Magdalena Ziętek-Wielomska: Dwóch czołowych twórców Konfederacji, Braun i Korwin-Mikke, jest monarchistami. Przyglądając się tej doktrynie w ich wydaniu czy też innych polskich monarchistów zawsze zadaję sobie pytanie, o czym właściwie jest mowa? Nie ma bowiem jednego monarchizmu, gdyż mamy do czynienia z licznymi jego odmianami.
Tak na przykład Feliks Koneczny bardzo słusznie wprowadził rozróżnienie na monarchizm narodowy i monarchizm dynastyczny. Zgodnie z tym pierwszym, król jest reprezentantem narodu, czyli najwyższego związku naczelnego, jaki wytworzyło społeczeństwo. Natomiast ten drugi wyznaje zasadę patrymonialną, zgodnie z którą społeczeństwo stanowi swego rodzaju własność dynastii i jest podporządkowane interesom właśnie dynastycznym. Opanowanie Europy przez ideę dynastyczną w okresie wojen religijnych uważa Koneczny za jedną z największych klęsk cywilizacji łacińskiej. Od tej pory podstawowym narzędziem realizacji polityki dynastycznej stała się biurokracja państwowa, która dławiła autentyczny rozwój społeczny.
Zresztą liberalna demokracja nic w tej kwestii nie zmieniła, co Koneczny dostrzegał już 100 lat temu. Koneczny słusznie także wskazuje, że doktryna dynastyczna często łączy się z kosmopolityzmem. Jego zdaniem, najbardziej kosmopolityczną dynastią w dziejach ludzkości była dynastia Habsburgów. Wydaje się, że monarchizm dynastyczny wyznaje właśnie Korwin, który uważa, że każdy król racjonalnie działa w swoim własnym interesie, czyli zaprowadzi wolny rynek, gdyż wtedy jego skarbiec najszybciej będzie się zapełniał. To, że historia negatywnie zweryfikowała tę tezę, nie trzeba tutaj mówić – wystarczy choćby wskazać właśnie na Habsburgów. Oprócz rozróżnienia wskazanego przez Konecznego możemy jeszcze wymienić monarchię feudalną, absolutną, oświeconą, konstytucyjną, należy wspomnieć także o wschodnich despotiach czy też monarchiach czysto sakralnych. Jednego monarchizmu nie ma i jeśli ktoś deklaruje, że jest monarchistą, powinien wyjaśnić, o czym dokładnie mówi.
Adam Wielomski: Jako prezes Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego czuję się wywołany do tablicy. Nie ma jednego monarchizmu i w sporze między ideą monarchii narodowej a kosmopolitycznej dynastycznej, bez wahania opowiadam się za tą pierwszą, przynajmniej gdy mowa o państwach w Cywilizacji Łacińskiej. W innych nie ma idei narodu, więc nie ma i monarchii narodowej. Kosmopolityczne monarchie dynastyczne mogły funkcjonować w dawnych czasach, stając się anachronizmem po wykrystalizowaniu się narodów, gdy przekształcały swoje państwa w „więzienia narodów”. Habsburgowie są tego znakomitym przykładem, a ich obecna działalność w ruchach paneuropejskich świadczy, że niczego nie zrozumieli. Mając do wyboru Habsburga albo narodową republikę, bez wahania wybrałbym tę drugą.
Drugą podniesioną kwestią jest pytanie czym jest monarchia? Tutaj odpowiedzi są dwie: 1/ Monarchię charakteryzuje sakralność władzy, tytulatura, narracja o pochodzeniu od Boga, etc. Prawdę mówiąc nie kręci mnie to, i nigdy nie kręciło. Mój konserwatyzm jest zbyt racjonalistyczny, a sakralna wizja świata jest mi obca. Wątpię czy sakralne monarchie przynależą do Cywilizacji Łacińskiej. Są importowane z Orientu.
2/ Monarchię rozumiem w greckim pojęciu tego terminu, jako mon-archię (rządy jednego). Monarchia jest wtedy, gdy suwerenność w państwie zmonopolizowana jest w rękach jednego człowieka. Tak rozumiał monarchię Arystoteles, a do tradycji europejskiej przywrócił to rozumienie w XVII w. Thomas Hobbes, dowodząc, że Cromwell jako dyktator jest takim samym mon-archą jak obalony Stuart. W takim rozumieniu, mon-archą jest np. Władimir Putin, gdyż skupia w swoich rękach władzę suwerenną w Rosji. Mon-archiami nie są zaś liberalne systemy w państwach zachodniej Europy, gdzie „król panuje, ale nie rządzi”.
Myśl Polska, nr 33-34 (11-18.08.2019)
+Wątpię czy sakralne monarchie przynależą do Cywilizacji Łacińskiej.+
O ile wobec np. Arpadów można mieć wątpliwość czy ich sakralizacja nie jest efektem oddziaływania kultury Wielkiego Stepu (czyli, było-niebyło wschodu) zaś sakralizacja królów wschodniofrankijskich (późniejszych Cesarzy Rzymskich) można uznać jako atawizm z prymitywnych kultur germańskich (niby wschodni Germanie, ale poszukiwanie tutaj orientu to już przesada), to wobec Karola Wielkiego już takich wątpliwości mieć nie można. Władza Karola Wielkiego była zsakralizowana i nie ma też punktu odniesienia, by mówić by najważniejszy monarcha Zachodu nie przynależał do owej cywilizacji. I o ile wcześniejszym Merowingom można zarzucić jeszcze naleciałości germańskie to już Karolingom – niezbyt.
Sam Alkuin, mnich anglosaski (jeden z tych którzy wyciągnęli Zachodnią Europę z barbaryzmu, którego też należałoby traktować jako współojca Europy) utworzył doktrynę o boskości monarchii. Od Notkera Jąkały (Benedyktyn, któremu też nie można zarzucić jakiegoś atawizmu germańskiego czy orientalizmu) mamy określenie Karola jako „episcopus episcoporum” – biskupa biskupów. I mamy też inne źródła zachodnie, które traktowały Karola jako władcę sakralnego, a którym autorom nie można zarzucić ni orientalizmu ni atawizmu.
Mamy także innych katolickich monarchów Zachodnich, którym nie można zarzucić ani atawizmu ani orientalizmu. Przykład? Św. Edward Wyznawca to już wiek XI, któremu nie da się zarzucić ni tego ni owego ani żadnej innej nie prawowiernej interpretacji rządów względem nauczania Kościoła Rzymskiego.
Jego Carska Mość Władimir Władimirowicz Putin – monarcha z KGB. Proponuję przeczytać tekst dr Zygmunta Masłowskiego pt. „Rosyjska monarchia: Car z KGB? W Rosji wszystko jest możliwe!”.
https://www.rodaknet.com/rp_jaslowski_52.htm
W pełni poprawne było by: Jego Cesarska Mość, Imperator i Samodzierżawca Wszech- Rosji.
Nie zapominajmy, że w praktyce funkcjonują najczęściej systemy oligarchiczne. Oligarchie najczęściej przejmują władzę pomimo formalnego ustroju monarchicznego lub demokratycznego rządząc zakulisowo. W Rzeczpospolitej szlacheckiej rządy przejęła z czasem oligarchia magnacka. Zachodnie demokracje też przechodzą właśnie w etap oligarchiczny. Systemy partyjne i sposoby wyłaniania kandydatów powodują, że oligarchia zwycięża niezależnie od tego kto wygrywa wybory. Nawet w Stanach Zjednoczonych niezależny kandydat nie ma najmniejszych szans na wygraną. Oczywiście pozory władzy ludu zawsze są utrzymywane.
Tutaj również się nie zgodzę 🙂
Również nie rozumiem dlaczego tak mądrzy ludzie jak Korwin-Mikke czy Braun mówiąc, że są monarchistami nie podają konkretnie jakimi. A to ma przecież kluczowe znaczenie. Chociaż trzeba przyznać, że Korwin-Mikke jest przeciw wyborze króla w drodze referendum, więc chyba jest zwolennikiem monarchii dziedzicznej.
„Monarchizm narodowy”, „monarchizm dynastyczny”? Ja preferuję inny podział: „monarchia elekcyjna”, „monarchia dziedziczna”. Zgadzam się natomiast z definicją pojęcia „monarchia” dokonaną przez Pana Profesora Wielomskiego. Poprawna, zgodna definicja to podstawa wszelkiej dyskusji. Przyjmuję stanowisko, że monarchia = rządy jednego, czyli pełnia władzy ustawodawczej i wykonawczej skupiona jest w jednych rękach. Co zatem z władzą sądowniczą? Przyjmuję, że jeśli ktoś posiada pełnię władzy ustawodawczej i wykonawczej to sprawuje również władzę nad aparatem sądowniczym, więc posiadanie bezpośredniej władzy sądowniczej nie jest konieczne aby nazwać jakieś państwo monarchią. Oczywiście formalnie, państwo w którym monarcha skupia w swoich rękach wszystkie trzy rodzaje władzy nazywamy monarchią absolutną. Widać z tego jasno, że określanie monarchią formy rządów obowiązującej w Wielkiej Brytanii, Danii czy Hiszpanii jest śmiechu warte i ma charakter co najwyżej kurtuazyjny. Widzimy również, że samo ustalenie definicji nawet najbardziej podstawowego pojęcia jest często nie lada wyzwaniem. A w przypadku „monarchii” może stanowić temat na odrębną rozprawę.
Teraz pytanie najważniejsze: która z dostępnych form sprawowania władzy jest najlepsza? Użycie słowa „najlepsza” już samo w sobie prosi się o uzgodnienie jego definicji w tym kontekście. Dla różnych osób będzie ona trochę inna. Nie da się tego zawrzeć w kilku zdaniach, nawet gdyby po wielogodzinnej dyskusji udało się wypracować jakieś wspólne stanowisko. Ja jednak, na potrzeby tego komentarza, pokuszę się o zawarcie takiej definicji w dwóch słowach: „najlepsza” = szczęście i dobrobyt.
Najciekawsze jest to, że forma władzy sama w sobie nie ma tutaj żadnego albo prawie żadnego znaczenia. To nie forma rządów decyduje czy w kraju będzie coraz więcej szczęścia i dobrobytu. O tym decyduje ustrój. A dokładniej: ustrój społeczno-gospodarczy.
Tutaj pozwolę sobie na śmiałą tezę: jaki byśmy nie mieli ustrój w państwie, monarchia zawsze będzie lepsza od demokracji parlamentarnej. Dlaczego? Zamiast władzy rozproszonej pomiędzy kilkaset czy kilka tysięcy ludzi mamy władzę skupioną w jednej osobie. To ma kilka wielkich zalet: odpowiedzialność, szybkość podejmowania decyzji, niższe koszty. W przypadku dziedziczności dochodzą jeszcze przynajmniej dwie wielkie zalety:
1. Władca, jak biznesmen, mając świadomość, że przekaże kraj dzieciom myśli nie do następnych wyborów, ale na pokolenia.
2. Dziedzic od dziecka uczy się rządzenia krajem, więc nikt inny nie będzie lepiej do tego przygotowany, niezależnie od tego jakie szkoły by ukończył.
Analogia państwa do firmy prywatnej czy rodziny wydaje się oczywista. Jestem przekonany, że konsekwencje likwidacji dziedziczności (jeden z postulatów Marxa i marksistów) byłyby opłakane.
„Od tej pory podstawowym narzędziem realizacji polityki dynastycznej stała się biurokracja państwowa, która dławiła autentyczny rozwój społeczny.”
Wybór Habsburgów jako antyprzykładu monarchii dziedzicznej (dynastycznej?) wydaje się zupełnie nietrafiony. W czasie jej panowania Austria z malutkiego księstewka stała się jedną z największych potęg w Europie. Stanowiąc nieliczną grupę etniczną rozciągnęła swoje panowanie na znacznie większe terytorium, uzależniając od siebie wiele europejskich narodów. Domyślam się, że stwierdzenie o problemach społecznych miało przywieść na myśl „galicyjską biedę”. Jeśli tak, to trzeba mieć świadomość, że to była ziemia podbita, o bardzo silnych tendencjach narodowowyzwoleńczych, i odpowiednio traktowana. Teza, że Austria dławiła autentyczny rozwój społeczny nie da się obronić. To jest tak ogólne sformułowanie, że można je przypisać do niemal każdego państwa świata, ze Stanami Zjednoczonymi włącznie. Ja widzę to na opak. Austria ze stolicą we Wiedniu należała do najważniejszych ośrodków gospodarczych i kulturalnych Europy.
Tak w ogóle to nie wiem dlaczego jako przykład został wybrany ród Habsburgów. W sytuacji kiedy mamy doskonały, świetnie wszystkim Polakom znany, przykład z nazego swojskiego podwórka. Obraz wart tysiące słów, więc podaję link: https://postimg.cc/GH18y6gs
To nie Polska z monarchią elekcyjną zajęła Austrię Habsburgów (monarchia dziedziczna), ale Austria Habsburgów z monarchią dziedziczną zajęła Polskę (monarchia elekcyjna). Monarchia elekcyjna (demokracja szlachecka, demokracja – nazwa nie ma znaczenia, to tylko punkt widzenia) doprowadziła Polskę do katastrofy. Trudno znaleźć bardziej jaskrawy dowód na to, że monarchia elekcyjna i demokracja w ogóle, to nic dobrego. Już pierwszy władca elekcyjny pokazał z czym się wiąże demokracja. Jak sobie poczytamy w jaki sposób przebiegały wybory i jak wyglądały jego rządy to narzuca się pytanie: „skąd my to znamy?”.
Przydałaby się poważna dyskusja na ten i inne ważne tematy w mediach. Na media głównego ścieku nie ma co liczyć, ale może taką debatę zorganizują Media Narodowe albo wRealu24.
Na koniec dwie zagadki:
1. W którym z państw europejskich jest najwięcej szczęścia i dobrobytu, i jaką ma ono formę rządów?
2. Które z państw europejskich jest najbliższe dziedzicznej monarchii w ścisłym tego słowa znaczeniu i jakim cieszy się poparciem społecznym jego władca?
A jaki ustrój jest najlepszy? To temat na książkę, a przynajmniej na osobny artykuł.