Adam Wielomski: Świat dosłownie „pęka” na naszych oczach, co pokazuje głęboki kryzys projektu globalizmu. Dwa miesiące temu istniał zglobalizowany jeden świat. Od 24 lutego 2022 roku świat podzielił się na dwie hemisfery, czyli na zjednoczony Zachód pod przywództwem Stanów Zjednoczonych i na występującą przeciwko globalizmowi Eurazję (Rosja + Chiny). Jednak w ostatnich dniach, dosłownie na naszych oczach pęka jednak jedność Zachodu. Imperium Neokarolińskie (Francja + Niemcy) stanowczo powiedziało NIE amerykańskiemu przywództwu i zaczyna prowadzić własną politykę wobec Rosji, zmierzającą ku spisaniu Ukrainy na straty, pogodzeniu się z Moskwą i zniesieniu sankcji. Stąd ostatnia odmowa przyjęcia w Kijowie prezydenta Niemiec, co jest afrontem na niespotykaną skalę w dyplomacji, czy też szokujące dla języka tradycyjnej dyplomacji personalne i niezbyt mądre ataki wicepremier Ukrainy Iryny Wereszczuk na Angelę Merkel.
Polska znalazła się, wraz z Ukrainą i państwami nadbałtyckimi, w amerykańsko-brytyjskiej strefie wpływów, czekając na polecenia płynące z Waszyngtonu i akceptując, jeśli taka będzie potrzeba, swoją rolę jako strefę zgniotu, licząc na militarny i polityczny parasol Waszyngtonu. Geopolitycznie i historycznie rzecz biorąc z miejsca „między Niemcami a Rosją”, które zajmowaliśmy w 1939 roku, przesunęliśmy się w miejsce „między Niemcami i Francją a Rosją” w 2022 roku. Oznacza to porażkę naszej polityki w tym sensie, że nie udało się nam wydostać z imadła między Moskwą a Berlinem, choć imadło stało się teraz znacznie większe, ale jeśli to imadło się domknie, to huk też będzie większy, pochłaniając równocześnie Warszawę i Kijów. Nasz rząd liczy na wieczyste wsparcie z Waszyngtonu. Trudno nie odnieść wrażenia, że jest to nasz jedyny i ostatni już sojusznik w świecie (oczywiście poza Ukrainą). Nienawidzimy się z Rosją i z Białorusią, nie lubimy się z Niemcami, Francją i z Węgrami, a także z Chinami. Lubimy się z Izraelem, ale bez wzajemności.
Dlatego każdy politolog musi postawić końcowe pytanie: czy nasz rząd liczy słusznie na amerykańskie gwarancje? Czy też są to gwarancje podobnie złudne do tych z 1939 roku? Prawdę mówiąc, nie wiem. I nikt w Polsce nie wie. To wiedzą tylko w Waszyngtonie, i może w Londynie. A może nawet oni nie podjęli jeszcze żadnej decyzji, zakładając, że „zobaczymy jak sytuacja się rozwinie” i podejmiemy ad hoc decyzję na spotkaniu w jakimś Abbeville-bis? Czy pamiętacie Państwo jeszcze takie pojęcie Stanisława Cata-Mackiewicza jak „sojusze egzotyczne”? To takie, gdzie gwarant status quo może i jest zainteresowany w pomocy swojemu sojusznikowi, ale nie aż takie wielkie ma z nim interesy, aby wysłać swoje wojska do jego obrony. Uczmy się sztuki dyplomacji w Berlinie, Paryżu i w Budapeszcie.
Magdalena Ziętek-Wielomska: W polskich mediach forsowana jest teza, że Rosja planowała „szybką akcję”. Ja natomiast uważam, że Rosja planowała akcję na tyle długą, żeby Ukraińcy zobaczyli, że NATO realnie nie pomoże. Owszem na Ukrainę wysyłana jest broń, ale ma ona jedynie przedłużyć wojnę, dzięki czemu media mogą bombardować nas kolejnymi informacjami potwierdzającymi tezę, że Putin wygrał casting na Hitlera XXI wieku. Na tych wydarzeniach korzystają globaliści, którzy szybciutko wdrażają swój plan przeorganizowania świata, zwalając oczywiście wszystko na Moskwę. Skracanie łańcucha dostaw, przenoszenie fabryk do Europy, niszczenie wolności słowa a także organizowanie biedy energetycznej i głodu, żeby ludzi wprowadzić do świata „zrównoważonego rozwoju”, w imię ochrony matki natury i planety. Niszczona jest klasa średnia, ludzie są za pomocą inflacji wywłaszczani. Na końcu zostanie wprowadzony nowy pieniądz związany ze śladem węglowym – temu przecież służy odchodzenie od paliw kopalnych. Generalnie w obiegu ma być dużo mniej energii, bo przecież ponoć jest nas za dużo na planecie. I w kontekście przetasowania geopolitycznego w końcu Klaus Schwab wprost mówił o powstaniu świata wielobiegunowego i detronizacji USA jako hegemona światowego. Cóż, wszystko idzie zgodnie z planem…
Drodzy państwo, panie profesorze.
Moja znikima wiedza z filozofii i pobieżna z doktryn politycznych, pozwala mi jedynie dobrze odczytywać pana wypowiedzi analiz, o wielu dygresjach do innych autorów czy ideii nie wspominając.
Geopolityka jest jednak moim małym konikiem.
Nie przez ogólny populizm społeczny i filmiki z YouTube a ogrom literatury, choćby głównych tuz tej dziedziny jak, panowie Sykulski i Bartosiak.
Co ten pana tekst, podobnie, jak nie kiedy wypowiedzi w/w panów.
Są dla mnie prywatnie jak gilgotki duszy.
Zawsze je mam,
gdy pokrywają się opinię osób budzących mój szacunek,
z moimi prywatnymi spostrzeżeniami.
Nawet nie śmiałbym myśleć o zbliżeniu do wiedzy.
Pana jako politologa do pana wiedzy i tym bardziej gilgotki są fajne.
Jednocześnie budzi obawy.
Skoro potęgi intelektu jak wy i taki szary ktosiu jak ja. Widzimy tak samo prawie, to zło.
Aj , źle to rokuje.
Bardzo źle.
Problem w tym, że Anglosasi (wraz z b.demoludami) mają znaczną przewagę nad Imperium Karolińskim, coś jak 3:1. Są też silniejsi niż Chiny+Rosja. Tak na prawdę, blok anglosaski może zrównoważyć jedynie sojusz Chiny+Rosja+Niemcy+Francja.