Wielomski: Mistrzowska rozgrywka Putina

Często mawia się, że rosyjska szkoła dyplomatyczna należy do najlepszych w świecie, znacznie wyprzedzając amerykańską. Siła tej pierwszej tkwi w umiejętnościach dyplomatów, gdy siła tej drugiej w stojącej za nią sile gospodarczej i militarnej. Prawda jest taka, że dyplomaci amerykańscy są słabi, a obecna Ambasador USA w Polsce wydaje się ten stereotyp potwierdzać. Piszę to wszystko ze względu na mistrzowską rozgrywkę Putina na Bliskim Wschodzie.

Gdy Władimir Putin przejmował w Rosji władzę, pozycje rosyjskie na Bliskim Wschodzie były w fatalnym stanie, gdyż dotychczasowy partner Moskwy w tym regionie – Irak – właśnie wyleciał z gry, a Rosja nie miała sił, aby bronić swoich sojuszników, nie tylko na Bliskim Wschodzie (casus Serbii). Rosja była tak słaba, że nie zdołała obronić Saddama Husajna w 2003 roku. Wykorzystując sytuację Amerykanie postanowili spacyfikować cały region, podporządkowując sobie Syrię, a potem – jak należy przypuszczać – Iran. Stąd ich wsparcie dla rebeliantów syryjskich od 2011 roku, których podzielono na „terrorystów” i na dozbrajane przez Amerykanów „siły demokratyczne”, oparte na Kurdach.

Ku zaskoczeniu wszystkich, Rosja postanowiła przeciwdziałać, wysyłając do obrony legalnego rządu syryjskiego swoje siły zbrojne, przede wszystkim lotnictwo i flotę. Putin wytrzymał psychicznie ryzyko konfrontacji z USA, wielokroć przecież silniejszymi, i obronił władzę Baszara al Asada. Wtedy to, po raz pierwszy od dziesięcioleci, wojska amerykańskie i rosyjskie stanęły naprzeciwko siebie, a flota rosyjska dostała rozkaz obrony Syrii przed amerykańskim atakiem lotniczym lub rakietowym. Putin psychicznie wytrzymał i Amerykanie odpuścili. Dzięki wsparciu rosyjskiego lotnictwa i komandosów syryjscy rebelianci słabli z każdym miesiącem. Ostatecznie wojska rządowe opanowały całą Syrię, wyjąwszy tereny wschodnio-północne zamieszkałe przez Kurdów, którzy mieli nad sobą amerykański parasol powietrzny.

Drugi pas mistrzowski w dyplomacji Putin zaliczył w 2016 roku, gdy w Turcji miał miejsce wojskowy zamach stanu, prawie na pewno inspirowany przez CIA. Stany Zjednoczone były przekonane, że – tak jak było zawsze do tej pory w historii tego kraju – wojskowi tureccy bez problemu odsuną rządzących lub wygrywających wybory umiarkowanych islamistów i zlikwidują władzę Recepa Erdogana, co powstrzyma procesy emancypacyjne Turcji od amerykańskich ośrodków wpływu. Jak wiemy, wojskowy zamach stanu nie powiódł się, pierwszy raz w historii kraju, a turecka scena polityczna, generalicja, urzędy, etc. zostały oczyszczone z kemalistów, a tym samym i amerykańskiej agentury. Putin sytuację rozegrał po mistrzowsku, stając po stronie prawowitych władz Turcji, czego Erdogan mu nie zapomniał. Nie wychodząc formalnie z NATO, Ankara faktycznie zmieniła system sojuszy, co Amerykanie jeszcze mu ułatwili, próbując zmusić ją do zakupu własnego uzbrojenia, zamiast tańszego rosyjskiego i z pełnym dostępem do kodów sterowniczych.

I wreszcie mamy trzecie mistrzowskie zagranie rosyjskie: problem kurdyjski. Waszyngton od samego początku popełnił błąd strategiczny, próbując zmontować armię lądową przeciwko Asadowi złożoną z Kurdów. Wywoływało to równoczesny niepokój wszystkich państw na terenach których mieszkają Kurdowie, a więc Iraku (w tej chwili słabego i zależnego od Waszyngtonu), Iranu, a przede wszystkim Turcji. Najgorzej na pomysł ten reagowała Ankara, ponieważ wizja powstania niepodległego Kurdystanu, choćby na terenie Syrii, oznaczała groźbę, że państewko to stanie się kurdyjskim Piemontem. W tureckiej Anatolii mieszka 12,5 miliona Kurdów. Stąd ostatnia inicjatywa Erdogana, aby przeprowadzić zbrojną akcję „wymiecenia” wojsk kurdyjskich znad granicy tureckiej i stworzenia trzydziestokilometrowej strefy buforowej, pod turecką kontrolą militarną, gdzie mieliby zostać osadzeni uchodźcy z Syrii, konkretnie ludność nie-kurdyjska. Donald Trump próbował grozić, prosić, żądać od Erdogana wycofania wojsk, co ponoć zakończyło się wrzuceniem jego listu do kosza na śmieci. W końcu Trump zdradził Kurdów i, aby ratować sojusz z Ankarą, rzucił ich na pożarcie tureckim kolumnom pancernym.

I tu nagle znów pojawia się Putin. Z dochodzących do nas przekazów zdaje się wynikać, że znalazł rozwiązanie zadowalające Turków, Syryjczyków i Kurdów równocześnie: Kurdowie uznali władzę Asada i nie będzie państwa kurdyjskiego w Syrii, co oznacza zwycięstwo Damaszku w wojnie domowej; skoro syryjski Kurdystan wraca pod władzę Asada, to Ankara nie musi się obawiać powstania kurdyjskiego Piemontu i może wycofać swoje siły zbrojne, dostając zdemilitaryzowaną strefę buforową; Kurdowie unikają rzezi z rąk tureckich, a uznając zwierzchność Damaszku (prawdopodobnie) mogą liczyć na autonomię. Słowem, dyplomacja Putina w pełni zaspokoiła oczekiwania Erdogana, który zlikwidował groźbę powstania quasi-niepodległego Kurdystanu u swoich granic. Zaspokoiła oczekiwania Asada, który wygrał wojnę domową i odzyskuje kontrolę nad syryjskim Kurdystanem. Zapewne liczący na własne państwo Kurdowie nie są tym zachwycenia, ale uniknęli masakry i zapewne dostaną w Syrii jakąś autonomię. Przy okazji Putin, Erdogan i Asad są też pewni, że żaden Kurd nie zaufa Waszyngtonowi przez następnie pięćdziesiąt lat, przynajmniej póki Kurdowie nie pomogą Amerykanom następnym razem przy lądowaniu w Normandii…

Putina można lubić lub nie lubić – ja osobiście żywię do niego duży szacunek jako do polityka światowego formatu, kierującego się tylko i wyłącznie racją stanu Rosji – ale nie sposób nie zauważyć, że z konfliktu na Bliskim Wschodzie wychodzi jako niekwestionowany zwycięzca, który zapewnił sobie absolutną lojalność Syrii, którą uratował przed zniszczeniem; jako przyjaciel Turcji z którą od dziesięcioleci Rosjanie żyli źle; jako ten, który uratował skórę syryjskim Kurdom; jako coraz bliższy aliant Iranu. Słowem, północna część Bliskiego Wschodu całkowicie wypadła z amerykańskiej strefy wpływów.

Adam Wielomski

Click to rate this post!
[Total: 28 Average: 4.7]
Facebook

6 thoughts on “Wielomski: Mistrzowska rozgrywka Putina”

    1. Zgadza się. Wolą polityczną i zdecydowaniem nadrabia braki w kartach. Jeśli chodzi o procesy sterownicze na świecie, to USA mają 5-krotną przewagę materiałową, ale ich praktyczna przewaga polityczna nie będzie większa niż dwukrotna.

      1. Jak mawia Janusz Korwin-Mikke – państwo autorytarne, nawet jeśli jest słabsze, to i tak potrafi zagrać na nosie silniejszej d***kracji.

  1. Przepraszam, ale głupoty Pan profesor pisze, że wojska rządowe poza kurdyjską Rożawą opanowały całą Syrię. Turcja kontroluje prowincję Afrin całkowicie, natomiast islamistyczne HTS przy pomocy tureckiej kontroluje Idlib. Nie widać na razie możliwości odbicia tych dwóch rejonów przez Asada i Rosjan, a Turcy ani myślą się stamtąd wycofać.

    1. Zarówno Idlibstan jak i Afrin to ziemie o niewielkiej wartości względem całej Syrii. A istnienie sobie takiej zamkniętej enklawy jest pod pewnym względem dla Asada korzystne: po kolejnych ofensywach wojsk rządowych, razem z kapitulującymi islamistami wywieziono tam ich rodziny i chętnych cywilów. Siedzą tam stłoczeni, i jeśli tylko nie grozi im atak rządowych, zabijają się między sobą, bo część to dawne Bractwo Muzłumańskie, część dawna al-Kaida a część to protegowani Turcji. Nie ma tam gospodarki, nie ma niczego, utrzymywać ten twór musi Turcja i szejkowie z Zatoki Perskiej. Problem ma Baszar z polami naftowymi: o ile północ Syrii to pustynie gdzie nie ma nic, więc Amerykanie Kurdów tam zostawili i sobie poszli, to na południowym wschodzie jest ropa, i tam Amerykanie jeszcze dodatkowe wojska ściągają, żeby bronić syryjskiej ropy przed Syrią…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *