Zapałowski: Prymitywizm strategiczny

Studia strategiczne w okresie PRL-u należały do dziedzin zarezerwowanych tylko dla osób całkowicie zaufanych Moskwie. Nawet większość wyższej kadry dowódczej, kierowanej tam, nie była dopuszczana do tego typu studiów. Zasadniczo kończyli tam naukę na materiale związanym ze sztuką operacyjną.

Obecnie studia strategiczne także nie mają szczęścia i wykłada się je tylko fakultatywnie w kilku ośrodkach naukowych. Zasadnicze kadry, które zasilają wszelkie ośrodki „studiów strategicznych” w Polsce to specjaliści różnych dziedzin, którzy poprzez swój wąski profesjonalizm kreują obraz bezalternatywności kierunków działań, tym bardziej, że ich materiały czytają liczni politycy i urzędnicy państwowi (jestem optymistą, że czytają).

W ten oto sposób powstają wytyczne kierunków w zakresie strategii państwa. Nikt nie zwraca uwagi na fakt, iż podawane analizy cechują się bardzo często subiektywnością ideową ich autorów i przez to podają jednowymiarowy obraz rzeczywistości. Nie byłoby w tym jeszcze nic złego, gdyby ośrodki te posiadały specjalistów prezentujących szeroka paletę ideową kadry, co powodowałoby wskazywanie różnych alternatywnych rozwiązań.

Jednak cały czas nie mówimy tutaj o opracowaniach niosących w sobie pierwiastek strategicznego myślenia, czyli wykorzystania posiadanej wiedzy do kreowania rzeczywistości w naszym otoczeniu w oparciu o założone cele. Inną sprawą jest powielanie w zakresie celów strategicznych kalek interesów ośrodków siły, z którymi w danym okresie współpracujemy lub jesteśmy od nich w głębokim uzależnieniu politycznym, gospodarczym czy też nawet ideowym.

Prostota działań wyrażana na łamach opracowań eksperckich powodowana ich bezalternatywnością doprowadza do tego, iż wielu decydentów w kraju poza przyswojeniem sobie aktualnych informacji z analiz, samodzielnie (poprzez objawienia?) tworzą oni zbawienne teorie dla Polski. Dla nich od lat „strategia” jest jedna i zgodna z kanonem warszawskiej polityki. Każdy wchodzący do niej musi ją wyznawać i realizować. Takie podejście powoduje, iż przeciętny student kierunków związanych z naukami społecznymi może z dużym prawdopodobieństwem wskazać każdy ruch polskich ośrodków władzy w najbliższej przyszłości.

Truizmem jest już powiedzenie, że każdy ekspert piszący np. o Bliskim Wschodzie, niezależnie czy się zajmuje gospodarką, energetyką czy polityką, musi znać kody geopolityczne i dorobek strategiczny państw regionu, którym się zajmuje. Bez tego jego opracowanie zawsze będzie nosiło znamiona zero-jedynkowe i wskazywało informacje, które można w większości pozyskać z sieci.

Bez szerszego przygotowania kadr poprzez naukę doktryn strategicznych i geopolitycznych na uniwersytetach nic nie zrobimy. Często jest tak, że wspomnianych doktryn nauczają ludzie pozyskujący wiedzę pośrednią z Internetu lub artykułów omawiających poszczególnych twórców, bo nie ma dostępnych źródeł drukowanych w Polsce. Po trzydziestu latach przetłumaczono Halforda Joha Mackindera[1], co jest wielkim wydarzeniem. Ale gdzie prace źródłowe dotyczące niemieckiej, amerykańskiej, rosyjskiej geopolityki, czy też doktryn strategicznych np. Bizancjum czy też Persji?

Ostatnie wybory na Ukrainie pokazały kompletne nieprzygotowanie polskich ośrodków analitycznych do odczytania procesów w tym kraju, nie mówiąc już o braku wpływu na kreowanie tam rzeczywistości pod polskie interesy. Kompletnym zaskoczeniem jest wypowiedz szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Pawła Solocha[2], który komentując wybory na Ukrainie używa takiego stwierdzenia jak: „specyfiką demokracji ukraińskiej jest nieprzewidywalność”. Zaskakuje go wynik i zwycięstwo Wołodymyra Zełenskiego, przyznaje, że na Ukrainie tożsamość tego państwa jest budowana na konflikcie z Rosją. Tylko powyższe stwierdzenia Solocha pokazują zatrważającą kondycję polskiej analityki państwowej. Nie tylko to, że nie przewidziano wyniku, który nie jest różnicą kilku procent a kilkunastu. Należy zadać tu pytanie o to co robią polskie służby specjalne, które nie dostarczyły prawdziwego obrazu sytuacji na Ukrainie. Jeżeli szef BBN-u nie ma takiej wiedzy, jeżeli osoba, która powinna mieć głęboką wiedzę operacyjna na tak ważnym dla Polski kierunku mówi, iż jest zaskoczona wynikami wyborów, to tylko pokazuje miałkość wiedzy o otaczającym nas otoczeniu w tym w obszarze bezpieczeństwa.

Należy przy tym wszystkim zwrócić uwagę jeszcze na jeden aspekt wywiadu, a mianowicie na stwierdzenie, iż Ukraina buduje swoją tożsamość na konflikcie z Rosją. Oczywiście obserwując scenę polityczną w tym kraju jest to oczywiste, ale fakt, iż polityka polska w stosunku do Rosji całkowicie wpisuje się w cele polityki ukraińskiej uwidacznia, iż polska „strategia” i analityka jest dostosowana do zadań inspirowanych z zewnątrz, a nie nakierowana na cele służące interesom państwa polskiego. Generalnie polskie ośrodki analityczne pracujące na rzecz rządu bardziej wpisują się w oczekiwania czytelnika niż wskazują mu konieczne kierunki i metody uzyskiwania celów. Zasadniczo większość z nich jest oparta nie na analizie źródeł powstawania określonych zjawisk a na pragnieniach widzenia rzeczywistości w określony sposób.

Andrzej Zapałowski

________________________________________
[1]H.J. Mackinder, „Demokratyczne ideały a rzeczywistość”, Warszawa 2019, ss. 328.
[2]Szef BBN jednoznacznie: „Jesteśmy skazani na współpracę z Ukrainą, choć w niektórych sprawach nie będziemy się zgadzać”, https://wpolityce.pl/polityka/440721-szef-bbn-jest…

Za: geopolityka.net

Click to rate this post!
[Total: 9 Average: 4.9]
Facebook

4 thoughts on “Zapałowski: Prymitywizm strategiczny”

  1. Ukraińcy spodziewali się tak jak my w 1989 r. nagłego wzrostu poziomu życia. Tylko formalnie walczyli o wolność tak jak Polacy w latach 80 XX w. Podobnie jak my srodze się zawiedli. Stąd taki a nie inny wynik wyborów jako wynik rozczarowania rewolucją godności. Sytuacja się nie ustabilizuje na Ukrainie z powodu niespełnionych nadziei i skrajnej biedy. Coraz więcej Ukraińców zaczyna się orientować, że zostali oszukani, a międzynarodowe towarzystwo rządzące nimi realizuje cele zewnętrznych ośrodków władzy.

  2. „doktryn strategicznych np. Bizancjum czy też Persji?”
    O ile o doktrynach strategicznych Bizancjum coś jeszcze można byłoby znaleźć to o doktrynach strategicznych Persji możemy tylko pomarzyć. Po najazdach arabskich, tureckich, mongolskich, znowu tureckich to z antycznych rozważań Persów nt doktryn strategicznych nic nie zostało. A z okresu muzułmańskiego jednak Persowie już za bardzo o strategii się nie rozpisywali.

    1. Podstawowa zasada strategiczna państw rządzonych przez mądre elity sprowadza się do elastyczności i nieprzywiązywania się do żadnych sojuszy czy orientacji ideologicznych. Tak postępowali Brytyjczycy a teraz USA. Wcześniej katolicka Francja współpracowała z Turcją. Niektóre państwa muzułmańskie biorą udział w sojuszach wymierzonych w inne państwa muzułmańskie, itd. Nasza polityka jest natomiast typowo ideologiczna i nie licząca się z realiami międzynarodowymi.

  3. Sz. Autorze, zamiast słabej krytyki obecnej władzy, która polityki zagranicznej po prostu nie ma, gdyż tę politykę żałośnie głupio podporządkowuje polityce wewnętrznej, lepiej zająć się np. oceną (także krytyczną) pamiętników Sikorskiego „Polska może być lepsza” zamiast biadolić nad „bezalternatywnością” i rzekomą słabością (czyżby ?) rządowo-opozycyjnego strategicznego doradztwa, które zapewne także dla Pana jest ukryte i z rzadka gości na łamach prasy (np. Talaga, Kuźniar). Zatem, nie biadol Pan tylko wstrząśnij tak, żeby nożyce się odezwały.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *