Rękas: Żołnierze Wyklęci – kult, z którego nic (pożytecznego) nie wynika

Nie odprawiam ani dziadów Wyklętych, ani rekolekcji przeciw nim. Żołnierze Wyklęci byli zjawiskiem pozbawionym znaczenia politycznego, nie jest też polityką zajmowanie się nimi dzisiaj.

Oczywiście, jednak, rytualne wymiany poglądów (z reguły trudne do nazwania dyskusjami, te bowiem oznaczały kiedyś coś więcej niż przeciwstawianie myślom sloganów) w okolicach 1. marca odbyć się muszą, choć przecież jeszcze przed rozpoczęciem ich uczestnicy mogliby ze 100-procentową trafnością trafić wszystkie padające z obu stron treści. Zwłaszcza z punktu widzenia prawdy historycznej i realizmu politycznego, młócka ta pozbawiona jest tym bardziej sensu, że nie można skutecznie skonfrontować faktów z mitami, wiedzy z wiarą, analizy z emocjami. Weźmy zresztą przykłady najprostsze z brzegu – zachowujący wstrzemięźliwość wobec kultu Żołnierzy Wyklętych domagają logiki i konsekwencji tam, gdzie ich nie uświadczysz. Bo przecież, dla przykładu powinno być:

1) albo legalizm i wyłączność rządu londyńskiego – albo NSZ,

2) albo Brygada Świętokrzyska – albo Wyklęci,

3) albo posłuszeństwo rządowi londyńskiemu – albo kontynuowanie walki,

4) albo „Nil” – albo „Bury” i „Lalek”.

Niemożliwe? To spójrzmy pokrótce:

Ad. 1

Cokolwiek by się bowiem nie wydawało ignorantom historycznym – Narodowe Siły Zbrojne (najpierw w całości, a następnie przynajmniej w niescalonej części) nie stały bynajmniej na gruncie legalizmu rządu londyńskiego – ale przeciwnie, czynnie występowały PRZECIW tej zasadzie, budując nie tylko alternatywę zbrojną wobec legalnego wojska polskiego, ale także odrębną administrację cywilną, gotową do przejęcia władzy na terenach polskich w przypadku pojawienia się sprzyjającej sytuacji (geo)politycznej. I nic w tym dziwnego, ni szczególnie zdrożnego.

Podczas wojny wszyscy uświadomieni politycznie rozumieli, że po jej zakończeniu nie będzie prostych powrotów na koniach dowolnej maści. Każdy wiedział, że władzę trzeba będzie chwycić, i to konfrontacyjnie wobec reszty chętnych – więc szykował się do tego nie tylko Londyn (zresztą wewnętrznie podzielony) i komuniści, ale właśnie NSZ, falangiści z Konfederacji Narodu, piłsudczycy z szeregów dowództwa ZWZ/AK i z własnych organizacji (OPW, KON). Liczono, że – niczym po Wielkiej Wojnie – rząd dusz podniesie się z próżni politycznej na odzyskiwanym śmietniku. Wszystko to okazało się, rzecz jasna, mrzonką, w realiach powojennych zamieniając w rozpaczliwą walkę nie tyle o życie, co późniejszą śmierć – nie mniej faktem pozostaje, że czczenie jednocześnie „londyńskiego legalizmu i wierności konstytucji” oraz przeczących im czynnie NSZ-towców, to jednak ahistoryczna aberracja.

Ad. 2

…bo przecież właśnie Brygada Świętokrzyska NSZ stanowiła całkowite przeciwieństwo wyklętyzmu! Zamiast siedzieć w lesie, czekać na przyjście Sowietów i ginąć w skazanym na niepowodzenie, samobójczym boju z nimi – po prostu sobie… poszła.

Zaprawdę, mało jest w dziejach Polski przykładów wojska i jego dowódców rozumiejących, że czasem mądrzej jest… nie walczyć. I za to również: Brygadzie, „Bohunowi- Dąbrowskiemu” i całej Radzie Politycznej NSZ należy się szacunek szczególny.

Oczywiście, jeszcze rozsądniej byłoby nie mordować własnego Komendanta Głównego i zrealizować jego racjonalny plan polityczny, ale i tak Brygada Świętokrzyska była znacznie lepszym rozwiązaniem, niż siedzenie w lesie i los Wyklętych…

Ad. 3

Ów legalny, londyński rząd, na straży którego praw stali ponoć niezłomnie Wyklęci – wielokrotnie wzywał ich do zaniechania beznadziejnej walki, zakazywał kontynuowania zbrojnego oporu, a w swej najlegalniej legalnej formie ośrodka prezydenckiego – również kategorycznie opowiadał się przeciw jakiejkolwiek współpracy z obcymi, zachodnimi instytucjami wywiadowczymi.

Nie tyle więc komuniści działali przeciw legalizmowi polskiego Londynu (bo go po prostu w ogóle nie uznawali), tylko ci, którzy deklarując werbalnie posłuszeństwo – łamali wprost wydawane rozkazy i zakazy.

Że co, że często nie mieli wyjścia? No ale o to również chodzi! Nikt nie odmawia tragiczności położenia osób czy całych grup zagrożonych aresztowaniem, represjami i śmiercią, które decydowały się na rodzaj honorowego samobójstwa z bronią w ręku. Znowu jednak – nie był to wybór polityczny wówczas i nie może to być opcja ideowo-wychowawcza dla całego narodu, którego postaw samobójczych uczyć zwyczajnie nie wolno.

Ad. 4

Samo pojęcie “Żołnierzy Wyklętych” (“Niezłomnych” itd.) w ogóle jest ujmowane coraz szerzej, nie obejmując już wyłącznie czynnych uczestników antykomunistycznego podziemia zbrojnego – choć przecież właśnie dla ich skrótowego nazwania termin ten został w 1993 r. wymyślony. Obecnie określa się tak coraz częściej wszystkich nieomal poddanych represjom w okresie stalinowskim – co nie ma formalnego sensu, ale pozwala na pewne spotęgowanie wrażenia masowości ruchu i większej skali zagadnienia. To zresztą też wciąż ten sam paradoks – bo z jednej strony niby mowa o osamotnionych, wyjątkowych jednostkach, których jednocześnie miały być setki tysięcy! Znowuż, jak nic wspólnego z logiką ma cały ten konstrukt!

Tymczasem rozróżnienie jest oczywiste – ani Fieldorf, ani Adam Doboszyński, ani nawet rotmistrz Pilecki (mimo swych antykomunistycznych kontaktów wywiadowczych) Wyklętymi nie byli. Ba, „Nil” był wręcz zdecydowanym przeciwnikiem podejmowania zbrojnych działań przeciw Sowietom i ich namiestnikom w Polsce. Jeśli więc to on miał rację i uznajemy jego autorytet – to trudno zgodzić się jednocześnie z tym, że korzystne dla Polski miało być strzelanie do prawosławnych dzieci czy ukrywanie się przed milicją do ery średniego Gomułki włącznie!

I tak dalej – dużo można by wyliczać przykładów alogiczności w całym tym kulcie, który oczywiście kultem wcale nie jest (tylko „naturalnym elementarnym szacunkiem” itp. czyli kultem). Nikt jednak nie stara się tego wszystkiego uporządkować – bo raz, że w mniejszym chaosie pojęciowym podstawowe, rażące słabości tak prowadzonej polityki historycznej aż biłyby po oczach. A dwa – bałagan jest fajniejszy do maszerowania…

Wyklętyzm a dzisiejsza Polska

Podobnie nie ma też sensu prowadzić dyskusji na temat: Czy wyklętyzm miał sens? – bowiem znowu, to w ogóle nie jest zagadnienie polityczne. Pytanie brzmi raczej: czy ma polityczny sens współczesny kult ŻW? Jego nieliczni krytycy, wywodzący się z tradycji myśli konserwatywnej i endeckiej wyrażają obawę, że nie, jest to bowiem kolejny, pozbawiony oparcia w faktach mit insurekcyjny. Cóż, zwłaszcza wizualnie i emocjonalnie – na pewno (a ostatecznie kult ŻW to niemal wyłącznie emocje i estetyka). Tyle, że jednocześnie nie widać, by zwolennicy tego mitu mieli wywoływać jakieś powstanie.

Przeciwnie, wydają się być całkowicie zadowoleni z sytuacji, w jakiej obecnie znajdują się Polska i Polacy. Nie buntuje ich ani współczesny brak suwerenności, ani niesamodzielność Polski na arenie międzynarodowej, ani trudne warunki życia Polaków, ani obce wojska na terytorium RP. Ogólnie nic ich nie pobudza poza faktem, że 70 lat temu komuś zrobiono krzywdę. Krzywda wyrządzana Polsce dzisiejszej – kultu Wyklętych nie narusza ani w ogóle widać nie dotyczy…

Mówiąc brutalnie, ile marszów odbyło się 1. marca w Polsce pod hasłem:

Idziemy szlakiem Wyklętych – nie chcemy amerykańskiej okupacji i izraelskiej dominacji!„?

Ano właśnie…

Skoro więc ani o Żołnierzach Wyklętych i ich upamiętnianiu nie da się spokojnie, racjonalnie rozmawiać, ani nic z ich czczenia realnie nie wynika dla Polski – czy można by ostatecznie założyć, że zostali już oni należycie opłakani i uszanowani i można się wreszcie zająć czymś poważnym i pożytecznym dla kraju i narodu?

Konrad Rękas

Click to rate this post!
[Total: 19 Average: 4.6]
Facebook

9 thoughts on “Rękas: Żołnierze Wyklęci – kult, z którego nic (pożytecznego) nie wynika”

  1. Podejścia legalistyczne i słusznościowe nie zawsze przystają do siebie. Rząd Polski ludowej był legalny w sensie prawnomiędzynarodowym od lipca 1945 r. bo był efektywny (rząd londyński utracił efektywność). Wcześniej można się spierać co do jego efektywności. Zatem żołnierze wyklęci byli przestępcami. Ze słusznościowego punktu widzenia wyklęci powstali przeciwko narzuconemu rządowi marionetkowemu sowietów, a zatem należy im się cześć.
    Partyzant zawsze dokonuje naruszeń prawa wobec ludności cywilnej, np. wymuszenia dostaw prowiantu. W tym sensie można delegalizować każdy ruch narodowowyzwoleńczy i powstańczy. To sprytny zabieg przeciwników wyklętych.

  2. „Jak się ma mordowanie przez tzw. żołnierzy wyklętych niewinnych Polek i Polaków, polskich milicjantów i milicjantek, żołnierzy Wojska Polskiego, którzy zdobyli Berlin, funkcjonariuszy polskich służb specjalnych do nauczania Kościoła katolickiego w latach 1944-2019? Do prawa krajowego i międzynarodowego?”
    Żołnierzy jeszcze przełknę, z milicjantami i milicjantkami już mam problem ale z tymi „polskimi” służbami specjalnymi to jakbym w mordę dostał. Polskie, białoruskie, ukraińskie i in gnidy pod żydowsko-bolszewickim nadzorem w mundurach UB to polskie służby specjalne? Człowieku weź nie pytaj tylko się ogarnij.

    1. A jakie? Może to były służby chińskie, etiopskie albo Górnej Wolty? Ale najlepiej całą sprawę rozwiązuje prosta statystyka z tamtych lat. W szczytowym okresie wszelaka leśna partyzantka po wojnie liczyła ok. 25000 ludzi. ok. 3000-5000 to UPA i Werwolf, ok. 10 000 to pospolite bandy które dorobiły sobie szczytne hasła do rabunku, więc dajmy na to że 10 000 w całej Polsce liczyło rzeczywiste, zbrojne podziemie antykomunistyczne. Ile w tym czasie było funkcjonariuszy MO? kilka razy tyle, z czego w zasadzie wszyscy z własnej woli i nie byli to przebrani żołnierze radzieccy, do tego dochodziło jeszcze ORMO. To pokazuje, po czyjej stronie była sympatia społeczna. Większość Polaków uważała za koniec wojny 9 maja 1945, ich celem była odbudowa kraju i normalne życie, a ci co siedzieli w lesie niezależnie od szczytnych haseł dla ludzi byli „bandami”. Z większością postulatów komunistów ludzie się zgadzali, a zagrożeniem dla nich było jedynie masowe PSL(postulatami w większości zgodne, a aktyw ludowców i komunistów w terenie żył ze sobą w jak najlepszej przyjaźni, przynajmniej do czasu skierowanego odgórnie przeciwko PSLowi terroru). Zdecydowanie przeciwni komunizmowi byli jedynie beneficjenci poprzedniego systemu kartelowo-postfeudalnego, czyli jaśniepanowie, fabrykanci i burżuje, żyjący z wyzysku reszty społeczeństwa. Sytuacja ta zmieniła się dopiero w wyniku terroru stalinowskiego, przez który ideologię porzuciła inteligencja oraz stagnacji gospodarczej, ale to już okres gdy w lesie siedzieli najwyżej samotni bojownicy. Ale pomimo tego wszystkiego, Rzeczpospolita Polska a później Polska Rzeczypospolita Ludowa nie były Polską tylko dla leśnych dziadków siedzących w Londynie. Polacy w Polsce czy to popierający komunę czy nie nie mieli wątpliwości. To że służby komunistyczne były zbrodnicze, jak jest w przypadku UB, to wcale nie znaczy że nie były polskie bo były. Przed wojną mordy polityczne popełniali w biały dzień oficerowie w mundurach, więc znaczy to że Wojsko Polskie nie było polskie?

      1. Nominalnie owszem, ale praktycznie całkowicie NIE. Obrona przed ich działaniami podejmowana przez podziemie była jak najbardziej uzasadniona. Uważam tak mimo ze zgadzam się z opinią, iż trwanie w zbrojnym oporze jako opcja polityczna nie miało sensu. Bredzenie o „pomordowanych” przez Wyklętych „niewinnych ofiarach” z milicji czy UB jest nie do przyjęcia. Owszem należy, jak w każdej sprawie, oddzielać ziarna od plew, ale w całym zjawisku Wyklętych występują różne wątki, także te godne szacunku.

        1. Oczywiście że czy to funkcjonariusze MO czy to UB nie byli niewinnie pomordowani gdyż zginęli w walce, ale każdy strzelający do nich był przestępcą. Za to jest wiele rzeczywiście niewinnych ofiar podziemia, takich jak nauczyciele uczący chłopów czytać(bo z komunistycznego nadania), takich jak geodeci rozmierzający ziemie jaśnie pana dziedzica, takich jak zwykli chłopi dla których „my są partyzanty” nie było wystarczającym argumentem aby żywić leśnych swoją krwawicą, albo jak w przypadku ofiar takiego pana „Burego” po prostu przypadkowi ludzie, tylko dlatego bo byli prawosławni, a więc byli też złymi komunistami i należało ich wymordować, czy to dzieci, czy to kobiety, czy to starców. A taki pan „Ogień”, który dziś jest innym wielkim wyklętym, prowadząc swoją bandę po dezercji z MO(a zdezerterował bo nie dostał stołka naczelnika UB w Nowym Targu…) zamordował więcej działaczy PSLu(mikołajczykowskiego) niż PPR. Partyzantka po wojnie nikogo nie broniła(poza własnym przeżyciem), bo naród gremialnie uznał nowe struktury państwowe, brał w nich udział niezależnie od poglądów: totalny negacjonizm był marginesem, w szczytowym okresie ograniczającym się do 25 000 partyzantki(wszelakiej, także niemieckiej, ukraińskiej i band rabunkowych) i 100 000 cywilnej konspiracji(też zaliczonej w propagandzie do wyklętych). Większość ludzi siedziała w podziemiu ze strachu przed represjami, po kolejnych amnestiach ujawniali się i poza wyższą kadrą większych szykan nie doznawali. Owszem, można jakośtam szanować ludzi którzy zdecydowali się wbrew całej Polsce i światu popełnić samobójstwo za pomocą milicjanta z pepeszą, ale prawdziwy szacunek należy się dla ludzi, którzy swoją ciężką pracą odbudowywali kraj po wojnie i wprowadzili go z systemu postśredniowiecznego w epokę przemysłową, pomimo nakręcającej się spirali komunistycznego terroru.

  3. Prawda jest prosta: gdyby nie ZSRR i ich agendy zbrojne lewica w Polsce nie zdobyłaby żadnej władzy. Gomułka powiedział wyraźnie do Mikołajczyka – My Was zapraszamy do rządu, ale raz zdobytej władzy nie oddamy nigdy. Głosowanie w 1947 r., a wcześniej referendum zostało sfałszowane. Zachód sprzedał nas Sowietom. Siła była po stronie władzy ludowej i walka z nią miała sens może jeszcze w 1946 r. Tak się składa, że znałem dwóch dowódców, którzy w 1945 r. walczyli Żbika Kaniewskiego Kołacińskiego z NSZ oraz Stanisława Burza Karlińskiego. Oni po pierwszych sukcesach rozwiązali oddziały i wycofali się z dalszej walki. Byli realistami i wiedzieli, że walka nie ma sensu. Nie oznacza to, że należy w czambuł potępiać tych, co zostali, ale również sceptycznie odnosić się do nadmiernego kultu. Podziemie po 1945 r. to zarówno bohaterstwo na kształt powstańców styczniowych (ich kult po 1918 też był olbrzymi, a rzeczywistość była nieco inna) czy bojowców PPS (też schodzili na bandytyzm), jak i zwykły bezsens walki, krwawe porachunki, walka o przetrwanie za wszelką cenę i kręcenie szyja na sznurę własnymi rękoma. Używanie zaś dziś ich walki do celów politycznych jest wprost proporcjonalne do kultu minionej epoki terrorystów z KPP (Hibner, Kniewski, Rutkowski) czy Włada Bytomska rzekomo zamordowana przez sanacyjną policję (nie potwierdziło tego śledztwo WUBP w Łodzi).

  4. Rząd londyński był rządem samozwańczym. Rząd II.RP był internowany w Rumunii i poprzez Francję wymuszano na rządzie sanacyjnym podejmowanie decyzji zgodnie z interesem zachodu. Nie był to w żadnym razie interes Polski i Polaków.
    Wynikiem tego było utworzenie owego „rządu londyńskiego”.

    Nie reprezentował on Polski, lecz był rządem marionetkowym działającym w interesie „aliantów”.
    „Rząd londyński” wysyłał na śmierć polskich żołnierzy – Lotników – w interesie obcych krajów. Za wyposażenie i uzbrojenie żołnierzy walczących o „Anglię” Polska Ludowa zapłacić musiała brytolom polskim złotem, zdeponowanym w brytolskim banku. W kuferkach przemycanych przez Zaleszczyki były dokumenty uprawniające do podejmowania polskich aktywów za granicami, z czego ów „rząd londyński” korzystał bez żenady.
    A w tym czasie w Polsce niemcy zabijali ludzi masowo, był głód, choroby i ogólnonarodowa tragedia.

    Zapytać więc należy: co dobrego zrobił dla Polski i Polaków samozwańczy rząd londyński?

    „Zwłaszcza z punktu widzenia prawdy historycznej i realizmu politycznego, młócka ta pozbawiona jest tym bardziej sensu, że nie można skutecznie skonfrontować faktów z mitami, wiedzy z wiarą, analizy z emocjami.”
    = = a dlaczego nie można tego konfrontować z faktami? Jest ich wystarczająco wiele, by móc to zrobić.
    „…albo legalizm i wyłączność rządu londyńskiego – albo NSZ „
    = = nielegalny rząd może wydawać jedynie nielegalne, czyli nieważne decyzje. I tak było w przypadku samozwańczego „rządu londyńskiego”. Nie był to twór powstały w wyniku wyborów dokonanych przez Polaków, a jedynie zachód wyznaczył te osoby i namaścił je – zachód, nie Polski Naród – do sprawowania „rządów”. Zdalaczynnie dla Polaków, doraźnie i na miejscu na korzyść brytoli i ich kolesiów.
    „Podczas wojny wszyscy uświadomieni politycznie rozumieli, że po jej zakończeniu nie będzie prostych powrotów na koniach dowolnej maści. Każdy wiedział, że władzę trzeba będzie chwycić, i to konfrontacyjnie wobec reszty chętnych – więc szykował się do tego nie tylko Londyn (zresztą wewnętrznie podzielony) i komuniści, ale właśnie NSZ, falangiści z Konfederacji Narodu, piłsudczycy z szeregów dowództwa ZWZ/AK i z własnych organizacji (OPW, KON).”
    = = tak myśleć mogą tylko jakieś dupki, nie politycy z krwi i kości, rozumiejący odpowiedzialność za Naród.
    Chcieć to sobie mogli do woli. Ale wiedzieli, że nie będą mogli, no to chcieli choć naszkodzić i namordować ile się da. Zbrodniarze!
    „Liczono, że – niczym po Wielkiej Wojnie – rząd dusz podniesie się z próżni politycznej na odzyskiwanym śmietniku.”
    = = to nie był żaden „odzyskiwany śmietnik” lecz zorganizowane społeczeństwo. Pod okupacją było ono dyscyplinowane przez AK, a po wojnie przez sprawdzonych i przygotowanych do zarządzania naszym krajem ludzi powiązanych z ZSRR.
    Jeżeli ktoś uważa, że można zarządzać jakimś krajem na żywioł, to jest on kompletnym idiotą i szkodnikiem.
    „Zaprawdę, mało jest w dziejach Polski przykładów wojska i jego dowódców rozumiejących, że czasem mądrzej jest… nie walczyć.”
    = = szczególnie ważne jest to dla Polaków teraz, DZIŚ, by rozumieć, co oznacza „zwiększenie wydatków na zbrojenia” i kupowanie „samolotów bojowych”.
    Polacy powinni NIE WALCZYĆ.
    „Ów legalny, londyński rząd, na straży którego praw stali ponoć niezłomnie Wyklęci – wielokrotnie wzywał ich do zaniechania beznadziejnej walki, zakazywał kontynuowania zbrojnego oporu”
    = = to nie był żaden legalny rząd, bo nie był to polski rząd, lecz grupka polskojęzycznych osób wypełniająca polecenia krajów zachodnich, głównie brytoli.
    Nielegalny rząd nie mógł wydawać legalnych poleceń. Cokolwiek robił ów „rząd londyński” było nielegalne.
    „Nikt nie odmawia tragiczności położenia osób czy całych grup zagrożonych aresztowaniem, represjami i śmiercią, które decydowały się na rodzaj honorowego samobójstwa z bronią w ręku.”
    = = ci bandyci nie byli skazywani za przynależność do grup bandyckich, ale za konkretne zbrodnie.
    „Znowu jednak – nie był to wybór polityczny wówczas i nie może to być opcja ideowo-wychowawcza dla całego narodu, którego postaw samobójczych uczyć zwyczajnie nie wolno.”
    = = zwłaszcza nie wolno okłamywać Narodu wmuszając weń zbrodnicze ideologie.
    „To zresztą też wciąż ten sam paradoks – bo z jednej strony niby mowa o osamotnionych, wyjątkowych jednostkach, których jednocześnie miały być setki tysięcy! Znowuż, jak nic wspólnego z logiką ma cały ten konstrukt!”
    = = całość tego kultu nie ma z logiką nic wspólnego, ponieważ cel tych zabiegów jest inny niż się ludziom wydaje.
    „Tymczasem rozróżnienie jest oczywiste – ani Fieldorf, ani Adam Doboszyński, ani nawet rotmistrz Pilecki (mimo swych antykomunistycznych kontaktów wywiadowczych) Wyklętymi nie byli. Ba, „Nil” był wręcz zdecydowanym przeciwnikiem podejmowania zbrojnych działań przeciw Sowietom i ich namiestnikom w Polsce.”
    = = każdy, kto myślał logicznie wiedział, że kilka kolejnych lat okupacji niemieckiej spowodowało by, że nie było by już co ratować z polskiego Narodu. Wycieńczeni fizycznie i zdegenerowani przez pokolenie Polacy nie nadawali by się do tego, by móc mieć swoje państwo.
    Widzimy przecież dziś, co zrobiono z młodzieżą. Polakami są ci młodzi ludzie tak długo, jak dostają za to pieniądze. I natychmiast polskości się wyrzekają gdy mogą za granicą zarobić większą kasę.
    Nawet, jeżeli Polacy za granicą zrzeszają się w różne polonijne grupy, to jest to głównie w celu zachowania bądź uzyskania pewnych przywilejów jako pracownicy najemni, a nie zachowania polskości jako Polacy. Widzimy to na przykładzie dzisiejszej „polonii”.
    Tak zwani „żołnierze wyklęci” nie byli żadnym żołnierzami, ponieważ nie byli członkami żadnej armii. Zbieranina uzbrojonych bandytów to nie żadni żołnierze.
    Ludziom opowiada się historyjki, jak to on „walczyli o wolną Polskę”. A jakim to cudem?
    Oni zabijali cywilów – np. chłopów biorących ziemię w ramach Reformy Rolnej, albo fabryki ocalałe z wojny wysadzali w powietrze. Albo zatruwali ujęcia wody pitnej.
    Dlaczego zapatrywania polityczne – nazwijmy to tak dla ułatwienia – jakiegoś „burego” czy innego bandziora miały by być powszechnie obowiązujące dla pozostałej części polskiego społeczeństwa?
    Przecież to oznacza, iż byli oni dyktatorami, uzurpatorami, chcącymi terroryzować ludność w celu wymuszenia na niej posłuszeństwa.
    Dziś coś takiego jak ci „żołnierze wyklęci” nazywane jest terrorystami i nikt się z tym nie patyczkuje, lecz są oni zabijani PREWENCYJNIE i to w myśli litery prawa.
    Dlaczego jakiś „bury” czy inny bandyta miałby mieć prawo dyktować mojej Babce czy Dziadkowi, mojej Matce czy Ojcu, co jest słuszne politycznie a co nie?
    Mogło im się, tym bandziorom, nie podobać, że to Związek Radziecki wyzwolił Polskę spod niemieckiej okupacji.

    Ale nie mieli prawa ci bandyci mordować ludzi tylko dlatego, że witali oni Wyzwolicieli kwiatami i że Polacy chcieli żyć w pokoju, kraj odbudować i uczyć swoje dzieci po polsku, nie po niemiecku.
    Poglądy tych bandytów nie są przedmiotem niezgody. Ich poglądy ich sprawa.
    Chodzi o to, że oni terroryzowali POLSKĄ ludność cywilną i prowadzili dywersję na ziemiach przekazanych Polakom przez Armię Radziecką, by żadna odbudowa nie mogła mieć miejsca i by zastraszeni Polacy nie chcieli uczestniczyć w odbudowie naszego kraju.
    Zabijanie samowolne pracowników państwowej administracji jest wszędzie i zawsze karane śmiercią. Powoduje to bowiem destabilizację całego państwa i odbija się często tragicznie na całkiem przypadkowych ludziach.
    Przypomnijmy sobie, ile czasu trwało, zanim po „transformacji” udało się zapewnić Polakom bezpieczeństwo publiczne. To są poważne sprawy i rzutują one negatywnie na wiele lat.
    Stawiani obecnie na piedestałach „żołnierze wyklęci” nie mają żadnych, absolutnie żadnych zasług dla państwa polskiego.
    To, co nam się sugeruje, to są domniemania, że gdyby oni przejęli władzę to wówczas Polska byłaby „właściwa”. Ale nie ma na takie tezy żadnych dowodów, że by tak było.
    Czyli to czczenie tych bandytów oparte jest na przypuszczeniach, pozbawionych podstaw.
    Jest tego zasadniczy powód.
    https://russia-insider.com/en/high-quality-video-american-nazi-rally-20000-strong-madison-square-garden-nyc-1939/ri26366
    jeżeli ktoś nie biegły, automatyczny tłumacz przekłada to całkiem nieźle na nasz język.
    To nawet nie jest szokujące. To jest jedynie logiczne. Dlatego nasi „sojusznicy” przez sześć lat się przyglądali eksterminacji Polskiego Narodu, a dopiero gdy dostali łupnia pod Stalingradem to się włączyli do wojny by minimalizować straty własne.
    Prawda zawsze jest prosta. I tylko jedna.

    PS
    Co do tego, że jesteśmy „krajem teoretycznym” nie ma się co oburzać. Ziemie między Bugiem i Odrą otrzymaliśmy w ramach Umowy ze Związkiem Radzieckim.
    Aż tak nie powinniśmy być naiwni by wierzyć, iż to przekazanie ziem zdobytych przez Armię Czerwoną odbyło się na gębę i bez żadnych warunków.
    Dlatego Prezydent Putin ostrzegał Polaków, by nie podważali wyników II. wojny światowej. Polacy nie potraktowali tego poważnie, więc mamy efekty.
    Ziemie zdobyte należą do zdobywcy. Takie jest międzynarodowe prawo.
    Uwagę Polaków ktoś kieruje na żydów, że to niby ono zagrażają i takie tam.
    Ale w sytuacji gdy ziemie przekazane Polakom w ramach Umowy z 1944 roku już się prawnie Polakom nie należą, jesteśmy na pozycji przegranej.
    Umowę złamali Polacy i to na nich spadają tego konsekwencje.
    Nie pomoże kupowanie w ussa samolotów i innej broni.
    Jeżeli – jak twierdzą Polacy – Armia Radziecka Polski nie wyzwoliła, nie mogła również ta Armia Radziecka przekazać Polakom zdobytych przez nią ziem.
    Tyle to powinien rozumieć nawet średnio kumaty.
    I dlatego Polska jest krajem „teoretycznym” a ziemie między Bugiem i Odrą mogą przejąć inni, którzy z prawowitymi właścicielami tych ziem zawrą odpowiednie Umowy.
    I wygląda na to, że teren ten Polacy z Polaków oczyszczą sami, przy pomocy kupowanej masowo broni od naszych aktualnych „sojuszników”.
    Zakolegowaliśmy się nie z tym, co trzeba i teraz mamy problem. Konsekwencje już są i będą coraz ostrzejsze, bo tej obecnej „przyjaźni” nie dostajemy za darmo, jak to miało miejsce w przypadku przekazania ziem Polakom przez Józefa Stalina.
    Rzucenie się na żydów nie uratuje nas przed niczym, a tylko przyspieszy nas koniec.
    I kto nam, takim super bohaterom, postawi potem pomniki? Nas już przecież nie będzie.

  5. Walka ” wyklętych” z politycznego i militarnego punktu widzenia miała taki sens jak np. powstanie styczniowe czyli żaden. Ale skoro czcimy Traugutta to niby dlaczego nie czcić majora „Łupaszki” czy kapitana „Huzara”? Ż..komuna to gorszy wróg Polski niż carski reżim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *