Ziętek-Wielomska: Mówić Duginem, myśleć Haushoferem

Nasz tekst dotyczący Dugina opublikowany w „Myśli Polskiej” doczekał się polemiki ze strony – skądinąd prywatnie przesympatycznego – redaktora Konrada Rękasa pt. „Dlaczego pp. Wielomscy nie przeczytali Dugina?”. Jako że doszło w nim do naruszenia naszego dobrego imienia, czuję się zmuszona do oczyszczenia nas z dość nieładnych zarzutów. A przy okazji poruszę kilka kwestii, które w końcu poruszone być muszą. Niestety prof. dr hab. Adam Wielomski z racji swoich licznych profesorskich obowiązków nie był w stanie podjąć się napisania swojej części polemiki, więc uczynię to sama.

Nieuczciwość wobec nas popełniona polega na przypisaniu nam czegoś, czego nie zrobiliśmy, czyli tego, że w naszym tekście rzekomo napisaliśmy recenzję książki Dugina, wydanej ostatnio przez wydawnictwo Myśli Polskiej. I to bez czytania jej. Po przeczytaniu polemiki red. Rękasa trochę zdębiałam, bo nie przypominałam sobie, żebyśmy w ogóle o tej książce wspominali. I na wszelki wypadek przeczytałam nasz tekst raz jeszcze. I rzeczywiście, ani słowa o książce. A więc to nie mi się coś przywidziało, tylko jednak naszemu Polemiście, który chyba w ten sposób chciał po prostu sobie tak ustawić przeciwnika, żeby móc go potem jak to się mówi „walić po jajach”.

Nie, nie była to ani recenzja owej książki ani polemika z nią, tylko krytyka pod adresem „duginizowania” pisma, które swego czasu było ostoją myśli endeckiej w Polsce, ale to już, niestety, piszemy w czasie przeszłym. Dmowskiego „zduginizować” się nie da. Można natomiast przeprowadzić operację fałszywej flagi i pod niby myśl endecką podstawić coś, co znajduje się na jej antypodach. Coś takiego zresztą przeprowadzili Chodakiewicz i Muszyńscy w kultowej dla niektórych naszych „narodowców” książce „Polska dla Polaków! Kim byli i są polscy narodowcy”, w której pod ideologię i geostrategię endecką podstawiono czysty neosanacyjny antykomunizm. Nie, nikt nie musi być narodowcem, można zwątpić w słuszność czy aktualność tej tradycji, ale wypada to głośno po prostu powiedzieć. Niestety, redakcji Myśli Polskiej tej odwagi chyba zabrakło. A może chodzi o inne sprawy, o których głośno się nie mówi.

Jeśli już więc zostałam wywołana do tablicy, to chyba nadszedł ten czas, żeby pewne rzeczy powiedzieć jasno i wyraźnie. Dugin z tradycją narodowej demokracji nie ma absolutnie nic wspólnego i my w ten ślepy kanał, w który naszym zdaniem wdepnęło pismo, wchodzić nie będziemy.

Przed Duginem ostrzegaliśmy od dawna i to z wielu względów. Zacznijmy od tego, że w zachodnich ośrodkach propagandowych powstał diabelski plan, by wszystkich przeciwników tzw. „wartości zachodnich”, w tym także „wartości europejskich” przedstawiać jako zwolenników Dugina i „agendy Kremla”. I nie raz byliśmy tak właśnie stygmatyzowani, jako realizatorzy „agendy Kremla”.  W ten sposób próbuje się stworzyć całkowicie sfabrykowany stereotyp, że każdy kto jest przeciwko lobby LGBT, aborcji etc., jest tylko marionetką Kremla. Czyli, że każdy wolny i normalny człowiek jest za tą całą progresywistyczną agendą, bo tylko ofiary i świadomi współpracownicy Moskwy są przeciw. Struktura tej propagandy opiera się na całkowitym kłamstwie, gdyż wiele osób, jak my, broni po prostu Dekalogu, etyki katolickiej, zasad cywilizacji łacińskiej i uważa, że to one wyrażają tę prawdziwą Europę, którą zniszczyła mafia psychopatycznych gangsterów, którym się marzy totalna władza nad ludźmi, którzy zaczytani w książkach Harariego będą uważać się tylko za zwierzęta. I nasze poglądy z Duginem nie mają kompletnie nic wspólnego. Tworzenie tej dychotomii, albo „Zachód” albo Dugin jest śmiertelnie niebezpieczne dla tego, co reprezentujemy, bo wypadamy wtedy zupełnie z gry. Dlatego świadomie zwalczamy tę propagandę ostrzegając ludzi myślących jak my, by się nie dali na to nabrać.

Tutaj przechodzimy do kolejnej sprawy, zupełnie zasadniczej, czyli podstaw światopoglądu Dugina, który w zasadniczych kwestiach się nie zmieniał. Chodzi o cały konglomerat „sakralnej geografii”, mitu katehonicznego imperium, walczącego z ideą suwerenności narodowej, polany sosem niemieckiej filozofii, w tym Nietzschego czy Heideggera, jak również tradycji pierwotnej w duchu Guénona czy Evoli. Dobrze znamy ten konglomerat idei, gdyż jest on bardzo mocno obecny w tradycji niemieckiej geopolityki, niemieckiej mistyki Sacrum Imperium i marzeń o utworzeniu niemieckiego katehonicznego imperium, które powstrzyma atak anglosaskiego liberalizmu.

I z takiej właśnie pozycji napisany jest Manifest Wielkiego Przebudzenia, który publikowany był na łamach MP i z którym zdążyliśmy już nie raz polemizować. Zresztą nawet red. Agnieszka Piwar broniła już Dugina przed naszą krytyką właśnie na łamach MP. Podstawowy przekręt zawarty w wywodzie Dugina w owym manifeście jest taki, że z nominalizmu wywodzi także instytucję suwerennego państwa narodowego! Oddajmy mu zresztą głos: „Jednocześnie zanikała ponadnarodowa jedność tronu papieskiego i Imperium Zachodniorzymskiego jako jeszcze jeden wyraz „tożsamości zbiorowej”. Jej miejsce zaczął zajmować porządek oparty na zasadzie suwerennych państw narodowych, swego rodzaju „jednostek politycznych”. Po zakończeniu wojny trzydziestoletniej pokój westfalski usankcjonował taki właśnie porządek”. I to jest czyste przekłamanie, które może być niewidoczne dla niezorientowanego Czytelnika, w tym być może także dla red. Rękasa. W końcu red. Rękas w swojej polemice stwierdził, że Dugin broni tomizmu przed nominalizmem, więc gramy rzekomo w tej samej drużynie. Nie, nie gramy w tej samej drużynie, dlatego że monarchie narodowe wyrastały z matrycy cywilizacji łacińskiej, która opierała się na personalizmie, który jest złotym środkiem między indywidualizmem a kolektywizmem, któremu hołduje Dugin. Powstanie państw narodowych i idei suwerenności nie jest wyrazem złego nominalizmu, tylko personalizmu. I to właśnie św. Tomasz z Akwinu w swoich traktatach zupełnie pomija instytucję cesarstwa i pisze o królestwach, a za nim czyniła to cała scholastyka, która kategorycznie odrzuciła roszczenia Sacrum Imperium do panowania nad światem. Może red. Rękas po prostu tego nie wie, więc może dzięki temu uzupełni swoje braki w wiedzy i zobaczy, jakiego kłamstewka dopuszcza się Dugin. Pokój westfalski był wyrazem zdrowej tradycji europejskiej, której w końcu udało się pokonać ciągłe próby niemieckich cesarzy do podporządkowania sobie wszystkich państw ościennych, jak również papiestwa. Zresztą papiestwo nawet zdecydowało się na sojusz z protestantami, żeby ocalić swoją niezależność od „katehonicznego imperium”.

Narodowa demokracja wyrasta z tradycji łacińskiej, doktryny narodowej i uważa, że najlepszą matrycą dla rozwoju Europy jest decentralizacja polityczna i konkurencja między suwerennymi państwami. Oczywiście wizję tę podważa prawie cała niemiecka tradycja polityczna, co też nie raz opisywaliśmy w naszych publikacjach. Przedstawiłam to także w swojej najnowszej książce „Niemiecki sen o imperium”, pokazując, że Niemcy nie potrafią myśleć kategoriami suwerennych państw narodowych. Nigdy takiego państwa w swojej historii praktycznie nie mieli i w ogóle nie rozumieją tej instytucji. I obecnie jest dokładnie tak samo. Świat niemieckiego mitu geopolitycznego jest rudymentarnie obcy tradycji narodowej demokracji i stoi po prostu na jej antypodach.

I dokładnie tak samo sprawy mają się z Duginem. Świat ideowy Dugina nie jest naszym światem. To sakralny bigos rosyjskiego prawosławia, tzw. Tradycji Pierwotnej, Guénona, Heideggera, Nietzschego i niemieckiej geopolityki. Nawet prawosławie nie jest dla niego religią, tylko „tradycją pierwotną”. Świat ideowy Dugina to rosyjska wersja niemieckich mitów Sacrum Imperium. W końcu zarówno Niemcy jak i Rosjanie uważali się za spadkobierców Bizancjum, tego drugiego Rzymu i rościli sobie prawo do bycia sukcesorami tradycji katehonicznego imperium, które miało obronić świat przed Antychrystem.  Katehon to przecież ulubione pojęcie Carla Schmitta, ideologa niemieckiego imperializmu nazistowskiego, a teraz nazwa stron duginistycznych. Tragedią Polski jest to, że znalazła się między dwoma tworami politycznymi, które „bawiły” się w katehona, i które nie rozumiały w ogóle idei suwerenności narodowej. Pierwotnie było to tylko niemieckie Sacrum Imperium i jak słusznie pisał Dmowski, Polska zrodziła się właśnie z walki z tymże „niemieckim Rzymem”, podobnie zresztą jak Francja czy inne państwa europejskie, które walczyły o swoją suwerenność. Szczytem tej walki był Grunwald i działalność Włodkowica, które kwestionowały prawowitość władzy cesarskiej nad Polakami. I oczywiście można stać po stronie Sacrum Imperium i Zakonu Krzyżackiego, jak to czyni pewna grupa monarchistów w Polsce, ale ona przynajmniej nie udaje endeków.

Polska swoją geostrategiczną szansę przegrała, gdyż jak znowu słusznie pisał Dmowski, z Niemcami walczyć już nie musiała, skierowała się na wschód biorąc w posiadanie niezliczone hektary ziemi i uwierzyła w nieśmiertelność swojego imperium rządzonego wbrew wszelkiej imperialnej logice  – czyli bez silnego centrum kontrolującego peryferia. I stało się to, co się stać musiało, peryferia zostały przejęte przez państwa ościenne. A główną rolę odegrały w tym Prusy, które upasione na Polsce stały się mocarstwem wśród państw niemieckich i sięgnęły po władzę nad nimi, a po utworzeniu II Rzeszy – nad Europą.

I to nas prowadzi do następnej kwestii. W swoim Manifeście Dugin cały czas próbuje wmówić swoim niezorientowanym Czytelnikom, że Wielki Reset to projekt czysto amerykański i narzucany siłą Europie. To się oczywiście idealnie wpisuje w lansowaną przez same niemieckie kanały wpływu tezę, że Europa znajduje się pod amerykańską okupacją i że UE to tylko i wyłącznie narzędzie amerykańskiej dominacji. Czym jest UE – czy też Wspólnoty Europejskie –  świetnie rozumieli polscy badacze z okresu PRL, często współpracownicy Instytutu Zachodniego. W tej kwestii ciągle aktualnymi książkami jest ta Andrzeja Kwileckiego „Idea zjednoczenia Europy. Polityczno-socjologiczne aspekty integracji zachodnioeuropejskiej” czy też Jana Zaborowskiego „Kryptonim »Europa«”. W tych wydanych w latach 60. pozycjach doskonale pokazali, że „integracja europejska” stanowiła wspólny projekt niemiecko-amerykański, który Niemcom służył do tego, żeby odbudować swoją hegemoniczną pozycję w Europie, a Amerykanom, żeby mieć dostęp do wspólnego rynku europejskiego i łatwiej wpływać na politykę europejską. I już w latach 60. przytomnie pisali, że integracja europejska jest śmiertelnym zagrożeniem dla Polski, gdyż pod parasolem „jednoczenia się” Niemcy będą podporządkowywać sobie kolejne państwa. Co też i się stało. Niestety, te czasy już minęły, kiedy linia programowa Myśli Polskiej była wierna tradycji „endokomuny”, PAX-u czy po prostu realizmu politycznego, reprezentowanego choćby przez Instytut Zachodni, który ostrzegał przed niemieckim rewizjonizmem. Na łamach MP nie ma już miejsca na tę linię, toć to przecież anglosaska propaganda, strasząca złymi Niemcami, którzy w oczach Redakcji są już chyba tylko niewinnymi ofiarami, które muszą się wyzwolić z niewoli amerykańskiej po to, by potem z tej niewoli wyzwolić całą Europę. Jak twierdzili zresztą niemieccy propagandziści w pierwszej połowie XX w. Ale skoro na łamach MP mógł pojawić się tekst pod wymownym tytułem: „Musimy być gotowi do roli ostatnich Prusaków”, to co się dziwić. Realizacja projektów eurazjatyckich to niemiecki pomysł na odzyskanie kontroli nad Kaliningradem i restytucję Prus.

Wielki Reset jest projektem, który niemieckie elity, z własnej nieprzymuszonej woli współtworzą, bo widzą w tym swój własny interes. Już teraz to właśnie Niemcy tworzą projekt GAIA-X, który ma być podstawą dla realizacji założeń czwartej rewolucji przemysłowej na skalę ogólnoeuropejską. Niemieckie elity dobrze wiedzą, że czas dominacji amerykańskiej się kończy i dlatego już zacierają ręce na myśl o stworzeniu „suwerennej Europy”. Obwieścił to zresztą ostatnio Olaf Scholz na łamach renomowanego amerykańskiego magazynu „Foreign Affairs”, gdzie zaznaczył, że partnerstwo z USA musi być „zrównoważone”, a Europa musi mieć w nim coś do powiedzenia. I dlatego naciska na federalizację UE, tak, żeby Europa prowadziła jedną wspólną politykę zagraniczną. Śmiem przypuszczać, że niektórzy członkowie Redakcji są zachwyceni tym pomysłem.

I tu docieramy do sedna sprawy. Patrząc na rozwój linii programowanej pisma w ostatnich latach trudno nie odnieść wrażenia, że Dugin to trochę taka przykrywka, żeby de facto promować geopolityczną wizję Haushofera… Redakcja wprawdzie mówi Duginem, ale myśli Haushoferem. Wróg ten sam – Anglosasi i liberalizm (tak na marginesie, cała książka Klausa Schwaba „Kapitalizm interesariuszy” to jedna wielka polemika z anglosaskim neoliberalizmem, „kapitalizmem udziałowców”).  Nie wiem tylko skąd to niezłomne przekonanie redakcji, że w tym projekcie znajdzie się miejsce dla Polski, w szczególności, jeśli stoi się na stanowisku, że od 1945 r. Niemcy to ofiary Amerykanów.  Wcześniej byli to także Anglicy. Warto przypomnieć, że szczególnie mocno poczuli się tymi ofiarami w Wersalu, gdzie bękartem porozumień zawartych na „przedmieściach Paryża” była niepodległa Polska. W Poczdamie było jeszcze gorzej. I rzekomo każda krytyka Niemiec to … popieranie Anglosasów, bo trzeciej opcji ponoć nie ma. Albo liberalni Anglosasi, albo antyliberalny sojusz wyzwolonych Niemiec i Rosji. Obecny dogmat MP jest taki, że Niemcy ofiarami są i muszą być wyzwoleni, żeby wyzwolić nas z amerykańskiej niewoli. A przypisywanie im jakiś złych intencji, dążenia do wykasowania Polski to niecna anglosaska propaganda. Aż trudno uwierzyć, że to szacowne pismo tak nisko upadło, jeśli będziemy je mierzyć miarą geostrategicznego testamentu Dmowskiego. A jak pisałam, nie trzeba uznawać aktualności jego myśli, można być endekiem do 1945 r. a potem być fanem niemieckiego konserwatyzmu i rewizjonizmu. Wierzyć można we wszystko. Ale po co Czytelnikom oczy mydlić?

I tu docieramy do kluczowej kwestii, czyli pytania o to, czy testament Dmowskiego się wyczerpał? Moim zdaniem nie tylko się nie wyczerpał, ale jest jeszcze bardziej aktualny niż kiedykolwiek był. Ten testament to po pierwsze przywiązanie do ideologii suwerennego państwa narodowego a po drugie, określona geostrategia.

Zacznijmy od tej pierwszej kwestii. Od końca XIX w. zwolennicy geopolityki wieszczą koniec ery małych państw suwerennych i budowę nowego porządku międzynarodowego opartego na wielkich przestrzeniach imperialnych. W tę tradycję wpisuje się oczywiście Dugin. Tej tradycji hołduje także red. Rękas, który w swojej polemice dokładnie wprost powiedział, że  suwerenne państwa narodowe to przeżytek. Czy rzeczywiście tak jest?

Od dłuższego już czasu widać wyraźnie, że nowym światowym hegemonem będą Chiny. I że Chiny odrzucają to XIX-wieczne, anachroniczne myślenie kategoriami dzielenia świata na imperia i wielkie przestrzenie. Tworzony przez nich projekt Jednego Pasa Jednej Drogi opiera się na zupełnie innych założeniach teoretycznych. Chińczycy nie budują żadnego bloku, żadnego imperium, tylko złożoną sieć porozumień zawieranych między suwerennymi państwami. Zostało to wyrażone bardzo wyraźnie w niezwykle ważnym dokumencie – wydaje mi się, że całkowicie przemilczanym na łamach MP. Chodzi o „Wspólne oświadczenie Federacji Rosyjskiej i Chińskiej Republiki Ludowej w sprawie wejścia stosunków międzynarodowych w nową erę i globalnego zrównoważonego rozwoju” wydane przez przywódców obydwu państw podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie[1]. Padają w nim takie stwierdzenia jak to, że: „Strony apelują do wszystkich państw z apelem w interesie wspólnego dobra o wzmacnianie dialogu i wzajemnego zaufania, pogłębianie wzajemnego zrozumienia, przestrzeganie takich uniwersalnych wartości jak pokój, rozwój, równość, sprawiedliwość, demokracja i wolność, poszanowanie prawa narodów do samodzielnego wyboru drogi rozwoju swoich krajów, a także suwerenności i interesów państw w dziedzinie bezpieczeństwa i rozwoju, ochrony systemu międzynarodowego opartego na centralnej roli ONZ, porządku światowego opartego na prawie, osiągnięcie prawdziwego multilateralizmu z centralną i koordynacyjną rolą ONZ i jej Rady Bezpieczeństwa, promowanie demokratyzacji stosunków międzynarodowych, zapewnienie osiągnięcia pokoju, stabilności i zrównoważonego rozwoju na ziemi”. Z całego dokumentu jednoznacznie wynika, że ani Rosja ani Chiny nie zamierzają budować jakiegoś „bloku”, tylko łączą wokół jednego projektu państwa rozsiane po całym globie! Projekt chiński to koniec całej – w szczególności niemieckiej – geopolityki, hołdującej idei „końca suwerennych państw” i dzielenia świata jak tort przez wielkie mocarstwa.

Z tym chińskim projektem ściśle związana jest kwestia geostrategii Dmowskiego. Główne założenie Dmowskiego było następujące: dla Polski największym zagrożeniem są Niemcy, które dążą – zgodnie z założeniami swojej geopolityki – do tworzenia europejskiej wielkiej przestrzeni, europejskiego Grossraumu, europejskiego imperium, w postaci Mitteleuropy czy też Paneuropy. Jakie ma być miejsce Polski w tym projekcie? Wystarczy spojrzeć na mapę przebiegu granic wyznaczonych w traktacie brzeskim w 1918 r. i porównać wielkość Ukrainy i Polski. To jest esencja niemieckiego pomysłu na Polskę. I w tej kwestii absolutnie nic się nie zmieniło, tylko dzięki UE bezpośredni Anschluss „niemieckiego wschodu” został zastąpiony przez „europeizację” polskich ziem.

Dmowski jako jeden z pierwszych Europejczyków zrozumiał to olbrzymie zagrożenie. I już w 1908 r. trafnie opisywał ówczesne działania Niemców: „Cała Europa Środkowa i Wschodnia jest dziś polem wytężonej niemieckiej pracy dla przyszłości oraz energicznej akcji politycznej, prowadzonej często metodami, znanemi tylko polityce niemieckiej; jest sferą szybkiego wzrostu niemieckiego wpływu, rozmiary tego podboju są często dla polityków nawet nieuchwytne, nie podchodzą bowiem pod żadne ustalone kategorje, któremi w polityce międzynarodowej przywykliśmy myśleć”[2]. I dalej: „Po zmianach, jakie nastąpiły w Europie od ostatniego powstania, Wschód europejski przestał być groźnym, a natomiast głównem źródłem niebezpieczeństwa dla innych narodów, a także i dla samej Polski, stała się Europa Środkowa, niemiecka. Ta zmiana roli dziejowej wywołuje głęboką zmianę w zakresie ogółu naszych zadań narodowych. Charakter przeciwnika decyduje o charakterze walki, charakter zaś walki, jaką naród prowadzi, urabia całe jego życie wewnętrzne”[3]. Stąd też Dmowski ostrzegał, że słaba Rosja szybko stanie się narzędziem Niemiec i dlatego uważał, że silna Rosja leży w interesie Europy. I choćby właśnie traktat brzeski pokazał, że jego diagnoza była w stu procentach słuszna.

W swojej najnowszej książce „Niemiecki sen o imperium” pokazuję niesamowitą ciągłość myśli niemieckiej od końca XIX w. do czasów współczesnych. I dlatego uważam, że diagnoza Dmowskiego jest absolutnie aktualna. I mój stosunek do Rosji jest pochodną tego samego rozumowania, które on przeprowadził. Bo już prawie całkowicie zrealizowało się to, przed czym on przestrzegał: „Niemcy dążą do odebrania nam tych środków kulturalnych i ekonomicznych, które do utrzymania samodzielności narodowej i życia na własną, wysoką stopę kulturalną są niezbędne, do proletaryzacji narodu polskiego (…). Ta polityka prowadzi do zniszczenia naszego bytu narodowego, w ścisłem tego słowa znaczeniu, grozi sprowadzeniem nas do roli szczepu, pozbawionego własnej organizacji życia w dziedzinie wyższych potrzeb umysłowych i moralnych”[4]. Oczywiście niemieckie kanały wpływu robią wszystko, żeby to dzieło zniszczenia przypisać tylko i wyłącznie Amerykanom.

Przed 100 laty Dmowski słusznie postawił na USA, gdyż tylko w oparciu o politykę tego państwa można było odzyskać niepodległość. Nawet na te 20 lat, co było kluczowe dla wzmocnienia tożsamości zbiorowej Polaków.  Oczywiście prowadzona przez niego polityka była znienawidzona przez Niemców, gdyż doprowadziła do powstania Polski jako „bękarta Wersalu”. I owszem, Niemcy zostali potraktowani tak jak zostali potraktowani, ale Europa miała prawo bronić się przed ich planami budowy niemieckiej Europy. Oczywiście niemiecka propaganda – w kręgach rewizjonistów do dziś uprawiana – przedstawiała Niemców jako niewinne ofiary złych Anglosasów. Cóż, czasem odnoszę, że niektórzy Polacy cierpią na coś w rodzaju syndromu sztokholmskiego i współczują własnym katom…

Realizacją strategii Dmowskiego we współczesnym świecie jest ścisły sojusz Polski i Chin. Chiny to w gruncie rzeczy wielki nieobecny na łamach MP, taki dodatek do Rosji, Trzeciego Rzymu. A to Rosja jest junior partnerem w tym związku, a przez wojnę jeszcze się tylko uzależniła od swojego sojusznika… I to na Chinach Polska musi się oprzeć – jak to czynią choćby Węgry, które wiedzą jak wykorzystać swoje atuty. Przede wszystkim Chiny nigdy nie zaakceptują niemieckich planów imperialnych. I tutaj Niemcy mają rację – Chiny będą grać na rozpad struktur unijnych i chwała im za to! Nie będą przy tym tworzyć żadnego bloku, wielkiej przestrzeni imperialnej, tylko projekt oparty na wielu porozumieniach zawieranych między suwerennymi państwami. Jednocześnie Rosjan będą trzymać w ryzach, co oznacza koniec rosyjskich marzeń imperialnych. Na naszych oczach tworzy się więc konstelacja, która umożliwia pełną realizację testamentu Dmowskiego. Oba państwa pretendujące do roli katechonicznego Sacrum Imperium zostaną ustawione w szeregu przez nowego hegemona, który jest żywotnie zainteresowany realizacją swojego projektu w naszym regionie.

Z tych właśnie wyłożonych powyżej względów trudno jest nam dłużej uczestniczyć w tym projekcie podkładania Dugina i Haushofera pod Dmowskiego. Niech redakcja w końcu zbierze się na odwagę i obwieści śmierć testamentu Dmowskiego, mogę nawet zaproponować tytuł:  Dmowski umarł, niech żyje katehoniczne imperium! Uczciwie by przynajmniej było.

A jak pisaliśmy kiedyś w polemicznym tekście – jesteśmy ciągle gotowi do roli ostatnich endeków (MP 2020, nr 20-21), gdyż uważamy, że myśl Dmowskiego pozostaje arcydziełem myśli strategicznej, i to na skalę europejską. I nie będziemy staczać się do poziomu koszmarków intelektualnych w postaci duginowskiej czy też innej geopolityki o rodowodzie niemieckiego czy rosyjskiego mitomaństwa. Uważamy, że to urąga ludzkiej inteligencji, szczególnie w sytuacji, gdy mamy taki skarb narodowy jak myśl Romana Dmowskiego.

Magdalena Ziętek-Wielomska

 

[1] V. Baran, Rosja i Chiny wydają wspólne oświadczenie. Chodzi o NATO, 4.02.2022, https://wiadomosci.wp.pl/rosja-i-chiny-wydaja-wspolne-oswiadczenie-chodzi-o-nato-6733702518024928a. Tekst oświadczenia opublikowany został na stronie: http://www.kremlin.ru/supplement/5770.

[2] R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia Polska, s. 146.

[3] R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia Polska, s. 238.

[4] R. Dmowski, Niemcy, Rosja i kwestia Polska, s. 238.

Click to rate this post!
[Total: 31 Average: 3.6]
Facebook

7 thoughts on “Ziętek-Wielomska: Mówić Duginem, myśleć Haushoferem”

  1. „Tragedią Polski jest to, że znalazła się między dwoma tworami politycznymi, które „bawiły” się w katehona, i które nie rozumiały w ogóle idei suwerenności narodowej”. To prawda, lecz niepełna. Rosja jest federacją, a Niemcy państwem związkowym, czyli co nieco ściślejszą federacją. Jednak Rzeczpospolita polsko-litewska, która przegrała swój projekt cywilizacyjny z Moskwą i Berlinem (ciekawe że ten projekt znowu się wśród niektórych rodaków ożywia), też była federacją ! Jednak ad rem. Geopolityka pani Wielomskiej polegająca na ścisłym sojuszu Polski i Chin bynajmniej nie byłaby współczesną geopolityką Dmowskiego. Realizm nakazywał Dmowskiemu szukać sojusznika wśród jednego z mocarstw (Rosja) przeciwko drugiemu (Niemcom). Wybór Rosji związany był z oczywistym faktem, że tylko Rosja wraz ze zwycięską Ententą mogła przyłączyć do Królestwa ziemie zaboru pruskiego i Galicję i – wbrew swym imperialnym interesom – zbudować w ten sposób „Wielką Polskę” z marzeń Dmowskiego, de facto zmaterializowaną traktatami wersalskim i ryskim. Otóż dzisiaj, Droga Pani Wielomska, Dmowski stawiałby na Unię Europejską – przed rewizjonistyczną Rosją i z Niemcami, słabymi militarnie, nie kwestionującymi naszej zachodniej granicy. Opcja na Chiny to proszenie się o pozostawanie w strefie zgniotu między wielkimi sąsiadami, Rosją i Niemcami. Chiny nie zagwarantują nam naszej niepodległości i integralności terytorialnej, podobnie jak w 1939 r. i 1945 r. nie mogła tego uczynić Wlk. Brytania. Uważam , że Dmowski byłby usatysfakcjonowany, gdyby współczesna Polska w UE mogła z Francją, Włochami i Hiszpanią balansować geopolitycznie Niemcy, zamiast koncentrować się na zwalczaniu w Unii „agendy LGBT” do spółki z rewizjonistyczną Rosją i Trianon-Węgrami, czyli robieniu „geopolityki” sprzecznej z interesami Polski.

  2. Przecież nie chodzi o to by z Dugina czerpać jak że źródła. Tylko o to by było z kim gadać. Dugin…przereklamowany syn swojego ojca, żaden Rasputin całkiem racjonalny ale nie specjalnie wybitny. Chodzi o to że Polacy odetną sobie członki za niemiecka chemię i nie wiadomo co z tym zrobić . Z całego serca pójdę na wojnę z Niemcami . Tylko wiem że większość mojego narodu nie pójdzie. I na koniec z czym się skończy pani bezkompromisowa narracja od narracji sanacji z wrogami z wszelkich stron?

    1. No,niestety, ale za sprawą Pani Ziętek – Wielomskiej,ten obraz zostanie ze mną na długo: Redaktor Rękas wali po jajach profesora Wielomskiego.

  3. Na 'Sacrum Imperium’ jest tylko jeden sposób: Trzeba wysłać je do 'Anus Mundi’. Jak to zrobić? 'Carpe Scrotum!’ Łapiesz 'scrotum’, potem 'suppositorium’. I tak wysyłasz 'Sacrum Imperium’ 'Per rectum ad Astra’. A tam już zajmie się nim kosmo-chimera. Tylko pamiętaj: 'Quidquid agis, prudenter agas et respice finem’.

    Dajcie mi adres Bartyzela. Wyślę mu kartę Wielkanoc.

  4. Czytalem Manifest Dugina, podobal mi sie jego ciag logiczny od nominalizmu do liberalizmu, lgbt, trans i posthumanizmu, choc z jego ujeciem panstw narodowych rzeczywiscie mialem zgrzyt

  5. a co jeżeli w zamian za 'koszmarków intelektualnych w postaci duginowskiej czy też innej geopolityki o rodowodzie niemieckiego czy rosyjskiego mitomaństwa’
    mamy do czynienia z WYŁĄCZNIE z anty-niemieckimi mitomaństwem bo Scholz, etc, etc, etc!!!
    Mieszacie państwo autorzy byty i ferujecie opinie w oparciu o swoją ignorancję – bo brak wiedzy tak należy nazwać.
    Tak na marginesie, Niemcami od 1944 po dzień dzisiejszy 'zarządzają’ Amerykanie-tak jak nami UkroPolin czyli jesteśmy AMERYKAŃSKĄ strefą okupacyjną czyli EU!!! i niemcy (Adenauer, Globke, Kohl, Merkel czy Scholz) nie robili (post1944) niczego co nie miało błogosławieństwa katehona czyli USA – jak w Ukropolin!!!
    Karol Marks mówił> historia się powtarza, za pierwszym razem jako dramat, za drugim razem jako groteska a to oznacza ŚMIESZNOŚĆ – poziom Kaczyńskiego-Maciarewicza-Mularczyka czy Michalkiewicza i żeby UBOGACIĆ państwa wiedzę: Ukropolin bierze czynny i AKTYWNY udział w projekcie Szwabusa/Haririego czyli USA i jako młodzi ludzie nie jesteści interesariuszami nie mówiąc o 'liderach’ (se sprawdźcie wef.com) – klasyczny opus operandi USA – zapewniam, macie przerąbane: nie macie i nie będziecie mieć nic za wyjątkiem niemcofobii.
    PS. Właśnie z myslpolska.info rozstała się p. Piwar=KTÓRĄ BB CENIĘ – tylko za to, że bo jakiś cepuś dał ujście swoim prawicowo-konserwatywno-rusofobiczno FOBIOM.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *