Przeciętnego obserwatora życia politycznego musi dziwić temperatura sporu wokół sprawy, która przed rozpoczęciem obecnej kadencji Sejmu nie stanowiła doniosłego problemu społecznego. Kogo z Państwa interesował bowiem stan polskiego sądownictwa? Przeważnie większość z nas ograniczała się do zdawkowej konstatacji, że sprawy w sądach „się ciągną” i tyle. To mniej więcej podobny truizm jak to, że w Polsce trzeba długo czekać na wizytę u lekarza specjalisty.

PiS uczynił tymczasem z walki z sądami (bo nie o sądy) panaceum na wszystkie bolączki. Po ich opanowaniu, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki Polska zamieni się w krainę mlekiem i miodem płynącą. Absurd? Proszę pamiętać, że mówimy o partii, w której najtęższe głowy traktowały na serio poszukiwania wzoru na mityczny „układ”, który rzekomo rządzi Polską.

Czemu rządząca partia z marginalnego (w gradacji istniejących problemów, bo sama trzecia władza marginalna nie jest) jeszcze do niedawna zagadnienia uczyniła oręż do konfrontacji z połową Polaków, która PiS-u nie popiera? I tu dochodzimy do clou, w pytaniu mamy bowiem zawartą odpowiedź. Chodzi o ciągłe podtrzymywanie sporu, stanu napięcia i podziału w narodzie. Gdy w wyraźny sposób „paliwo smoleńskie” powoli się wyczerpuje, a rzekomy zamach, pomimo posiadania przez jego wyznawców całej gamy instrumentów, wciąż nie został udowodniony, trzeba było wymyślić coś nowego. I tak oto przysłowiowego „czarnego luda” uczyniono z sędziów i sądownictwa, podobnie jak w poprzedniej kadencji z lekarzy i służby zdrowia. A wszystko to podług złotej zasady: dziel i rządź.

Maciej Motas

mysl-polska.pl

Click to rate this post!
[Total: 4 Average: 4]
Facebook

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *